Zarejestruj się, lub zaloguj, jeśli posiadasz już konto by uzyskać możliwość wypowiadania się na forum
Zarejestruj się, lub zaloguj, jeśli posiadasz już konto by uzyskać możliwość wypowiadania się na forum
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksPortalSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj
Witamy na Zagrodzie Mgły, największym, nieoficjalnym forum o Howrse!
Wymień się pocztówką! Klik!
Kanał na YT o Howrse - serdecznie zapraszamy! Klik!

 

 Taka tam... Historyjka w odcinkach

Go down 
5 posters
AutorWiadomość
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPon Lis 07, 2011 12:46 pm

W przyszłym roku (jak już napiszę całą) moja 'historyjka' będzie wydawana w gazetce szkolnej w odcinkach. Postanowiłam więc się nią pochwalić ^^


Otarła ręką pot z czoła i zanurzyła brudną szmatę w równie brudnej wodzie. Podrapała się po osłoniętym włosami karku i wymamtotała pod nosem przekleństwo. Miała dość. Miała dość tej podróży, palącego słońca, krzyku mew, wody otaczającej ją zewsząd i własnego pecha. Przymknęła oczy. Wszystko przez ten pech, prześladuje mnie od zawsze, myślała. Obrzuciła ponurym spojrzeniem starą łajbę i brudną załogę. To nie miało tak wyglądać. Wspomnieniem przeniosła się do dnia, w którym wsiadła na ten statek.

Stała na kei, a słony wiatr rozwiewał jej złociste włosy. Rozglądała się niecierpliwie. Skostniałymi od ciągłego chłodu palcami wyjęła list z wewnętrznej kieszeni skórzanego płaszcza. Rozłożyła go i przeczytała po raz kolejny.

Kochana Siostro!
Otrzymałem Twoją wiadomość o zleceniu jakie masz do wykonania w Cerram. Tak się składa, że trzeciego dnia elevender będę z moją załogą i statkiem w tym porcie. Zmierzamy do domu, do Vassiren, więc po drodzę będziemy mogli Cię zabrać. Mam nadzieje, że Twoje zlecenie okaże się intratne.
Kończąc: Wypatruj białego trójmasztowca przy dwudziestej siódmej kei, w samo południe.
Pozdrawiam Cie i życzę szczęścia.
Twój Brat cioteczny
Lionel as Velheard

Kolejny raz sprawdziła słupek przy kei. Dwadzieścia siedem, dobrze. Zerknęła na słońce. Było w zenicie. A może pomyliła daty? Nerwowo przygryzła kciuk. Chwyciła przypadkową przechodzącą kobietę za ramię. Miała ładną niebieską sukienkę i szarą pelerynę.
- Przepraszam bardzo - powiedziała do zaczepionej kobiety. - Jaki dziś mamy dzień?
Błękitna spojrzała na nią jak na idiotkę i rzekła:
- A skądżeś się urwała? Trzeciego elevender. Może jeszcze rok spieszno ci wiedzieć?
-Tak, poproszę...
Kobieta strząsnęła trzymającą ją za ramię rękę.
-Wariatka! - wykrzyknęła. - Mamy sto czterdziesty szósty rok siódmej ery!
Po tych słowach błękitna podwinęła kieckę i uciekła truchcikiem.

Dziewczyna stojąca na kei westchnęła cicho, poprawiła czarny płaszcz i rąbek ciemnofioletowej sukni. Zaczynała być wściekła. Uderzyła kilka razy obcasami w podłoże. Było zimno jak na elevender, najcieplejszą porę roku. Spodziewała się gorąca, duchoty i kobiet w zwiewnych sukniach, nie w skórzanych płaszczach.
Poczuła dotyk na ramieniu i odwróciła się, nadal ze złością na twarzy. Przed nią stał poczciwy starzec w zielonym mundurze z wyszytymi na piersi złotymi skrzydłami, znakiem kurierów. Nie zdążyła zrobić dobrego wrażenia. Mężczyzna sapnął i cofnął się dwa kroki wystraszony jej wściekłością. Drżącym głosem spytał:
- Czy to pani Evra Zahirya Barouqe van Furya?
- Tak - odrzekła chłodno.
Kurier wyciągnął w jej stronę białą kopertę ze złotym lakiem i wygrawerowanym łabędziem. Niecierpliwie złamała pieczęć i zaczęła czytać.

Kochana Siostro!
Mam nadzieję, że dostajesz ten list na czas. Niestety nie uda mi się przypłynąć do Cerram w umówiony dzień, mój statek "Łabędzi Śpiew" został uszkodzony na morzu. Wraz z załogą musieliśmy zmienić nasz kurs na najbliższy port, w Daewess. Naprawy potrwają co najmniej miesiąc. Bardzo Cię przepraszam, ale nie mieliśmy na to wpływu.
Bądź pozdrowiona.
Twój Brat cioteczny
Lionel as Velheard

Evra z wściekłością zmięła list w kulkę i cisnęła go pośród fale. Przerażony kurier czmychnął jej z pola widzenia. Zamaszyście podwinęła suknię i ruszyła na poszukiwanie transportu. Po ledwie kilku minutach szukania dostrzegła niedomytego mężczyznę w obskórnym stroju przy tablicy głoszącej: Przewóz osób w zamian za dobra materialne jak i pomoc na statku.

Podeszła do ogłoszenia i zagadnęła do faceta:
- Dokąd płyniecie?
- Vassiren - odparł nie patrząc na nią.
- Z kim mam rozmawiać o cenie transportu?
- Ze mną - podniósł wzrok. - Kajuta kosztuje 1050 Migońskich Koron.
- Nie mam pieniędzy.
- Umiesz szyć? Gotować? Sprzątać?
- Tak.
- To wpisz się do księgi - rzekł, poczym podał jej brudny, lekko przemoczony notatnik i kawałek węgla.
Nabazgrała w tej pseudo księdze swoje nazwisko. Facet się zaśmiał.
- Skąd takie imię?
- Płyniecie do Vassiren, najważniejszego portu w Catalunyi i nie znacie tamtejszych zwyczajów? - spytała kpiąco.
- Ah, tak, przypominam sobie. U kobiet drugie imię po matce, trzecie po babce, nazwisko po ojcu, a drugie nazwisko po mężu. Ale wygląda na to, że męża nie masz.
- Ano nie mam - odrzekła lakonicznie.
- Witaj na statku - pokazał jej swoje żółte zęby w krzywym uśmiechu i podał jej spracowaną dłoń.
Uścisnęła ją niepewnie i rzuciła okiem na statek. Był brudny, rozwalający się, zaniedbany. Na burcie widniała nazwa statku, "Tania Jadźka".
- Hmm... - Mruknęła do brudasa. - Jakże adekwatna nazwa do jakości i wyglądu tej łajby.
Facet zarechotał i wskazał jej gestem trap.
- Zapraszam, księżniczko.
Weszła na statek pełna najgorszych przeczuć.


Westchnęła. Od metodycznego szorowania pokładu bolały ją plecy, barki i dłonie. Pracę przerwał jej krzyk jednego z majtków:
- Ziemia na horyzoncie!
Evra poderwała się jak oparzona by podbiec do burty. Potknęła się o wiadro z mydlinami i nastąpiła sobie na suknię. Runęła jak długa. Przyzwyczajona do swojego pecha, ciągłego przewracania się i bycia ofiarą licznych kradzieży, wstałą, otrzepała się i ruszyła w stronę relingów. Wytężyła wzrok i dostrzegła w oddali zieloną plamę lądu. Szturchnęła stojącego obok żeglarza w ramię i zapytała:
- Czy to już Vassiren?
- Tak - uśmiechnął się. - Przy dobrym wietrze dotrzemy tam za kilka godzin.
O ile wcześniej nie złapie nas sztorm - pomyślała z goryczą Evra. Ponoć "Tania Jadźka" była jednym ze statków, które spotykało najmniej nieszczęć. Kapitan "Taniej Jadźki", Uwer Czarny, był bardzo przesądny. Wszystkim kobietom na statku kazał nosić suknie, 'oczko' był młodą dziewczyną, wszędzie pałętały się koty, dolny pokład był niemal cały wypełniony beczkami z mocnym skegerskim trunkiem - derą, a także kandyzowanymi cytrusami. Na dolnym pokładzie pośród wszystkich tych beczek spała załoga i ci, którzy zamiast płacić za kajutę zgodzili się przacować na statku. Sam Uwer miał trzy złote zęby, szlachetny kamień w uchu, mnóstwo warkoczyków w bujnej czarnej brodzie. Posiadał także dwie niebieskie papugi. Evra uważała te wszystkie zabobony za śmieszne i idiotyczne. Pomimo tego, że łajba i kapitan byli zaopatrzeni w tyle odpędzających pecha przedmiotów, podczas dwadzieściasiedmio dniowego rejsu złapały ich już cztery sztormy, co na spokojnym Lisyryjskim Morzu się przaktycznie nie zdarza. Evra była pewna, że to przez nieszczęcie nieopuszczające jej na krok.

Odwróciła się od burty i poszła w stronę rufy statku, by zejść do kambuzu. Postanowiła zignorować rozlane mydliny, zetrze je z pokładu ktoś inny. Los jednak miał dla niej inne plany. Gdy Evra przechodziła obok przewróconego wiadra, poślizgnęła się na rozlanej wodzie i upadła boleśnie obijając sobie łokieć i biodro o deski pokładu. Skrzywiła się z bólu i podniosła się spowrotem na nogi. Złorzecząc podreptała pod pokład, do kuchni.

Po otworzeniu drzwi uderzyła ją fala gorąca i para wydobywająca się z postawionych na ogniu garnków. Kambuz był najcieplejszym miejscem na statku. Lubiła dyżury w kuchni, nie pracowała wtedy na słońcu i dobrze wiedziała co ma robić, choć pech nękał ją i tam. Raz na jakiś czas wpadała jej do zupy solniczka lub wylewała pół gara na siebie. Zapach kuchni kojarzył jej się z domem. Przemknęła ostrożnie między blatami i paleniskami. Uniosła pokrywkę jednego z garnków i pochylając się nad nim, rąbnęła czołem w krawędź wiszącej szafki z przyprawami. Jęknęła i pomasowała bolące miejsce. Wzięła z blatu łyżkę, zamieszała zawartość garnka i spróbowała. Oparzyła się w język.
- Niezłe - powiedziała do siebie i włożyła łyżkę do naczynia. Wzięła gar za oba ucha i postawiła na palenisku. Zupa zabulgotała. Usiadła na najbliższym blacie i zamachała w powietrzu nogami. Zamknęła oczy i nasłuchiwała.
Po dłuższej chwili usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi i miękkie kroki. Uśmiechnęła się mimowolnie i otworzyła oczy. Przed nią stała ruda kobieta o wesołych zielonych oczach w prostej szmaragdowej sukni i białym fartuchu.
- Wendalyn - szepnęła Evra.
- Znów zapomniałaś fartucha - zganiła ją dziewczyna i podała jej białe ubranie. Evra przyjęła je z wdzięcznością i założyła. Zaraz potem poprosiła:
- Zawiążesz mnie w pasie?
- Jasne.
Wendalyn chwyciła troczki fartucha i zawiązała ję w ładną, mocną kokardę.
- Dłucho trzymasz na ogniu tę zupę? - Zapytała.
- No, jakiś czas. A co?
- Już chyba pora karmienia tych małp - przewróciła oczami. Evra zaśmiała sie.
- Dobra, wezmę ten garnek, bo znów wylejesz na siebie całą zupę. Weź miski.
Evra nie spierała się. Otworzyła dużą, drewnianą szafę i wyjęła z niej potrzebną ilość naczyń. Wendalyn postawiła sobie gar na biodrze i swobodnie lawirowała między stołami, a jej towarzyszka miała z tym niemały kłopot. Evra parę razy omal się nie przewróciła.


CDN~
Powrót do góry Go down
Rose666
Przyjaciel Zagrody
Rose666


Nick w grze : Alvienne
Liczba postów : 546
Dołączył : 12/05/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostSob Lis 12, 2011 11:01 am

Fajne Wink Czekam na ciąg dalszy.
Powrót do góry Go down
http://www.howrse.pl/joueur/fiche/?id=2224054
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Lis 25, 2011 1:17 pm

Ciąg dalszy~
[...]Na statku nie było żadnej stołówki czy jadalni - wszyscy, z wyjątkiem oficerów, kapitana i pełniących wahtę żeglarzy, zbierali się przed kuchnią i dostawali miskę z ciepłą strawą do ręki. Przed kambuzem stała już długa kolejka składająca się z brudnej załogi, pasażerów i służących. Evra podawała im miski, a Wendalyn nalewała do nich parującą zupę. Gdy skończyły nalały sobie również i nie zaprzątały sobie głowy roznoszeniem obiadów żeglarzom, którzy nie zeszli. Klucz do kamuzu miała tylko ona, Wendalyn i kapitan, który po powrocie jadł z oficerami i innymi żeglarzami pomagającymi w czasie obiadu na statku.
Po obiedzie jak zwykle ruszyły na górny pokład, na bocianie gniazdo i jak zwykle usłyszały sprośne komentarze i propozycje pod swoim adresem. Zignorowały je i weszły odwiedzić 'oczko', osobę która z wysoka wypatruje lądu i nieprzyjaciela. Funkcję oczka pełniła od sześciu lat Nixxo, ale wszyscy wołali na nią Nix. Budowa jej ciała, kolor skóry, oczu i włosów wskazywały na jej Veahańskie pochodzenie, ale nigdy nie mówiła o swoim ojczystym kraju. Zwłaszcza, że miała tylko 16 lat, więc skoro w wieku 10 lat zdecydowała się pracować na tej obskórnej łajbie nie mogła mieć najmilszych wspopnień z dzieciństwa.
Wendalyn i Evra przywitały się z nią i usiadły w ciszy. Nix weszła wyżej, a wiatr rozwiał jej srebrzystobiałe włosy. Po chwili zanuciła cicho smutną żeglarską pieśń o żelaznym piecyku i zimnie Veah, o żeglarskiej doli.

Żelaznego pieca blask,
Wokół ludzi ciasny krąg,
Podła dziura, zapomniany świat,
Zimne ręce, wiatr i mrok.

Czasem opowieść swoją snuje ktoś,
Bywa, że fantazję ma,
Gdy opowiada, nie domyślisz się,
Gdzie prawda, a gdzie fałsz.
O kopalniach, o dziewczynach,
O kanionach pośród skał,
A kiedy mówi, jego oczy
Błyszczą w mroku zimnych ścian.

Zimno, aż czasem chce się wyć,
Czasem w myślach błądzi strach.
Codzienny marsz, zmrożony śnieg,
Lodowy deszcz, cholerny wiatr.
I tak przez siedem dni w tygodniu,
Smutne noce, dera, grog,
Czasami bójka, rozkwaszony nos,
Kiepskie życie, gorzki los.

Gdy skończy się polarna noc
I nadejdzie długi dzień,
Przypłyną kumple, będzie grog i śpiew,
Znów popłynie w żyłach krew.
Przeklętą dziurę wreszcie rzucę,
Podłej budy trzasną drzwi,
Zabiorę z sobą pieca blask,
Który w sercu się tli.

Ucichła. Miała taki piękny, melodyjny głos. Evra zauważyła, że przed nimi maluje się już port, bielą się i błyszczą w słońcu żagle zacumowanych statków, lekko kołyszą się na wodzie. Wyszła z bocianiego gniazda i zaczęła zsuwać się po olinowaniu. Poślizgnęła się i noga wpadła jej między liny aż po kolano. Wisiała do góry nogami zawieszona na olinowaniu za jedną nogę. Złapała liny i uniosła się z cichym sapnięciem wysiłku, Uwolniła nogę. Postanowiła zchodzić jeszcze ostrożniej. Znów omsknęła się jej noga, ale tym rzem zsuwała się z lin w niekontrolowanym tępie jednocześnie je trzymając. Mocniej zacisnęła dłonie by zmniejszyć pęd i resztką siły woli powstrzymywała się od puszczenie lin i wrzeszczenia. Udało jej się wyhamować dopiero kilkadziesiąt centymetrów nad pokładem. Zeskoczyła z olinowania i spojrzała na swoje pieczące, odparzone od tarcia o liny, dłonie. Poczekała na Wendalyn, a Nix została na górze i znów posłała w niebo słodkie dźwięki pieśni. Wendalyn chwyciła ręce Evry i krytycznie obejrzała rany.
- Wiedziałam, że znów coś sobie zrobisz - powiedziała i wyciągnęła spod sukienki klucz do spiżarni.
- Idź się spakować, zaraz do ciebie przyjdę - dodała. Evra posłusznie zeszła pod pokład po swoje reczy, ale nie bardzo miała co pakować. Miała tylko płaszcz, rękawiczki i buty, więc wszystko zakładała na siebie.

CDN~

Wiem, że krótkie, ale czasem mogę stracić 'wenę' nawet na przepisywanie i nie mogę zmusić się do przepisania z zeszytu nawet jednej litery. Po prostu nie i koniec. ^^"

PS. Nie ja pisałam tą piosenkę. Znalazłam ją gdzieś w internecie. Zmieniłam tylko jedno słowo - tam gdzie jest 'dera' w oryginale była 'whisky', ale jak wiadomo z mojego poprzedniego opowiadania, dera to mocny skegerski trunek. Mogłabym przygotować listę krajów z najważniejszymi stolicami itp, a potem dodać obyczaje i różne dodatkowe informacje. Mam już pierwowzór Catalunyi.
Powrót do góry Go down
Rose666
Przyjaciel Zagrody
Rose666


Nick w grze : Alvienne
Liczba postów : 546
Dołączył : 12/05/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Gru 02, 2011 10:57 am

Świetne ^ ^ Ubóstwiam Cię.
Powrót do góry Go down
http://www.howrse.pl/joueur/fiche/?id=2224054
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Gru 02, 2011 1:36 pm

Dzięki :3
Powrót do góry Go down
Pati...xd
Przyjaciel Zagrody
Pati...xd


Nick w grze : Pati...xd
Liczba postów : 4498
Dołączył : 01/08/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Gru 02, 2011 1:46 pm

Świetne. Masz talent Taka tam... Historyjka w odcinkach 4129996615
Powrót do góry Go down
http://www.howrse.pl/joueur/fiche/?id=3288
Shineee.
Nowy
Shineee.


Liczba postów : 33
Dołączył : 07/12/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Gru 16, 2011 9:30 am

nie przeczytałem -.-, ale mi się podoba
Powrót do góry Go down
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Gru 16, 2011 2:12 pm

Shineee.: Uuuahh...? Rozumiem, że po przeczytaniu kawałka jesteś w stanie określić jakość całej opowieści?
Powrót do góry Go down
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Gru 23, 2011 11:43 am

Czas na ciąg dalszy. A poza tym: zaczęłam pisać fanbooka do Kuroshitsuji, ale na razie mam jedną stronę ^^" Pewnie będę pisać trochę w dni wolne Razz

[...]
Ubrała się i wtedy wróciła Wendalyn. Trzymała słoik ze smalcem.
- Zawsze muszę cię ratować - powiedziała i niecierpliwie ściągnęła Evrze rękawiczki. Odkręciła słoik i wsmarowała tłuszcz w oparzenia koleżanki. Wcisnęła jej z powrotem rękawiczki na dłonie i poklepała ją po plecach.
- Żegnaj - rzekła.
- Nie wyjdziesz ze mną i mi nie pomachasz? - Evra była nieco rozczarowana.
- Oj, daj spokój. Jeszcze się rozpłaczę. A przecież wszyscy wiedzą, że kobiety ze Skegerii nie płaczą i mają mocne głowy.
Evra zaśmiała się.
- Wobec tego żegnaj - Podała jej dłoń. Wendalyn spojrzała na nią krzywo.
- Zaboli, jak ją uścisnę.
- Racja - Vassirianka nieśmiało cofnęła rękę. Wendalyn znienacka mocno ją objęła i wyszeptała do ucha:
- Bywaj. Już się nie zobaczymy.
Odsunęła się od niej.
- Bezpiecznej podróży do domu - powiedziała Evra na pożegnanie. W odpowiedzi koleżanka klepnęła ją otwartą dłonią w pośladek. Evra pisnęła teatralnie, zaśmiała się i pomachała Wendalyn.
Weszła na górny pokład zostawiając towarzyszkę w samotności. Wiatr bawił się jej długimi złotymi włosami. Cumowano już statek i rozkładano trap. Nareszcie dom. Vassiren - pomyślała Evra podziwiając niesamowicie piękną panoramę najważniejszego portu Catalunyi. Dołączyła do tłumu pchającego się w stronę trapu.

~CDN

Wybaczcie, że tak krótko. Jako bonus dodaję opis zawarcia sojuszu między dwiema królowymi. Nie, nie ma to związku z powyższą historią. Smile

Był mroźny i ulewny wieczór. Everain rozsiadła się na swoim tronie i czkała na gościa. Bawiła się swoją koroną i rozmyślała o sprawach swojego królestwa. Deszcz monotonnie bębnił o dach zamku. Jasna błyskawica przecięła niebo lśniącą smugą i rozdarła grzmotem zawodzenie ulewy. Uwagę królowej zwrócił dźwięk kroków, odbijający się po komnatach i korytarzach. Idąca osoba stanęła obok władczyni i ukłoniła się.
- Już przybyli – powiedziała i podała królowej płaszcz. Everain powoli wstała i pozwoliła, by służąca pomogła jej się ubrać. Niedbale rzuciła koronę na posadzkę i ruszyła w stronę głównej bramy zamkowej. Usłyszała rżenie koni, stukot ich kopyt.
Gdy razem ze służką wyszły na deszcz, dołączył do nich wysoki, muskularny mężczyzna odziany w srebrną, błyszczącą zbroję. Był to przywódca osobistej przybocznej gwardii królewskiej. Ze stojącego na dziedzińcu powozu wysiadła kobieta ubrana w bogato zdobioną, długą, brązowo-zieloną suknię. Zdjęła kaptur i Everain dostrzegła, że niewiasta również nie ma korony. Obie, ciągnąc po ziemi swoje suknie, co było niezgodne z królewską etykietą, podeszły do siebie i wykonały przepisowy ukłon. Stały tak chwilę bez ruchu, a potem jednocześnie rzuciły się sobie na szyje i złączyły się w siostrzanym uścisku. Kiedy odchyliły się od siebie Everain powiedziała:
- Witaj w Zamku Seirth Slytha, Sanaphio. Dawno cię nie widziałam.
Sanaphia wciąż nie mogła uwierzyć, że się spotkały. Po tylu latach znów mogła przebywać ze swoją przyjaciółką. Mimo, że nie były spokrewnione, poddani obu władczyń mogli by przysiąc, że są siostrami - wyglądały niemal identycznie. Obie żałowały, że nimi nie są, ale nie przeszkodziło im to spędzić razem dzieciństwa. Jak za dawnych czasów, dziś ponownie miały złączyć swoje królestwa.
Sanaphia podążyła za Everain prowadzącą ją do swojego zamku. Powoli przechodziły przez ciemne, gotyckie komnaty aż napotkały stare, ogromne, żelazne drzwi. Everain z siłą, o którą nikt by jej nie podejrzewał, otworzyła ciężkie wrota ukazując zebranym długi, ciemny korytarz prowadzący w mroki podziemi.
- Zostańcie tu - zwróciła się do służby. Sama zaś wzięła srebrny świecznik stojący we wnęce w ścianie korytarza. Odpaliła umieszczone w nim świece od pochodni służącej. Poprowadziła Sanaphię kamiennymi schodami w dół, w głąb zapomnianych, najciemniejszych czeluści lochów i piwnic zamku Seirth Slytha. Wszędzie roznosił się zapach wilgoci i pleśni, szczury umykały spod nóg idących kobiet. Everain wydawało się, że schodzą wieczność. Na samym dole schodów zobaczyły kolejne drzwi, jeszcze cięższe i bardziej pancerne od poprzednich. Everain jednak otworzyła je jednym pchnięciem. Sanaphia miała wrażenie, że drzwi same ugięły się woli pani zamku i otworzyły zanim je dotknęła, zapraszając do środka i oddając niemy hołd królowej. Weszły do komnaty zbudowanej na planie okręgu, na zakrzywionych ścianach wisiało kilkanaście jednakowych, okutych srebrem luster. Władczyni Laphelii spojrzała na posadzkę i przyłożyła obie dłonie do ust jakby miała zaraz wrzasnąć lub zwrócić zawartość swojego żołądka. Podłoga była ozdobiona czerwonym pentagramem dotykającym wszystkimi ramionami ściany.
- Tak, to krew - odpowiedziała na nieme pytanie Sanaphii Everain nawet na nią nie patrząc. - Ludzka.
- Czy... czy my musimy to tak robić? Przecież i tak pomagamy sobie bez sojuszu... - Drżącym głosem powiedziała Sanaphia.
- Tak.
- Czemu?
- Nasz sojusz zyska na wartości na arenie międzynarodowej. Zwłaszcza gdy nie będzie można go złamać ani od niego odejść.
Everain cicho stanęła po środku pentagramu i dłonią dotknęła swojego serca. Zanim przymykała błękitne oczy, Sanaphia dostrzegła w nich jeszcze fioletowy blask. Długie blond włosy Everain uniosły się, zalśniły srebrzysto i natychmiast sczerniały. Jak za dotknięciem magicznej różdżki czarne pukle opadły z powrotem na plecy Everain i przybrały swój dawny kolor. Nad jej głową pojawił się mały ognik oświetlając wszystko upiornym blaskiem. Sięgnęła po niego i przybrał w jej dłoni prostopadłościenny kształt. Gestem dłoni nakazała przyjaciółce podejść. Królowa Laphelii zobaczyła, że świecący ognik ukształtował się w szkatułkę o lustrzanych ścianach, obitą srebrem na krawędziach. Z wieka ziała czarna otchłań onyksu niczym złe oko demona. Kobiety jednocześnie chwyciły za kamień i onyks zapłonął białą błyskawicą światła. Szkatuła skurczyła się w sobie i rozpłynęła w bulgoczącą plazmę otaczającą dłonie władczyń. Bąble i pęcherze tworzące się na powierzchni bezkształtnej masy uformowały ją w smoka łączącego ręce Sanaphii i Everain. Nadgarstek Sanaphii oplótł ogonem, a Everain swoją giętką szyją. Szyja i ogon smoka powoli lecz nieustępliwie zaciskały się. Stworzenie zelżyło uchwyt gdy na nadgarstki kobiet wypłynęła krew, która strużkami spłynęła na posadzkę. Wraz z uderzeniem kropel posoki o ziemię smok rozwarł swą paszczę, a w myśli władczyń wdarł się mentalny okrzyk przekazujący słowa przysięgi, które zanuciły unisono. Cała komnata zadrżała od nisko wyśpiewanych słów.

Home is behind the world ahead.
And there are many paths to tread.
Through shadow to the edge of night,
Until the stars are all alight...

Mist and shadow,
Cloud and shade,
All shall fade...
All shall fade...

Smok zadrżał i rozdwoił się. Dwie bestie o lustrzanych łuskach skurczyły się gwałtownie i osiadły na serdecznych palcach lewych dłoni Sanaphii i Everain tworząc bliźniacze pierścienie. Gdy tylko ostały się na palcach kobiet, przez ciała władczyń przeszedł prąd. Krew wciąż ściekająca z ich dłoni cofnęła się i zaczęła tworzyć mistyczne kształty. Kiedy każda z nich miała już znak, krew wchłonęła się w ich skórę i pozostawiła po sobie perłowobiałe blizny. Everain i Sanaphia przysunęły do siebie swoje dłonie. Blizny były identyczne. Sojusz został zawarty.
Powrót do góry Go down
Natusia:)
Już coś wie
avatar


Liczba postów : 195
Dołączył : 14/09/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Gru 23, 2011 10:00 pm

ŚWIETNE masz do tego wielki, wielki talent. Pewnie lubisz także CZYTAĆ książki.
Powrót do góry Go down
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostSob Gru 24, 2011 10:19 am

No jasne ^^. Kocham czytać.
Powrót do góry Go down
Shineee.
Nowy
Shineee.


Liczba postów : 33
Dołączył : 07/12/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostNie Gru 25, 2011 5:21 am

Yakumona: Bo ja jestem wszechwiedzącym pokemonem^^
Powrót do góry Go down
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostNie Gru 25, 2011 2:24 pm

;D
Powrót do góry Go down
Yakumona
Już coś wie
Yakumona


Liczba postów : 248
Dołączył : 31/10/2011

Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipostPią Lut 17, 2012 3:40 am

Założyłam bloga: rag.bloog.pl

Na razie tam same nudy, bo choruję na lenistwo. Ok, wróćmy do tego, że jest to temat na podforze o pisaniu, więc wrzucę początek fanfika do książek "Eon - powrót Lustrzanego Smoka" i drugiej, ostatniej części "Eona - Ostatni Lord Smocze Oko". Wybaczcie, ale jeśli ktoś nie czytał, to wątpię żeby ogarnął.

Byłam wściekła. Z premedytacją głośno tupałam ciężkimi, skórzanymi butami. Odgłos moich kroków odbijał się od kamiennych posadzek i ścian pałacu, pędził po komnatach i docierał do każdego ucha przekazując wiadomość: "Córka cesarza znów jest zła i gotowa rozszarpać każdego kto się jej nawinie". To trzymało mieszkańców pałacu i gwardzistów z dala ode mnie. Szłam główną nawą dumnie, wyprostowana, z uniesioną do góry głową i z zaciśniętymi pięściami. Po prawej i lewej stronie miałam rzędy czerwonych, marmurowych kolumn zdobionych złotymi rysunkami. Zza jednego z filarów wyszła mi na przeciw bogato ubrana kobieta. Zatrzymałam się. Podeszła do mnie, pogłaskała mnie opiekuńczo po złotych włosach i zapytała patrząc mi w oczy:
- Miyu, córeczko, o co poszło tym razem?
Mocniej zacisnęłam pięści i zgrzytnęłam zębami. Spuściłam wzrok i z trudem przełknęłam łzy.
- O to, że chciałby mieć inną córkę, a najlepiej syna.
Dotknęła mojego policzka.
- Kyogo na pewno tak nie powiedział.
- Ale ja tak to odczułam! - Wrzasnęłam jej w twarz. - Zrobił mi wykład na temat tego, że zamiast siedzieć w sukni w pałacu, latam po lesie w portkach.
- Może ma rację...
- Nie! - Gwałtownie odepchnęłam jej rękę. - Mam tego dość! Jestem córką cesarza i ostatniego lorda Smocze Oko, a nie mogę nawet robić tego co byle wieśniak!
Moja mama zmarszczyła brwi.
- Teoretycznie masz rację... Ale kultura naszego kraju, gdzie kobieta jest podporządkowana mężczyźnie, łamie niepokorne i niezależne duchy, takie jak ty.
- Jestem silna, nie dam się stłamsić. Nigdy! - Hardo uniosłam podbródek.
- Też tak kiedyś myślałam o sobie - odpowiedziała gorzko moja mama. Znałam całą jej historię ze szczegółami, więc potrafiłam pojąć czemu wątpi w swoją siłę.
- Czy mój ojciec zawsze był taki? - Zapytałam. - Wydaje mi się, że nieustannie potrzebuje okazywać innym swój autorytet.
- Dobrze ci się wydaje, ale nie, kiedyś taki nie był - tym razem to była lady Smocze Oko opuściła wzrok.
- Kiedy się zmienił?
Spojrzała mi w oczy i szepnęła:
- Po stracie perły.
Zamurowało mnie. Wszystko zaczęło do siebie pasować. Po oddaniu smokom perły, ich jaja, cesarz stracił symbol władzy i bał się, że ją utraci. Okazywał każdemu swoją wyższość, bo myślał, że bez perły jest mniej cesarski. Pokręciłam głową. Jakże się mylił.
Usłyszałam szczęk zbroi i razem z matką odwróciłyśmy głowy w kierunku źródła odgłosu.
- Najjaśniejsza pani, lady Miyu - powitał nas gwardzista i zgiął się w pokłonie.
- Wstawaj - szorstko nakazała moja mama - Ile razy mówiłam ci, żebyś zwracał się do mnie po prostu "lady Eono"?
Uśmiechnęłam się pod nosem. Bądź co bądź skądś musiałam mieć ducha buntowniczki. Kyogo był bardzo oddany kulturze, więc to Eona przekazała mi go w genach. Nie cierpiała być tytułowana, ale nie miała innego wyjścia - uroki naszego kraju.
- Nie wiem, najjaśniejsza pani.
Eona westchnęła.
- Od teraz masz zwracać się do mnie "lady Eono". Żeby nie było niedomówień: to rozkaz! - Powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Tak jest, najjaśniejsza lady Eono.
Przyłożyła dłoń do czoła w geście rezygnacji.
- No dobrze, niech będzie w ten sposób. Co chciałeś?
- Jego Cesarska Mość wzywa do siebie najjaśniejszą lady Eonę.
Odwróciła się do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Cóż, idę - uśmiechnęła się. - Porozmawiam z nim.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i skierowała się do cesarskich komnat. Gwardzista spojrzał się na mnie dziwnie. Wiedziałam co było tego sprawą, więc zerknęłam na niego spode łba. Cofnął się kilka kroków, a ja, jeszcze bardziej zła, pobiegłam do ogrodu. Wszyscy traktowali mnie takim wzrokiem. Nie wierzyli, że jetsem córką lady Eony i cesarza Kyogo. Mieli swoje powody. Miałam zupełnie odmienny kolor oczu, skóry i włosów niż moi rodzice. Ja miałam niemal białą karnację, złote włosy i błękitne oczy. Medyk, który mnie badał stwierdził, że to za sprawą hua, które zmieniło mi lekko geny. Najśmieszniejsze było to, że gdy miałam ukryte włosy i zamknięte oczy każdy mógłby dać głowę, że jestem prawdziwą córką cesarskiej pary, tylko taką bladą. Miałam twarz mamy, ale była w niej władczość i siła mojego ojca.
Przemknęłam przez ogród i przeskoczyłam nad murkiem. Jak na złość wpadłam na lady Delę. Chyba tylko ona była pewna, że faktycznie jestem dzieckiem Eony i Kyoga. Ujrzałam wymuszone zdziwienie na jej twarzy gdy mnie spostrzegła.
- Lady, co tu robisz? - Zapytała. - Za ćwierć dzwonu masz lekcję sztuki.
Zgrzytnęłam zębami. Wiedziała, że zamierzałam się z niej zerwać, mimo, że tego nie okazywała.
- Szłam okrężną drogą, żeby trochę poćwiczyć kondycję, lady - skłamałam bez zmrużenia oka.
- Och, więc to tak? Dobrze się składa, równierz idę w tamtą stronę. Odprowadzę cię - delikatnie ujęła mnie pod ramię.
Nie miałam wyboru. Powlokłam się z nią na lekcje.
Cesarz uważał, że powinnam posiąść jak najwięcej umiejętności, więc mój dzień składał się głównie z nauki. Uczyłam się sztuk walki, łucznictwa, jazdy konnej, logiki, matematyki, literatury, śpiewu, tańca, malarstwa, pisarstwa, gry na harfie, sztuki wojennej, podstaw medycyny i zielarstwa, czyli wszystkiego co mogło mi się kiedyś przydać. Z lady Delą ćwiczyłam również pismo kobiet, z inicjatywy mojej matki. Mistrz Tozay twierdził także, że jestem urodzonym taktykiem, jak moi rodzice i to właśnie z nim uczyłam się sztuki wojennej, przybliżał mi też mądrości Xsu-re. Kiedyś spytałam się Kyogo dlaczego wybrał mi akurat taki rodzaj zajęć. Powiedział, że mam niesamowity talent aktorski i umiejętność kłamania, a także wybierania najlepszych rozwiązań i wyciągania wniosków, więc chce, żebym w przyszłości została dowódcą jego tak zwanego "oddziału Yuus". Był to prestiżowy oddział szpiegów-cieniobójców - składał się z najlepszych szpiegów w kraju, całkowicie lojalnych cesarzowi, a ponadto idealnie nadających się do cichych zabóstw na zlecenie, byli doskonałymi mordercami. Co prawda większość zwykłych żołnierzy uważała, że oddział Yuus to zwykła bajka, ponieważ należącym do tego oddziału nie wolno było nic zdradzić na jego temat, nawet tego, że w nim są. Dodatkowo był to jedyny oddział, w którym mogły być kobiety.
Nim się spostrzegłam, stałyśmy z Delą przed Ogrodem Księżycowym, w którym odbywały się wszystkie moje lekcje. Na lekcji sztuki musiałam znosić pięciu moich nauczycieli: Mistrza Rou od literatury i pisarstwa, Mistrzynię Chio od tańca, Mistrzynię Hayami od śpiewu, Mistrzynię Larię od harfy i Mistrza Se-Vre od malarstwa. Ci nauczyciele lubili ze sobą przebywać, więc musiałam wytrzymywać z całą piątką jednocześnie. Podczas gdy jeden z nich mnie uczył, reszta obserwowała moje wysiłki i zabawiała się rozmową. Nie cierpiałam tego, zwłaszcza, że odnosili się do mnie jak każdy inny - z pogardą, jakbym nie była prawdziwą córką cesarza i Eony, tylko jakimś bękartem. Oddali mi przepisowy pokłon i podszedł do mnie Mistrz Rou. Przez dwa i pół dzwonu prawił mi na temat moich błędów w pisanych przeze mnie tekstach i porównywał je do twórczości znanych, wybitnych pisarzy przy okazji ucząc mnie o nich. Następnie Mistrz Se-Vre pomagał mi określić mój styl malarstwa. Stwierdził, że umiem wystarczająco dużo by zacząć malować własne dzieła. Powiedział również, że do tego potrzebuje swojego niepowtarzalnego stylu i charakteru kreski. Mistrzynia Laria kazała mi improwizować, a w międzyczasie Chio tańczyła do granej przeze mnie melodii, natomiast Hayami śpiewała. Te trzy kobiety były jak siostry i kochały lekcje ze mną. Raczej nie przeze mnie, tylko przez to, że nie zabraniałam im łączyć swoich sztuk. Przez bite siedem i pół dzwonu jedna śpiewała, druga tańczyła, a trzecia grała na harfie. Co dwa i pół dzwonu ja zmieniałam sztukę i robiłam to, co jedna z nauczycielek. Rou i Se-Vre mieli za to darmową rozrywkę. Pod koniec zajęć wręcz kipiałam ze złości. Akurat śpiew, malarstwo i literaturę lubiłam, ale tańca nienawidziłam, a harfa, szczerze powiedziawszy, była mi obojętna. Musiałam się wyładować. Bez pożegnania uciekłam po skończeńu jakiegoś koślawego tańca, którym tak zachwycała się Mistrzyni Chio.
Popędziłam do stajni. W biegu porwałam ogłowie, kołczan, mój łuk i wpadłam do boksu mojej klaczy, Namidy. Pogładziłam jej karą łopatkę i przytuliłam się do jej piersi. Napawałam się jej zapachem, ciepłem i bliskością. Oddychałam powoli, w rytm oddechu klaczy. Głaskałam jej pysk w zamyśleniu. Oparłam się czołem o jej nos i dałam jej całusa w chrapy. Zaśmiałam się i potargałam Namidzie grzywę. Cicho parsknęła i złapała mnie chrapami za nos. Po chwili zaczęła żuć moją skórzaną kurtkę i oblizała mnie po szyi. Założyłam jej ogłowie, a sobie zarzuciłam na plecy łuk i kołczan. Wyprowadziłam karą klacz na dziedziniec i usłyszałam jak ktoś mnie woła. Mimo, że byłam już mniej zła, zignorowałam krzyk i wskoczyłam na grzbiet Namidy. Wołający pobiegł za mną. Ścisnęłam klacz łydkami, która na ten sygnał przysiagła na tylnich nogach i wyskoczyła pełnym galopem. Goniący mnie zwolnił z rezygnacją, słychać to było w jego krokach. Słyszałam oddech Namidy, jej kroki. Kochałam ten stan kiedy czułam całą sobą konia, jego mięśnie pracujące pode mną. Kiedy praktycznie byliśmy jednym stworzeniem. Uniosłam się do półsiadu, co nie było dla mnie problemem na oklep po kilkunastu latach praktyki i sprężyłam moją klacz do cwału. Zmierzałam do lasu. Po drodze niemal taranowałyśmu uciekających w popłochu ludzi. Namida skoczyła nad wysokim murkiem i wpadłyśmy pędem między drzewa. Westchnęłam i zwolniłam, koń mógł nie wyrobić się z jeźdźcem przed drzewem. Chwilę jeszcze galopowałam i przeszłam do stępa. Poklepałam Namidę i wsłuchałam się w las. Ciepły wietrzyk rozwiał mi włosy, a słońce głaskało mnie po twarzy swoimi delikatnymi, jasnymi dłońmi przemykającymi między drzewami. Zamknęłam oczy i wzięłam dłęboki oddech, przesycony świeżą wonią lasu. Gdzieś nade mną ćwierkały ptaki, wyśpiewywały swoją radość.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Taka tam... Historyjka w odcinkach Empty
PisanieTemat: Re: Taka tam... Historyjka w odcinkach   Taka tam... Historyjka w odcinkach I_icon_minipost

Powrót do góry Go down
 
Taka tam... Historyjka w odcinkach
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Łzawa historyjka
» Krótka historyjka... (do 10 osób)
» Krótka historyjka 2... (do 10 osób)
» Konkurs-historyjka o nowym boskim koniu na Howrse
» Taka tam głowa...

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: ARCHIWUM :: Archiwum-
Skocz do: