lala299 Przyjaciel Zagrody
Nick w grze : lala299 Liczba postów : 547 Dołączył : 29/12/2011
| Temat: ,,Coś" od lali Sro Sie 15, 2012 12:06 pm | |
| Ostatnio wzieło mnie na pisanie. Zaczełam więc taki jakieś opowiedanie: - Spoiler:
Było chłodne jesienne deszczowe popołudnie. Krople deszczu dudniły o szyby niewielkiego domu. W pokoju stały regały z różnymi eliksirami poustawianymi niedbale na półkach. Przy piecu w którym tlił się ogień wylegiwał się czarny kot z wielkimi żółtymi ślepiami. Na stole stały klatki z myszami które sennie popiskiwały. Panował tu półmrok, jedynie na środek pokoju padał niewielki snop bladego światła. Stała tam dwustuletnia blond dziewczyna która nerwowo kartkowała księgę pod tytułem ,,Zaawansowane przeciw czary,, Dziewczyna miała wielkie zielone oczy przypominające szmaragdy, czerwone soczyste usta, jej długie proste blond włosy opadające na ramiona wyglądały nadzwyczajnie. Jej szczupłe ciało było przybrane w długą jasno niebieską sukienkę, z długimi rękawami. W lewej ręce trzymała długą różdżkę z niebieskim kryształem od którego biła poświata. - Niestety nic się nie da zrobić- Powiedziała zamykając grubą księgę- Zaklęcie zostało już rzucone, nie można go odwrócić . - Na pewno nie? – Zapytała zmartwionym głosem płomienisto ruda dwudziesto dziewięcio letnia dziewczyna z karminowymi ustami , głębokimi czarnymi oczami przybrana w złotą suknie. - Jak już mówiłam Kalio nic niemożna zrobić, zaklęcie rzucone czarnymi czarami raz nie może zostać odwrócone – Odparła chłodno blondynka. - Yuusi jesteś najlepszą czarodziejką w naszej wiosce a nic nie możesz poradzić? - Kalio dobrze wiesz że niemczyłam się nigdy Czarnych Czarów, jestem białą czarownicą. Zresztą Twój ojciec zabronił bawić księgą Czarnej Magii. To tylko twoja wina że rzuciłaś na siebie zły urok. Mogłaś go posłuchać. Te że za tydzień zbliżają się twoje trzydzieste urodziny i zostaniesz obdarowana magicznym darem nieznaczny że będzie to dar rzucania Czarnych Czarów. Nie zawsze dary są przekazywane z rodziców na dzieci. Te że Twoja matka i ojciec mogli rzucać czarne uroki, to nie znaczy że i ty będziesz. Możesz być zielarką, wróżbiarką, transmutować się. - Nie chce być zielarką, one mogą zrobić tylko jakieś napary i herbaty lecznice. A wróżbiarki tylko od czasu do czasu dadzą jakieś nic niewarte wróżby, bo nigdy niewiadomo o co chodzi. –odpowiedziała prawie krzykiem – ty po prostu jesteś do niczego i zawsze masz jakieś wymówki ! - Mam już serdecznie dosyć twojego narzekanie i żalenia się! Wyjdź z mojego domu! Natychmiast! – ryknęła Yuusi Kalia powiedziała coś cicho pod nosem i podeszła do haka na którym wisiała granatowa parasol, rozłożyła ją i wyszła. Na dworze było zimno – żałuje że nie wzięłam cieplejszego ubrania tak jak kazała mama – pomyślała schodząc powoli z marmurowych schodków. Schodząc myślała o tym co mówiła jej czarodziejka . Schodząc z ostatniego schodka nie zauważyła leżącego tam kamienia i potknęła się o niego. Upadła prosto w kałuże błota. Kiedy próbowała wstać cała umazała się błotem. Jej parasol porwał wiatr. Kiedy już wstała wyglądała okropnie – twarz, ręce, nogi i włosy miała w błocie, sukienkę miała porwaną, a z kolana sączyła się krew. Kiedy już się trochę otrzepała dopiero teraz zobaczyła że z okna wygląda śmiejąc się Yuusi, w ręce trzymała różdżkę, co świadczyło że to ona wyczarowała przeszkodę. Kiedy blondynka zobaczyła że Kalio patrzy się na nią szybko schowała się do domu i z trzaskiem zamknęła okno.
Kalia bała się burz, więc szybko pobiegła przed siebie nie zważając na krew sącząca się z rany. Biegnąc przez brukową uliczkę prowadzącą do jej domu natknęła się na swojego kota Bonifacego. Był on rasy perskiej, miał puszystą, lśniąca sierść koloru stalowego. Jego oczy koloru siarki lśniły w mroku. Podszedł do Kalio i radośnie mrucząc odarł się jej o nogę. - Co znowu narozrabiałeś że mama cię wyrzuciła z domu?- zapytała. Czekając na odpowiedzi patrzyła na kota z uśmieszkiem. I wtedy stało się kot przemówił ludzkim głosem: - Chciałem załapać muchę która niedawana mi spać, i kiedy już prawie ja miałem pośliznąłem się i stłukłem kilka naczyń – odpowiedział z lekką irytacją w głosie. - Nie przejmuj się każdemu się zdarza, ale teraz chodzimy już do domu bo deszcz robi się coraz większy. Dom Kalio był durzy. Można powiedzieć że był to niewielki pałac. Miał dwa piętra a, oprócz tego, piwnice i strych. Spadzisty dach pokryty był niebieskimi dachówkami na jego szczycie był niewielki mały komin z którego wydobywał się, siwy dym, okna miały kształt półokrągłych. Przy największym oknie był balkon, który miał obwód z czarnych prętów sprawiających wrażenie wygiętych. Drzwi były z drewna topolowego z małym okienkiem w którym wisiały zasłonki. Na tarasie gdzie stała mała ławeczka , na hakach pod małym daszkiem wisiały różne amulety chroniące przed złymi mocami. Podwórze było niesamowicie duże. Rosły tam duże stare drzewa które lekko się uginały pod wpływem zimnego jesiennego wiatru. Pod nimi leżały sterty kolorowych liści. Na środku ogrodu stała szara kamienna fontana z której wypryskiwały strumienie wody. Do domu prowadziła brukowana ścieżka przy której były powbijane lampy solarne, na wypadek gdyby ktoś wracał po ciemku. Gdy Kalio z Bonifacym weszli do domu od progu usłyszeli że mają wytrzeć nogi za nim wejdą bo mama umyła podłogę.
| |
|