A teraz drugie opowiadanie o wieeeeeele dłuższe
Tytuł:
Ciekawość - droga do Śmierci -Panienka życzy sobie jeszcze trochę soku? - mój kamerdyner zadawał mi to pytanie codziennie, przy każdym posiłku.
-Po pierwsze: Nie nazywaj mnie panienką, mów mi po prostu Luiza. Po drugie: Nie, nie chcę soku. - odpowiedziałam. Ravio był moim służącym od zawsze, a jeszcze się nie nauczył, że ja zawsze piję tylko jedną szklankę soku.
-Dobrze panienko...
Popatrzyłam na niego karcącym wzrokiem.
-To znaczy... Luizo. Lepiej zmieńmy temat. Czy dostałaś już list od twojej kuzynki Anny?
Na samą myśl o niej zrobiło mi się smutno.
-Tak, dostałam. Jak chcesz to ci przeczytam. - wyciągnęłam zgniecioną karteczkę i zaczęłam czytać:
"Droga Luizo!
Cieszę się, że znów mogę
Cie spotkać. Przyjadę za kilka
dni. Czekaj cierpliwie, mam
dla Ciebie niespodziankę...
Twoja Anna"
-To wszystko? - zapytał, gdy skończyłam czytać.
-Przecież znasz moją kuzynkę: krótko i zwięźle.
-Oby ta "niespodzianka" była tym razem dobra - powiedział i ostrożnie wziął do ręki szklany kubek, jakby byl z porcelany.
Niestety, obawiałam się, że i tym razem będzie przykra. ma bujną wyobraźnię, dlatego ciągle pakuje się w kłopoty, a przy okazji mnie. Raz złamałam nogę chodząc po drzewach. Anna powiedziała wtedy, że wysoko w konarach drzew jest zaginiony skarb, a ja głupia jej uwierzyłam.
-No właśnie, oby... - dopiłam swój napój i poszłam do przedpokoju. Ubrałam buty do biegania i wyszłam na dwór, do lasu.
Kilka dni później przyjechała Ania wraz z rodzicami i dwiema służkami. Kuzynka zmieniła się. Hmmm... Wyładniała.
-Luiza!
-Anna! - krzyknęłam
-Luizo, po obiedzie pójdziemy, gdzieś z dala od ludzi, muszę ci coś pokazać - szepnęła mi do ucha.
-Oczywiście - odpowiedziałam i poszłyśmy na obiad.
Po posiłku zaprosiłam krewną do swojego pokoju.
-Luizo, musimy poważnie porozmawiać. - mówiła to całkiem poważnie. Nie uśmiechała się, jak to miała w zwyczaju, a jej oczy stały się nienaturalnie duże. - Czy ty... wierzysz w magię?
Byłam oszołomiona tym pytaniem. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak "dorosła" w rozmowie.
-Yyy... No nie wiem... Raczej nie... - nie wiedziałam co powiedzieć.
-To uwierz, popatrz - pokazała mi kartkę dziwnymi znakami, nigdy takich nie widziałam. - To są literi Semaryjskie . Przestudiowałam wiele książek i dowiedziałam się, że najstarsi Semyrowie pisali tym pismem, aby przekazywać tajne informacje.
-Mogłam się tego po tobie spodziewać. Znowu jakiś głupi pomysł. - miałam jej już dość.
-Wcale że nie! - krzyknęła oburzona - Mniejsza z tym. Na tej kartce jest napisane, że w najwyższej wieży zwanej Lotr jest szafa, która może obdarzyć każdego człowieka wielką mocą! Ta wieża jest w waszym zamku! Nie ciekawi cię co tam jest?
-Szczerze to nie. Nie interesuje mnie to. - i w tej samej chwili wszedł Ravio.
-Rodzice kazali Panienkom już iść spać. - był zdenerwowany, więc szybko wskoczyłyśmy do łóżka.
-Dobranoc! - zawołałyśmy jednocześnie
-Dobranoc dziewczęta. - powiedział i wyszedł
Leżałyśmy cicho dopóki jego kroki nie ucichły. W moim domu ściany były cienkie.
-Lusiu, proszę pójdźmy jutro na tę wieżę. Rodzice wyjeżdżają na parę dni w odwiedziny do rodziny królewskiej. Będziemy tylko my, służąca Ela i twój kamerdyner. Powiemy, że będziemy się bawić - Anka jednak miała charakter, była uparta jak osioł.
-Och, no doba, nie marudź Pójdziemy, ale masz się już nie odzywać. - znowu jej uległam
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Kocham cię! - uwiesiła mi się na szyję, a potem usnęła
Rano kuzynka chodziła jak na szpilkach. Nie mogła się doczekać, aż pójdziemy sprawdzić, co jest w tajemniczej szafie. Po obiedzie czekałyśmy już u drzwi wieży.
-Myślisz, że to jest dobry pomysł? - zapytałam lekko zlękniona. Nie wiedziałam co nas czeka na szczycie.
-Nie gadaj tylko choć! - i już byłyśmy na pierwszym schodku
Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę to zapalone pochodnie. Nikt tu nigdy nie przychodził. To było dziwne. Na ścianach wieży wisiały kolorowe dywany. Schody były bardzo strome i kręte, dlatego zakręciło mi się w głowie. Anna była podekscytowana.
-To co, otwieramy? - zapytała, gdy byłyśmy na górze
-Po to tu przyszłyśmy - odpowiedziałam i wymierzyłam kopniaka w drzwi.
Komnata na wieży wyglądałam tak samo jak inne. Kamienna posadzka, przepiękne obrazy na ścianach oraz biurko z krzesłem. Pod ścianą stała legendarna szafa...
Niczym nie różniła się od zwykłych szaf. Jasnobrązowa z drewna, a na jej drzwiczkach widniały ozdoby. Jedyną rzeczą, która była zupełnie inna to zła energia - bardzo dobrze ją czułam.
-Czy aby na pewno chcesz otworzyć te drzwi? - zapytałam niepewna
-No raczej!
-To otwieraj.
Anna powoli, jak najwolniej ciągnęła za gałkę. Po chwili szafa była już otwarta. Pusto.
W tym samym momencie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Wokół Ani zbierało się światło. jasność ją całkowicie pochłonęła, a mnie oślepiła. Po kilku minutach zobaczyłam coś strasznego. Kuzynka wyglądała jak zjawa. Unosiła się w powietrzu, a jej ubrania wyglądały jak szmaty. Twarz siostry ciotecznej była przerażająca. Miała zmarszczki i brakowało jej źrenic, same białe gałki. Jej włosy stały się cienkie i przerzedzone. Upiór w czystej postaci.
Krzyknęłam, a ona wyparowała. Po prostu zniknęła.
Trauma po tym zdarzeniu została na zawsze. Po zejściu z wieży opiekunowie zapytali mnie, gdzie jest Ania. Ja odpowiedziałam, że spadła z okna i więcej jej już nie widziałam. Wszyscy szukali ją dniami i miesiącami. Cały zamek był w żałobie bardzo długo. Nikt nie dowiedział się prawdy, a ja już nigdy nie byłam w pechowej komnacie. Gdy moi rodzice zmarli, a ja odziedziczyłam zamek, kazałam zburzyć pokój z przeklętą szafą.