Po przeprowadzeniu dokładnych badań koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze, ruchów płyt tektonicznych oraz subtelnych zmian orbity, po której krąży Ziemia, naukowcy stwierdzili, że najbliższe zlodowacenie czeka nas dopiero za 1500 lat.
W 2010 roku odnotowano maksymalną koncentrację dwutlenku węgla w atmosferze. Przez ostatnie dwa lata natężenie efektu cieplarnianego jednak maleje, choć najnowsze badania pokazują, że stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze spada bardzo powoli. Nie jest to jednak powód do zmartwień, ponieważ wszystko wskazuje na to, że gazy cieplarniane chronią nas przed nieubłaganie zbliżającą się epoką lodową.
Aby określić przybliżony czas nastąpienia kolejnego zlodowacenia, uczeni skonsultowali się z grupami badawczymi zajmującymi się analizą orbity, po której porusza się nasza planeta oraz ruchów płyt tektonicznych. Ostatecznie okazało się, że przez najbliższe 1500 lat nie grozi nam nastanie kolejnej epoki lodowej.
Z przeprowadzonych badań wynika, że obecnie w atmosferze znajduje się 390 ppm (z ang. parts per million by volume) dwutlenku węgla. Przy takim stężeniu niemożliwe jest utworzenie się pokrywy lodowej. W ciągu 1500 lat zawartość CO2 może spaść do 240 ppm, a w takich warunkach może już dojść do zlodowacenia.
Naukowcy ostrzegają, że pomimo dobroczynnego, z tej perspektywy, wpływu efektu cieplarnianego, należy dalej ograniczać emisje gazów cieplarnianych. Zwiększenie temperatury planety nie powinno przekroczyć 2 stopni Celsjusza, aby nie doprowadzić do drastycznej zmiany klimatu, która spowodowałaby m.in. wymarcie wielu gatunków zwierząt oraz zwiększyłaby ryzyko występowania np. huraganów.
W rzeczywistości to nie gazy cieplarniane mają bezpośredni wpływ na ocieplenie klimatu, lecz głównie chmury i para wodna znajdujące się w atmosferze. Są one odpowiedzialne za absorpcję promieniowania podczerwonego. co oznacza, że im jest ich więcej, tym silniejszy będzie efekt cieplarniany. Gazy, takie jak dwutlenek węgla, są odpowiedzialne za podtrzymywanie efektu globalnego ocieplenia. Bez nich para wodna uleciałaby z atmosfery, co spowodowałoby nie tylko koniec ocieplania się klimatu, ale również błyskawiczne nastanie ery zlodowacenia.
Epoka lodowa jest to okres, w którym następuje powolny spadek temperatury powierzchni i atmosfery Ziemi, co prowadzi do pojawienia się grubej pokrywy lodowej. Zwykle zlodowacenia trwają około 100 tysięcy lat. W przeszłości geologicznej Ziemi następowały również "małe epoki lodowe", czyli spadki temperatury trwające około 10-20 tysięcy lat i dotykające tylko danych obszarów, a nie całej planety. Najczęściej zdarzają się w północnej części Atlantyku, jednak bywały również krótkie okresy zlodowacenia dalszych obszarów, na których znajduje się m.in. Polska. Ostatni raz zjawisko takie wystąpiło 18-11,5 tysiąca lat temu.
Według najnowszych badań w najbliższym czasie nie grozi nam ani długotrwała, ani mała epoka lodowa. Nie powinniśmy jednak bagatelizować problemów globalnego ocieplenia, by nasza planeta nie stała się jedną wielką pustynią.
AB/amo
Tekst przepisany z WP