Wkurzający nauczyciel? - czyli jak sobie z tym poradzić

My nie jesteśmy podzieleni na lepszych i gorszych bo wszyscy napisali na poziomie 2 klasy (PODSTAWÓWKI) a niektórzy gorzej. Pech w tym że trafiła nam się taka pani że Boże ratuj co lekcje kartkówka, albo jak kazała nam napisać 42 zdania! Klasa jest położona gdzieś na strychu 4 piętro:nie chce: 
Ale za to nazwisko ma trafne Krzywda no nazwisko najlepiej ją opisuje:15: 
Plusy?... klasa ma taki brytyjsko-angielski wygląd:lol:

http://wiadomosci.onet.pl/prasa/moja-pierwsza-lekcja/pxjbm

Hahahahah! Ja normalnie kochusiam mojego księżulka ze szkoły, który uczy nas religii... Ten człowiek ma nierówno pod kopułą seryjnie >.>! Do mnie że mam swój świat i swoje kredki już drugi raz powiedział i myśli że jest fajny bo sypnął 'inteligentnym żartem' :\ zachowuje się jakby religia była przedmiotem maturalnym, jakieś kartkówki robi, sprawdziany, nie może zapanować nad klasą, ale wiecznie robi dobrą minę do złej gry... Nie trawię tego człowieka...
Ja się pytam gdzie poszanowanie do modlitwy skoro zamiast uspokoić rozhukaną klasę, która się drze, przeklina, śmieje, gada na wejściu już zaczyna odmawiać ;x
Mieliśmy przed nim bardzo fajnego, młodego księdza... Może był trochę nieogarnięty i ludzie mu na łeb włazili ale był niesamowicie pocieszny xD a on jak go wspomina to musi dodać 'ten ksiądz którego żeście zamęczyli!' -__-! Żaden człowiek mnie jeszcze tak nie wnerwiał jak on ;o co najlepsze uwielbiam się z nim kłócić i go wnerwiać <3 to jest sens tego że przychodzę na środową religię... No i rzecz jasna jeśli w maturalnej nie ma się zaliczonej religii to można mieć problemy ze ślubem ;x kumpela zrezygnowała to stwierdził że najwyraźniej nie chce brać ślubu kościelnego bo to oznacza jawną ignorancję wobec wiary <-- xD no proszę cię człowieku! Nie chodzę na religię to jestem ignorantem >D dobry żart... Co dziwne kiedy spytałam się co ma chodzenie na religię do ignorancji i że wiara to sprawa osobista to się zaczął wykręcać... Ogółem nasza religia to obraz nędzy i rozpaczy... Miałam ostatnio natchnienie pójść we wtorek na ostatnią lekcję, którą jest właśnie religia i na którą nie mam zwyczaju się zjawiać... Miałam dobre chęci... Ale jak go zobaczyłam to mi przeszło z automatu o_O tak on na mnie działa...
Uhh... wylałam tą czarę goryczy i już mi lepiej >D! Też macie nauczycieli, którzy aż TAK was wnerwiają? Bo on u mnie wywołuje niekontrolowane tiki nerwowe i białą gorączkę
no i non stop się pytam... Za jakie grzechy będziemy musieli się męczyć z tym człowieczkiem do końca maturalnej klasy? I dlaczego technikum i zecie przypadli ci najfajniejsi, młodzi i dowcipni księża :\! Nosz uwielbiam naszą dyrekcję po prostu... A najlepsze jest to że nic nie możemy zrobić bo za niego nie odpowiada szkoła tylko kuria i biskup... Super =_=!

Cytat :

W gimnazjum miałam nauczycielkę geografii, która do dzisiaj jest dla mnie ogromną tajemnicą. Zawsze zadawałam sobie pytanie, co ona ma takiego w sobie, że na jej lekcjach żadna osoba nie odważyła się nawet pisnąć, w sali panowała idealna cisza. Kobieta nie krzyczała, nie karała naganami, nie robiła karnych kartkówek ani innych badziewi, a jednak potrafiła utrzymać nas w ryzach. To, co robiła dla mnie in plus, to pytanie z poprzednich lekcji zaraz na początku semestru. Jak 2 razy zostałam zapytana na początku semestru, później już wiedziałam, że ona zacznie mnie pytać niedługo po rozpoczęciu kolejnego półrocza i tylko na te lekcje się uczyłam, poza kartkówkami i sprawdzianami. Jak przewidziałam, tak się sprawdziło i po tym jednym pytaniu na semestr miałam już później całe pół roku spokój.

Dokładnie taką samą profesorkę miałam od niemieckiego. Na samym początku szkoły człowiek wybadał (ogólnie miała opinię obrzydliwie wymagającej, wiec co lekcja to kartkówki, odpytywanie i jedynki od góry do dołu). I fakt, że kartkówki były często (a bywało i tak, że celowo zamienialiśmy się na sale, by każdy siedział sam i dodatkowo co najmniej jedna ławka dzieliła go od innego ucznia) - ale każdy uczył się wówczas na bieżąco. Na początku drugiej klasy podzieliła nas na 2 grupy ("tych, co można nauczyć więcej materiału" i "tych, z którymi trzeba więcej popracować nad podstawami"). Ale nigdy głosu nie podnosiła (a w sali jak makiem zasiał), ba, można było nawet nie odrabiać prac domowych (pod warunkiem, że gdy z niej odpytywała następnego dnia potrafisz na biegu opowiedzieć na ten sam temat - kilkanaście razy tak robiłam, bo szkoda mi było czasu na pisanie tego w domu xD), miała olbrzymie poczucie humoru (i nawet się nie obrażała że nazywaliśmy ją Frau Glad - od jej nazwiska). Ale do matury przygotowała wszystkich, nawet najgorsze głąby językowe zdały.
Strona zupełnie przeciwna - profesor od polskiego. Stary dziad, który mało, ze olewał kompletnie gramatykę, ortografię itd, to jeszcze maił gdzieś lektury wymagane na maturę. Uczył ze swoich zeszytów ze studiów (za czasów gdy dinozaury chodziły po ziemi). Ogólnie lekcje nudne jak flaki z olejem, na żadnej innej nie miałam tylu rysunków z tyłu zeszytu xD. Przeczytałeś lekturę? Streść ją reszcie klasy. To ja dziękuję za takie przyjemności, by produkować się 45 minut. Udało się załapać na konkurs, fajnie. Pojechał, zostawił mnie pod drzwiami ze słowami "jakoś dasz radę sobie wrócić". Dzisiaj żałuję ze tego nie zgłosiłam do dyrektorki.

love you napisał:

haaaa.. jaki ze mnie geniusz!
wym yśliłam, że można się wyżyć na.. SIMSACH!

Tworzę rodzinę "Szkoła" i imiona to nazwiska nauczycieli
!!!!!

Potem kuopuję obleśny domek,
1.Śmierć przez porażenie prądem-średnio zabwne...
2.Śmierć przez spalenie- uwiebiam się gapić na palących się nauczycieli! XD
3.Śmerć od much. trzeba baaardzo dłuugo czekać. Korzystam z kodu =)
4. Śmierć w basneie! Warunek:Musi mieć minimum energi
5.Śmierć głodowa... średnioo =)

dalej mi się nie chce pisać XD

niezły sposób, nie ? =)

Jak dostanę Simsy, to się wyżyję na:
- Pani od techniki  
- Pani od WF  
- Pani od historii i hiszpana (to ta sama)  
- Pana od informatyki  
- Pani od anglika  
Zabiję ich muchami!   Tylko daj mi na PW jeszcze jakiś sposobik lub kodzik  

blaze the cat napisał:

Jak dostanę Simsy, to się wyżyję na:
- Pani od historii i hiszpana (to ta sama)

Babka uczy Was historii Hiszpani czy historii Polski po hiszpańsku? xd

Dainfen napisał:

blaze the cat napisał:

Jak dostanę Simsy, to się wyżyję na:
- Pani od historii i hiszpana (to ta sama)

Babka uczy Was historii Hiszpani czy historii Polski po hiszpańsku? xd

Babka uczy nas historii Polski po polsku i hiszpańskiego po hiszpańsku. Wyżyję się za hiszpański, bo to są tylko tańce do hiszpańskich piosenek.

Tu macie wszystkie sposoby na zabicie Simków - nauczycieli: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Sim

Akurat u mnie nauczyciele sa... Calkiem spoko. Znaczy... Moja szkola to nie szkola, to stan umyslu c:
W pierwszej klasie mialam taka psorke od historii... Jak nam w pierwszym semestrze jadke zrobila, to ou. A potem sie okazalo, ze po prostu chrzest bojowy, tak to swietna jest :3
Teraz mam medyczna z taka jedna psorka... Mowi z predkoscia karabinu maszynowego, nawet po prawie dwoch latach polskiego z panem M. ja nie umiem notowac az tak szybko .-. Ogolnie medyczna miala byc takim uzupelnieniem, zeby wysiedziec te trzy godzinki w wymiarze dwoch lat, po prosty, jakies doswiadczenia, rzeczy potrzebne na medycyne (w niemedycznej klasie!), nooo... A teraz meczymy pascala i innych takich Uzupelnienia

Jak poradzić? Ignorować, najlepszy sposób. Bo nauczyciela nie zmienisz. Ew możesz popisać się inteligencją trochę i się czegoś wyuczyć, może zmieni do ciebie podejście.

Na niektórych nauczycieli to nie działa

Narzekacie na nauczycieli w gimnazjum, liceum? Poczekajcie na studia. Zobaczycie jak można demotywować człowieka na każdym kroku  A wkurzanie jest na porządku dziennym.

Samantha Fisher napisał:

Narzekacie na nauczycieli w gimnazjum, liceum? Poczekajcie na studia. Zobaczycie jak można demotywować człowieka na każdym kroku  A wkurzanie jest na porządku dziennym.

Teraz się boje 

Aimtor napisał:

Samantha Fisher napisał:

Narzekacie na nauczycieli w gimnazjum, liceum? Poczekajcie na studia. Zobaczycie jak można demotywować człowieka na każdym kroku  A wkurzanie jest na porządku dziennym.

Teraz się boje 

Zdać się zdaje, ale przez całe studia ma się poczucie bycia głupim.Wszyscy wykładowcy myślą, że jego przedmiot jest najważniejszy, dlatego dają tak szczegółowe pytania. Każdy egzamin (kolokwium czy inne) to tak, jakby się zdawało maturę za każdym razem. Z tym, że do matury się przygotowuje 3-4 lata, a do koła-4 miesiące, a materiału znacznie więcej. A wykładowca wcale jakoś szczególnie nie ułatwi, tylko poda literaturę, którą trzeba wkuć na blachę (nie ma co się oszukiwać, bo tu nie ma co rozumieć)  No ale, pewnie od kierunku zależy podejście.

Ewentualnie poda literaturę, z której nie da się uczyć - przecież podręczniki po czesku, niemiecku i rosyjsku są zrozumiałe dla każdego...
I nie każdy wykładowca jest zły, u mnie większość sprawia wrażenie jakby im zależało na tym żebyśmy przeszli dalej. Jest jeden czy dwóch takich co ciągle robią docinki, studentów, a szczególnie studentki uważa za idiotów ale z resztą można rozmawiać bez problemów, na przykład na temat kucyków pony i innych bajek

Mówiłam już, kwestia pewnie też kierunku  U mnie są naprawdę bardzo wymagający, o egzaminach krążą wręcz legendy, bo np. dali 3 książki do nauczenia, a pytali z 4, o której nikt nigdy nie słyszał i takie tam

Ojejku, ja wprost KOCHAŁAM naszego goscia z religii w gimbazjum...
Religia z nim i kłótnie co lekcję między nim a mną o to, czy literatura fanatsy to dzieło szatana. Po prostu to uwielbiałam <3 Można było się tak wyżyć <3
Bo tak, mieliśmy faceta, który miał wiele ciekawych poglądów. Na przykład:
- współżycie przed ślubem (no, klasyk, ale on dorzucał jeszcze w ogóle bycie w związku)
- genialne teksty typu: religia jest tolerancyjna....
-...ale jakoś się w tym gupił przy pyaniu "a co z homoseksualistami?"
- puszczał filmy, z których jednoznacznie wynikało, ze magia w książkach, muzyka rockowa, fantastyka w naszerszym pojęciu i subkultury to siedlisko zUa
- no i ta wspaniała, nieuzasadnioa krytyka i brak argumentów, kiedy ktoś nie zgodzi się z jego tezą i dodatkowo poda całkiem sensowny, awet ściśle związany z religią argument.

Nigt nie opuściłam lekcji religii. Emocje podczas starć były warte wysiedzenia tych 45 minut <3