Lubelak Administrator
Liczba postów : 2816 Dołączył : 18/01/2011
| Temat: Kiedy naprawdę wybuchło Powstanie Warszawskie? Pią Sie 01, 2014 11:37 am | |
| - Spoiler:
Wybuch powstania miał być dla Niemców zupełnym zaskoczeniem. Misterny plan wziął jednak w łeb. Wbrew powszechnemu przekonaniu walki wcale nie rozpoczęły się 1 sierpnia 1944 roku o 17:00.
Wydanie 31 lipca pod wieczór rozkazu o rozpoczęciu walk spowodowało, że do poszczególnych oddziałów zaczął on docierać dopiero nad ranem 1 sierpnia. Przyniosło to sporo utrudnień w mobilizacji. Mimo względnej gotowości bojowej AK tysiące ludzi musiało dotrzeć na miejsce zbiórki w krótkim czasie. I to niejednokrotnie z bronią.
W wielu wspomnieniach opisujących tamten dzień stały i niezwykle charakterystyczny element stanowią zastępy młodych ludzi w długich płaszczach, spod których wystają lufy karabinów. To co zauważali żołnierze AK i cywile, dostrzegać musieli również Niemcy. Ci jednak w większości nie reagowali. Niestety nie wszyscy.
Zadanie, jakich wiele
Niedługo po tym, jak minęło południe, Zdzisław Sierpiński „Świda”, razem z kilkoma swoimi ludźmi, otrzymuje polecenie przetransportowania uzbrojenia dla kompanii do punktu koncentracji. Z podobnymi zadaniami stykali się przez cały okres pracy w konspiracji. Z tą różnicą, że nigdy wcześniej nie rzucali się tak mocno w oczy. Jak pisał Stanisław Podlewski w książce „Wolność krzyżami się znaczy”:
Chłopcy kpr. pchor. „Świdy” pakują sprawnie broń w worki, niektórzy kładą peemy i pistolety wprost pod płaszcze, za marynarki lub do kieszeni. Grupkami opuszczają magazyn. Minęło południe, na ulicach panuje sierpniowy upał, jest duszno i parno.
Podczas gdy oni maszerują przez Żoliborz, dowódca wysyła im na spotkanie ubezpieczenie. Chce mieć pewność, że dotrą na miejsce. Nie może pozwolić sobie na utratę choćby jednego granatu. Nie teraz. Nie w tym dniu. Nie zdawał sobie wówczas jeszcze sprawy, jak dobrą podjął decyzję.
Nieoczekiwane spotkanie
Pierwszy idzie „Świda”, za nim gęsiego reszta. Kolby uwierają, wbijając się w okolice żeber, lufy obijają się o nogi. Nie zwracają jednak na to uwagi, rozglądając się dookoła, żeby w razie czego odpowiednio wcześnie dostrzec niebezpieczeństwo.
Nagle… nie, to niemożliwe! Nie więcej jak 60 metrów od siebie widzą nadjeżdżający samochód z żandarmami. Hełmy, na piersi charakterystyczne blachy, obok szofera siedzi oficer. Już dostrzegł Sierpińskiego i jego ludzi.
Sytuacja staje się dramatyczna. Nie ma się gdzie schować, są na otwartym terenie. Jedyna nadzieja w tym, że Niemcy ich zignorują. Młody oficer dyskretnie, jak gdyby z rezygnacją, odwraca głowę w bok, ale w tej samej sekundzie jego wzrok spotyka się z oczami kierowcy, wbitymi z nienawiścią w grupę chłopców.
W tym samym momencie, jak gdyby nie chcąc źle wypaść przed podwładnymi, sięga do kabury, wyjmuje pistolet i wrzeszczy: Halt! Hande hoch!
Samochód hamuje, wszyscy wyskakują z niego. „Świda” i inni rzucają się na ziemię. Jest 13:50. Padają pierwsze strzały Powstania Warszawskiego!
Odsiecz nadchodzi
Podczas gdy jedni i drudzy strzelają do siebie, Niemców z tyłu zachodzi ubezpieczenie wysłane dla dodatkowej ochrony transportu broni. Żandarmi zostają wzięci w ogień krzyżowy. Ich chwilową dezorientację wykorzystuje Sierpiński, który nakazuje natychmiastowe wycofanie się. Nie mogą mieszać się w żadną większą walkę. Mają zadanie do wykonania. Podrywają się więc i bez zastanowienia znikają między domami.
Strzały po chwili cichną. Niemcy, czując, że ich położenie nie jest najlepsze, decydują się na ucieczkę. Wsiadają z powrotem do samochodu i wracają tam, skąd przyjechali. Na placu boju pozostaje jedynie ubezpieczenie patrolu „Świdy”. Zdają sobie sprawę z tego, co za chwilę nastąpi: Niemcy przyślą większy oddział. Dlatego też łapią swojego jedynego rannego i również znikają.
Coraz więcej Niemców
Nieprzewidziane starcie ma fatalne konsekwencje. Na ulicy Krasińskiego rozlega się znany ryk syren i warkot samochodów ciężarowych. Nadjeżdża pogotowie policyjne, Bereitschaft des Überfallkommando. Pojazdy zatrzymują się, wysiadają z nich żandarmi. Idąc tyralierą, zaczynają przeszukiwać okolicę w poszukiwaniu wroga.
W pewnym momencie któryś z Niemców przez okienko w piwnicy dostrzega dużą grupę ludzi pobierających broń. Kiedy już szykuje się do wrzucenia do środka granatu, dostaje postrzał od jednego z żołnierzy osłaniających zbiórkę. Wybucha regularna walka.
Nie mając większych szans w starciu z silniejszym przeciwnikiem, powstańcy zaczynają się wycofywać. Traf chciał, że cały czas natykają się na kolejne oddziały niemieckie. Ponosząc spore straty, dostają się w końcu w rejon koncentracji innego oddziału z Żoliborza, który zdołał chwilowo odrzucić ścigających ich Niemców. Ci jeszcze nie wiedzą, z czym dokładnie mają do czynienia.
Napięcie rośnie
Wraz ze zbliżaniem się 17:00 liczba starć z Niemcami wzrasta. Większość ma miejsce około 16:00. Dokładnie o tej porze w Śródmieściu szykuje się do rozpoczęcia walki grupa Włodzimierza Radajewskiego „Rataja”. Zgodnie z poleceniem dowódcy już o 16:15 ma skierować się na miejsce zbiórki całego oddziału, po drodze rozbrajając Niemców. Po latach Jan Gozdawa-Gołębiowski wspominał:
Jak on [tj. wydający rozkaz „Ratajowi” – przyp. aut.] sobie wyobrażał, że sześćdziesięciu uzbrojonych ludzi z opaskami biało-czerwonymi przejdzie przez środek miasta, nie wiem. Nie zapytałem się jego, a on już nie żyje.
Z opaskami na ramionach i z bronią w ręku ludzie „Rataja” wychodzą na ulicę. Niedaleko Ogrodu Saskiego natykają się na niemieckie ciężarówki. Po chwili pojawiają się także czołgi. Oddział Radajewskiego na miejsce zbiórki dociera w efekcie nie o 17:00, a dopiero około północy.
Na początku był chaos…
Fatalny rozkaz przedwczesnego ujawnienia się i tutaj dał Niemcom czas na przygotowanie się. W efekcie wielu ludzi nie mogło znaleźć drogi do swoich oddziałów, te zaś, osłabione brakami kadrowymi i materiałowymi, traciły jakiekolwiek szanse na zajęcie swoich celów. Nieliczne sukcesy tamtego dnia utonęły w morzu niepowodzeń.
Kilka podobnych przypadków w różnych częściach miasta, w tym tuż pod nosem Komendy Głównej AK na Woli, pogłębiło chaos organizacyjny panujący od samego rana 1 sierpnia. Wszystko w myśl zasady: jeśli wydaje się, że nie może być gorzej – zawsze będzie. To hasło zdawało się przyświecać Powstaniu, jeszcze zanim na dobre się ono zaczęło.
A zaczęło się wcale nie o 17. Już prędzej o 13:50.
Artykuł w całości skopiowany Autor: Sebastian Pawlina ciekawostkihistoryczne.pl http://ciekawostkihistoryczne.pl/2014/07/31/kiedy-tak-naprawde-wybuchlo-powstanie-warszawskie/
| |
|