-A teraz, Davim, powiedz mi co należy zrobić gdy…-mój nauczyciel odwrócił się od elektronicznej tablicy i spojrzał na mnie. X98 jest robo-pedagogiem. Siedzę na krześle przy szklanej ławie kilka metrów od niego. Udaję, że go nie widzę, że jestem tu sama.-Halo! Panienko!-Podszedł do mnie bliżej i ułożył swoje metalowe dłonie na ławce.-Jesteś dziś strasznie rozkojarzona, możesz iść szybciej.
A dlaczego mam nie być?, myślę. Przecież dziś dzień moich szesnastych urodzin. Wreszcie rodzice puszczą mnie za ogrodzenie, pierwszy raz wyjdę poza mury domu!
Z nerwów to przechadzam się po kwiecistym dywanie, który mam na podwórzu, to zwiedzam swoją willę, pomimo tego, że w ciągu tych kilkunastu lat poznałam każdy jej zakamarek. Ma ona kilka pięter nad ziemnych i tych pod ziemią. Na ostatnim, najwyższym piętrze znajduje się mój pokój. Niestety jego okna skierowane są na stronę podwórka, więc nie mogę nawet wyjrzeć co się dzieje na ulicach przed domem. Do pokoi, gdzie przez szyby można ujrzeć widoki miasta, nawet nie mam wstępu. Nie wiem dlaczego, zawsze gdy pytam rodzi… pracowników mojego ojca to nikt nie chce mi odpowiedzieć, nawet moja zaprzyjaźniona pokojówka, Amy, która pod nieobecność rodziców przemyca dla mnie słodycze. Tata nie lubi gdy jej jem. Uważa, że niszczą zęby.
Rodzice pracują niemal cały czas, są ważnymi osobistościami w rządzie, tak mówiła mi Amy. Nie mają dla mnie czasu, jednak dziś na mojej wielkiej uroczystości muszą być, obiecali.
Stoję przy lustrze i kręcę się w kółko, aby obejrzeć jak wyglądam w nowej sukni. Sięga do kolan. Jest koloru moich jasnobrązowych oczu. Kreacja była przygotowana specjalnie na tą okazję. Zakładam na nogi ciemne baletki i zjeżdżam windą na parter budynku.
Idąc korytarzem myślę co powiem rodzicom po prawie miesiącu od naszego ostatniego spotkania. Na pewno uściskam ich. To już tu. Otwieram drzwi z napisem „Sala konferencyjna” i wchodzę do wielkiego pomieszczenia. Ostawiono tam jeden, ciągnący się przez całą długość Sali, stół, a na nim ustawiono rozmaite potrawy.
Rozglądam się i szukam jasnej, uśmiechniętej twarzy matki z długimi do pasa, rudymi włosami, oraz naburmuszonego ojca. Jednak nie dostrzegam nikogo z nich. Podchodzi do mnie wysoki, szczupły mężczyzna, wręcza mi kartkę i odchodzi zanim zdążę o cokolwiek zapytać.
Droga Davim,
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Niestety nie przyjdę na bankiet, mam za dużo na głowie. Będziemy świętować Twoje urodziny jutro, co powiesz na lody? Mama… Cię kochała.
Pozdrawiam,
Grover, tata.
Treść listu, niestety, nie zdziwiła mnie. Jak zwykle wszystko inne ważniejsze niż ja, przyzwyczaiłam się. Mimo to liczyłam, że się zjawi. Przed ostatnie zdanie mnie tylko zastanawia Mama Cię kochała, o co chodzi? Nie rozumiem.
Sprawnym krokiem wyminęłam stojących mi na drodze pracowników mojego ojca i wróciłam ze łzami w oczach do pokoju. Domyślam się co się stało z mamą. Nie, nie, to nie może być prawda. Położyłam się na łożu i zasnęłam.