Niejeżdżący a chcący osobnik to ja -.-

Jestem z miasta obok Katowic(Podpowiedź Nazwa pochodzi od sosn) i bardzo chciałabym jeździć konno.Jednak najbliższa stadnina jest 2 godziny autobusem z mojego miejsca zamieszkania.. Rodziców na jazdę też nie stać.. A z końmi styknełam się około 5 razy.Choć 4 razy było to z kucem.
A wy? Też nie możecie jeździć,a chcielibyście?

Mnie akurat się poszczęściło, że w mojej mieścinie "stadnina" zagrzała miejsce.
Jedna dziewczyna, która pomaga w stajni, dojeżdża ze swojego miasta na rowerze wiele kilometrów, jeździ za darmo w zamian za pomoc przy koniach.
Szkoda, że masz aż tak daleko... Być może byłaby opcja pomocy za jazdę. Ale bądź dobrej myśli - co się odwlecze, to nie uciecze

Najbliższa u mnie stadnina, w której można uczyć się jeździć, jest około 30 km od mojej miejscowości. na moje szczęście niedaleko mój wujek ma dwa konie, czasem pozwala mi jeździć. czasem. Ostatnio byłam tam pół roku temu, bu.

Oj... No to jestem w gronie nielicznych niejeżdżących... Brak kasy- Hanka na ziemi. Próbowałam raz na kolonii jeździeckiej z koleżanką i gleba... Ręka w gipsie przez całe wakacje... Konie owszem, ale tylko na Howrse, czasami gdzieś zobaczę na łące, ale rzadko...

Mieszkam niedaleko Katowic, Ejli. Są dwie stadniny w Mikołowie - ,,Pandor" oraz ,,Amazonka" Około 3 km od centrum Katowic. Jeżeli Cię nie stać na jazdy,popytaj osoby,które mają konie czy w zamian za pomoc w stajni pozwolą Ci jeździć. Niestety z dobrymi stadninami jest ciężko na śląsku... Omega? Co tu mówić,tak ciężko się dostać na jakąkolwiek lekcję. Podobno jest też coś na Goduli,ale to jest trochę dalej.

Ja jeżdżę w prywatnej i w miarę możliwości z końmi spotykam się codziennie.

To możesz mnie dopisać, ostatnio w ogóle jakiś bliższy kontakt jak miałam jakieś 13 lat, czyli daaaawno temu i nieprawda xD
Dobre czasy się skończyły jak w stajni zmienił się właściciel. I przestałam dojeżdżać. Człowiek chciał się czegoś nauczyć a kończyło się na " ty sobie kłusikiem dookoła a ja popatrzę jak jeździsz".

Koniaro54 mogłabyś podać ceny tych stadnin?(Chodzi o taką naukę)

A tak dokładniej,to mieszkam w Sosnowcu.

Ja nie mogę, chociaż mam stadninę koło nosa. xD Mam alergię. ;(

Oj biedna;< Ja mam na koty, utrapienie z tym...

Ejli napisał:

Koniaro54 mogłabyś podać ceny tych stadnin?(Chodzi o taką naukę)

Stadnina ,,Pandor" - musisz się zapytać i umawiać telefonicznie na jazdy
Stadnina ,,Amazonka" - wiem tylko,że dla zaawansowanych osób 1 godzina jazdy kosztuje 30 zł

Moja koleżanka mieszka w Sosnowcu,mówiła że jest tam dużo stadnin. Poszukaj na internecie,wpisz ,,Stadnina koni,Sosnowiec"
Powinnaś znaleźć.

godzina kosztuje 30 zł?! :O
ale taniocha! u mnie, w "elytarnej stolycy" za mniej niż 45 zł za godzinę nie znajdziesz. co prawda, 45 zł po malusieńkim padoku i malusieńkiej hali, bo tam jest właśnie wszystko takie malusieńkie. naprawdę, padok ma średnicę ok 10 m! no ale ja tam nie jeżdżę, dojeżdżam 1,5h do mojej stadniny na obrzeża Warszawy, jedna jazda kosztuje 50 zł, ale 10 jazd w karneie już 400, dlatego oczywiście karnet... i jest możliwość pomagania w stajni za jazdy, ale trzeba się dogadać. jest to oczywiście wspaniała alternatywa dla mieszkających w tamtyh okoliach, jednak dla mnie przyjechanie godzinę wcześniej nie jest możliwe, chyba, że sobota- ale w soboty jest zawsze dużo ludzi, dlatego nie przyjeżdżam. i mam bardzo niedogodny dojazd w weekend.

Ło Jezu,ale ceny. 400 zł za 10 jazd...

Ja jeżdżę raz w tygodniu do stadniny oddalonej o ok. pół godziny samochodem. Mam stajnię bliżej, mogłabym jeździć częściej, ale:
- nie mam mnie kto wozić, a sama nie mogę, bo podobno są w okolicy złodzieje.
- kiedyś tam byli inni instruktorzy, dużo gorsi i mama się teraz boi.

Poza tym tam prawdopodobnie istniałaby możliwość jazdy za pomoc przy koniach, ale na to też mama się nie zgadza.

Asiuu napisał:

godzina kosztuje 30 zł?! :O
ale taniocha! u mnie, w "elytarnej stolycy" za mniej niż 45 zł za godzinę nie znajdziesz. co prawda, 45 zł po malusieńkim padoku i malusieńkiej hali, bo tam jest właśnie wszystko takie malusieńkie. naprawdę, padok ma średnicę ok 10 m! no ale ja tam nie jeżdżę, dojeżdżam 1,5h do mojej stadniny na obrzeża Warszawy, jedna jazda kosztuje 50 zł, ale 10 jazd w karneie już 400, dlatego oczywiście karnet... i jest możliwość pomagania w stajni za jazdy, ale trzeba się dogadać. jest to oczywiście wspaniała alternatywa dla mieszkających w tamtyh okoliach, jednak dla mnie przyjechanie godzinę wcześniej nie jest możliwe, chyba, że sobota- ale w soboty jest zawsze dużo ludzi, dlatego nie przyjeżdżam. i mam bardzo niedogodny dojazd w weekend.

A gdzie jeździsz? U mnie jest karnet za 10 jazd w grupie 360, KLIK.

hahahah, niedaleko Ciebie Stara Miłosna... ale mimo iż to niedaleko, mam tam strasznie niedogodny dojazd, poza tym mój tata pracuje w skodzie w zakręcie więc jak kończę jazdę to wracam razem z nim do domu...

W Starej Miłosnej... A już wiem. To rzeczywiście niedaleko. A w jakiej stajni?

szwadron

Ja jechałam konno tylko raz, czy dwa, ale od razu to polubiłam.
Bardzo bym chciała jeździć, niestety nie mam zbyt dużo kasy, więc troszkę trudno mi zrealizować to pragnienie. Może by się udało pojeździć parę razy, jednak regularnie, to byłoby trudno

Jeździłam , byłam na 3-4 jazdach i zdążyłam się nauczyć jeździć kłusem anglezowanym itd. Jeździłam wtedy na arabo-hucułce Perełce. Raz jeszcze byłam w takiej innej stajni ale mi się nie spodobało. Była to taka oprowadzanka po wieeelkim boisku. Po kilku kółkach chłopak który prowadził klacz (Kaśkę ;P) pokazał mi jak się skręca i jechałam już sama I na tym się skończyło TT Strasznie chciałabym jeździć dalej , nie mam daleko , max. 30 minut jazdy samochodem. Ale nie ma mnie kto zawozić i nie mam zbytnio pieniędzy. Chyba zacznę zbierać

Ja mieszkam w Wielkopolsce, niedaleko Poznania. Znalazłam jakąś tam stadninę... ale mają tylko 2 konie - wałachy.

ja jeżdżę do stajni mam 20 minut pieszo 10 rowerem dziś mam jazdę i skoki wKOŃcu

Ja cierpię na brak kasy, po prostu mnie nie stać >.<
Ale moja ciocia buduje dom obok stadniny, może coś z tego będzie

Ja także nie mogę, a chciałabym jeździć.
Niestety moja nieco pokręcona mama uważa, że to jest strasznie niebezpieczne i że już na pierwszych zajęciach stanę się inwalidką...No cóż, pomarzyć można.

Ja jeżdżę i współczuję tym, którzy nie mogą, a by chcieli

Ja , też mam takie szczęście , że jeżdże konno

Mnie również można dopisać do listy. Opowiem historię, ale pewnie i tak nikt jej nie przeczyta.
Kiedyś [czyt. do 2007/2008 roku] "jeździłam" konno. Jazda ta polegała na leniwym siedzeniu w siodle, gdy jeden z rodziców prowadził kucyka. "Jeździłam" w Jaszkowie [40 minut jazdy od mego Leszna ]. Najczęściej - prawie zawsze - moim dzielnym wierzchowcem była Dosia. Taka tam nie pozorna siwa klaczka. W roku 2007 pojechałam sobie do kuzyna, który mieszkał niedaleko Jaszkowa, a właściwie to 2 kilometry. Przed wizytą wpadliśmy oczywiście na "jazdę" do Jaszkowa. Oporządzili mi dzielnego rumaka i ruszyliśmy. Tak sobie siedziałam, siedziałam i siedziałam. xD Wracaliśmy już oddać Dosię [minął czas]. Około 600 metrów od stajni - bum! Zsunęłam się z siodła, bo Dośka się wystraszyła. A czego? Kilka człowieków "pakowało" konia do przyczepy - lina pod ogon. Tata odprowadził klaczkę do stajni, a ja podniosłam się obolała z gleby. Ręka bolała. Szukałam z tatą lekarza, ale nikogo nie było. Rodzice postanowili, że pojedziemy do kuzyna, a potem zastanowią się co dalej. U kuzyna przesiedzieliśmy z 4 godziny. Ręka dalej mnie bolała. Więc, gdy tylko wróciliśmy do Leszna - migiem do szpitala. Co się okazało: prawa ręka jest złamana... Prawa ręka. Jakoś wytrzymałam 3 miesiące w gipsie... Ale mam mały uraz do koni. Teraz chcę się przełamać i stopniowo uczyć się jeździć. Aktualnie jestem w fazie namawiania mamy na choć jedną oprowadzankę w Jaszkowie.

Ja tak samo nie jeżdżę,łączę z w bólu z pozostałymi.Myślę,że powód jest oczywisty.

Ja mam szczęście, bo jeżdżę w Omedze. 10-20 minut ode mnie (pojazdem). Trochę drogo, ale inne szkółki jeździeckie z ok. godziny jazdy samochodem.

anawis39, upadki zdarzają się każdemu jeźdzcowi i nie należy się od razu poddawać Dopiero zaczynasz jazdę, więc możesz iść do innych stadnin lub pojechać na obóz. ( Najczęściej taniej wychodzi za tydzień na obozie niż tydzień w stajni)

Clue również jeździ konno, ale za jazdy od pewnego czasu nie płaci. Swoją drogą ostatnio potwornie podrożały godziny, na początku mojej jazdy było 20 zł za pełną zegarową, a teraz owies i wszystko poszło w górę, kosztuje 40 zł. W pozostałych stajniach na Podlasiu (tak, z Białegostoku jestem) ceny są podobne, albo wyższe.

Clue napisał:

Clue również jeździ konno, ale za jazdy od pewnego czasu nie płaci. Swoją drogą ostatnio potwornie podrożały godziny, na początku mojej jazdy było 20 zł za pełną zegarową, a teraz owies i wszystko poszło w górę, kosztuje 40 zł. W pozostałych stajniach na Podlasiu (tak, z Białegostoku jestem) ceny są podobne, albo wyższe.

Witam panią z Podlasia! Również tam mieszkam. (Albo raczej tu.) Nie jeżdżę, bo mnie nie stać, a za sam dojazd wychodzi parę złotych...