Takie pytanko małe (bo nie chcę zakładać osobnego wątku). W środę byłam po raz pierwszy na szkolnej strzelnicy. I pomijając problem z moją krótkowzrocznością (musiałam zdjąć okulary, żeby móc przyłożyć oko bardziej do celownika, tak więc tarczę widziałam jako białą plamkę w środku celownika, a drugi celownik (na końcu lufy) widziałam jako niewyraźny cień przysłaniający białą plamę. I tak za trzecim razem trafiłam!)
W każdym razie, wracając do tematu, po naciśnięciu spustu broń mi elegancko podrygiwała, co obracało wniwecz cały czas poświęcony na szukanie obydwu celowników i celu, bo śrut szedł najczęściej pod tarczę. Wie ktoś jak trzymać lufę aby zamortyzować te wstrząsy? Problem w tym że mam dość słabe ręce. Samo trzymanie broni, mimo opierania łokcia, w miarę bez drżenia było dla mnie dość trudne. A tego podskakiwania przy oddaniu strzału już nie byłam w stanie powstrzymać. Może to kwestia chwytu? A może powinnam celować trochę wyżej lub trochę niżej? Wszystko działo się zbyt szybko żebym mogła na spokojnie przeanalizować zachowania tego poniekąd nieożywionego przedmiotu, a ten temat mnie ciekawi. Zna się ktoś?