Witamy na Zagrodzie Mgły, największym, nieoficjalnym forum o Howrse! Wymień się pocztówką! Klik! Kanał na YT o Howrse - serdecznie zapraszamy! Klik! |
|
| Opowiadania :) | |
|
+7love you Lubelak GaryX Trafia Volkovia Furia Star-x3 11 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 10:24 am | |
| - Dziewczyna Wampira:
- Mój Aniele… Wstawaj… Czyjeś miękkie włosy łaskotały mnie po twarzy. Odwróciłam głowę i naciągnęłam na siebie kołdrę. Nie chciałam wstawać. - Skoro nie chcesz po dobroci… Ktoś odrzucił ze mnie kołdrę i wziął mnie na ręce. Krzyknęłam, łapiąc chłopaka (a właściwie młodego mężczyznę) za szyję. Śmiał się ze mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego, otwierając oczy. - Postaw mnie na ziemi, proszę. - Już. – Delikatnie, jakbym była ze szkła, pozwolił mi stanąć na ziemi. Zmierzyłam go wzrokiem, udając złą i zakładając ręce na piersi. Christopher ma piękne, błękitne oczy, włosy w odcieniu złota z trochę jaśniejszymi refleksami widocznymi tylko w mocnym słońcu i umięśnione ciało. A, zapomniałabym o najważniejszym – Chris to 500-letni wampir, przemieniony kilka dni przed swoimi dwudziestymi urodzinami. Wyprosiłam go za drzwi, by móc się w spokoju umyć i przebrać. Po chwili zastanowienia z szafy wyjęłam białą sukienkę wiązaną na szyi, dopasowaną na piersi, z grubym brązowym paskiem w talii, a niżej puszczoną luźno aż do kolan. W kruczoczarne loki wpięłam kilka białych lilii, na nogi wsunęłam buciki na niewielkim obcasie, w kolorze paska. Jeszcze tylko podkreślić zielono-błękitne oczy czarnym tuszem, a usta jasnoróżowym błyszczykiem. Tak wystrojona wyszłam do Chrisa. Siedział on przy stole kuchennym i wyglądał przez okno, jednak gdy tylko podeszłam bliżej odwrócił głowę i spojrzał na mnie skrzącymi się z radości oczami. Próbował to ukryć, jednak wzrok uciekał mu ciągle z mojej twarzy – jednak nie na piersi, jak byłoby to w przypadku każdego innego mężczyzny – ale na szyję, gdzie pewnie widział pulsowanie tętnicy. Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam mu na kolanach. Patrząc mu w oczy powoli zbliżyłam twarz do jego twarzy. Nie zauważyłam kiedy przyciągnął mnie do siebie – jako wampir jest zbyt szybki. Pocałował mnie namiętnie, a ja odchyliłam mimowolnie głowę. Poczułam ukłucie, a później radość, gdy pożywiał się moją krwią… *** Po wszystkim zasłonił mi szyję włosami. Pocałował mnie znowu, dziękując, a na wargach przez chwilę miałam delikatny metaliczny posmak krwi. - Muszę na kilka dni wyjechać. – Uśmiechał się smutno. - Dlaczego? – Ja też zrobiłam się smutna. W ogóle nie podobał mi się ten pomysł. - Muszę coś załatwić, to naprawdę nie zajmie dużo czasu. - Ale… - Ciii… - Położył mi palec na ustach. – Naprawdę lepiej będzie jeśli nie będziesz blisko mnie przez te kilka dni. Och, on ma takie piękny uśmiech. Wykorzystywał go teraz, przekonując mnie bez słów, bym puściła jego koszulę. W oczach stanęły mi łzy, w końcu od ponad dwóch lat nigdy nie zostawiał mnie na tak długo. Przytulił mnie mocno. - Obiecuję, że wrócę… - Wyszeptał mi we włosy, a później nagle znalazłam się z powrotem na łóżku. Nim wygrzebałam się z pościeli i dobiegłam do okna samochód zdążył zniknąć w oddali. Westchnęłam i postanowiłam spróbować się dobrze bawić. Wiedziałam gdzie są karty kredytowe, a nie musiałam się martwić finansami – Chris zdążył w swoim długim życiu zgromadzić tyle pieniędzy, że mogliśmy sobie pozwolić na luksusowy domek z basenem i pięknym ogrodem, a także zakup ubrań w najlepszych sklepach. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, wyprowadziłam z garażu drugi wóz (nieczęsto nim jeździłam) i wyjechałam w stronę miasta. Nie spieszyłam się, był mały ruch, wzrok przemykał obojętnie po witrynach sklepowych – sukienki i bluzeczki jakoś nie umiały zwrócić mojej uwagi. Zatrzymałam się na dłużej przy sklepie zoologicznym – psiaki patrzyły na mnie takim smutnym wzrokiem… Postanowiłam na chwilę wejść. - Witam. – Miła dziewczyna za ladą uśmiechnęła się szczerze na mój widok. – Mogę w czymś pomóc? - Nie… Chciałam się tylko rozejrzeć. Przeszłam obok stosów karmy. Za nimi był mały wybieg, po którym biegały trzy szczeniaki owczarka niemieckiego. Wyciągnęłam rękę, by pogłaskać jednego z nich. - Jesteś taki śliczny… Już po chwili byłam pewna. Wróciłam na początek sklepu, a gdy po kilkunastu minutach z niego wyszłam, trzymałam na rękach upatrzonego wcześniej małego wiercipiętę wraz z obrożą i smyczą. Za mną szedł jeden z pracowników sklepu z posłaniem, miskami i resztą psiego ekwipunku. Gdy już zapakowałam się do auta dała mu kilka banknotów jako napiwek. Tak, teraz mogłam już jechać do domu. Jadąc, cały czas przytulałam nowego przyjaciela, szukając mu imienia. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. No cóż, gdy Chris wróci, to razem coś wymyślimy. Na razie zamknęłam małego w jednym kącie ogrodu. Nie miał mi kto pomóc zrobić kojca, ogrodnik przychodził raz na dwa dni, a pokojówka miała wolne. Pozostawał mi tylko mieć nadzieję, że nie zniszczy on żywopłotu i nie podepcze za mocno kwiatków. Skończywszy wróciłam do domu. Nalewałam sobie właśnie zimnego napoju, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Ze szklanką w ręku ruszyłam otworzyć. - Tak? – Zapytałam przystojnego mężczyznę, patrzącego na mnie z dziwnym uśmiechem na ustach. Był wysokim, ciemnookim brunetem. Coś w jego twarzy wydawało mi się znajome, jednak nie umiałam się zorientować, co to takiego. - A więc to ty jesteś Paula. A więc to ty zabrałaś mi Chrisa… - Nie wiem o co panu chodzi… - A o to, że zanim cię poznał, Chris był moim najlepszym przyjacielem. A później stracił dla ciebie głowę i zapomniał. Nie rozumiem co on w tobie takiego widzi… Ale zaraz coś z tym zrobię. Nim się obejrzałam był w środku. Poczułam jego palce na mojej szyi. Rzucił mną o ścianę. Nie umiałam złapać oddechu. Śmiał się z moich prób ucieczki, kopał, gdy widział, że łapię oddech. Nachylił się nade mną i szepnął do ucha, owiewając mnie oddechem: - A może chodzi o twój smak? Rozerwał mi zębami szyję. Krzyknęłam z bólu. Oczy zaszły mi łzami, prawie nic nie widziałam. Nie umiałam się też skupić na słowach oprawcy, dopóki nie wychwyciłam imienia ukochanego. -…Chris w końcu o tobie zapomni i znowu będzie tak jak dawniej. Przynajmniej żadna ludzka dziewczyna nie będzie psuć nam uroków wiecznego życia. Pomyślałam, że na pewno jest szalony. Zamrugałam, próbując pozbyć się łez. Teraz widziałam, czemu wydawał mi się znajomy – jego oczy lśniły iskierkami, które tak kochałam w spojrzeniu Chrisa. Prawie już nie czułam bólu, w żyłach zostało mi tak mało krwi… Nagle wampir oderwał się ode mnie i przeleciał na drugi koniec pokoju. Usłyszałam okropny wrzask, który brzmiał, jakby należał do dzikiego zwierzęcia. Bałam się, próbowałam osłonić się rękami… Nie wiem ile czasu minęło, nim przerażające dźwięki ucichły. Za to byłam pewna, że iskierka mojego życia gaśnie. Gdy pochylił się nade mną jakiś cień nawet nie mogłam się poruszyć. - Moje kochanie… - Coś skapywało na moją twarz. Tak trudno mi się myślało. Słone… Czy mogły to być łzy? - Chri… is?- Wychrypiałam. - Tak. Cii… Proszę, cicho. Oszczędzaj siły. Zadzwoniłem już po pomoc. Wytrzymaj. - Nie… To… koniec… - Uśmiechnęłam się do niego. Miałam wilgotne policzki. To jego łzy czy moje? - Proszę, nie… - Zajmij się… - Tak? Tak, kochanie? Czym mam się zająć? - Moim… pieskiem… - Jakim pieskiem? Aniele mój. - W ogrodzie… Na więcej nie miałam już siły. Nie widziałam już twarzy ukochanego. Odchodziłam… *** Rok później Christopher siedział przy kominku z kieliszkiem w ręku, a w nogach leżał mu Spark. Na stoliku obok leżały zdjęcia jego i pięknej dziewczyny o kruczoczarnych lokach. Po policzkach wampira spływały łzy…
- Angel:
Angel - Szybciej, szybciej… - Szeptałam do siebie gorączkowo, przedzierając się przez cierniste gałęzie. Cała moja biała suknia była już potargana i zbroczona krwią. Najwięcej ran miałam na rękach, którymi rozgarniałam gałęzie. Nagle przed sobą ujrzałam twarz mężczyzny. Nie, nie mężczyzny, chłopca, który mógł mieć góra 17 lat. I, chociaż wykrzywiona potwornie (przez ból? Strach? Gniew?), była piękna. A ja, wyczerpana utratą krwi, poleciałam do przodu, prosto w jego ramiona. Na twarz wpłynął mi uśmiech, po raz pierwszy od kilku tygodni… *** Pierwsze, co poczułam, gdy tylko się ocknęłam, to miękkość. Spałam w czystej, pachnącej pościeli, a nie na twardej ziemi. Była to miła odmiana, chciałam się nacieszyć tym uczuciem jak najdłużej, ponieważ nie mogłam wiedzieć, kiedy znowu zacznę uciekać. Nie wierzyłam, że chłopak (byłam pewna, że to on mnie przyniósł do tego domu) może mieć wobec mnie dobre zamiary. Dlatego leżałam, rozkoszując się dotykiem jedwabnej pościeli na moim nagim ciele (zdaje się, że moja sukienka nadawała się tylko do wyrzucenia). Nie czułam też bólu, musiałam zostać uleczona. Leżałam więc z zamkniętymi oczami, wspominając początek mojej wędrówki… Stałam przed lustrem w swoim pokoju i przeglądałam się. Ciemne loki opadały miękko na ramiona, błękitne oczy spoglądały inteligentnie zza długich rzęs. Jestem drobna i szczupła, mam figurę, której ziemskie dziewczyny nieraz mi zazdroszczą, gdy ukrywam skrzydła i wykonuję jakieś zadanie na Ziemi. Ach! Właśnie, moje skrzydła! Są piękne, mienią się jak tęcza w promieniach słońca… Oderwałam się na chwilę od wspomnienia i z czułością pogładziłam moje anielskie skrzydła. Jednak moja radość zmieniła się w rozpacz, gdy poczułam ból. Nadal miałam wplecione w skrzydła ciernie, których mój wybawiciel najwyraźniej nie zauważył lub nie umiał wyciągnąć. Gwałtownie usiadłam i otworzyłam oczy, w których zebrały się łzy. Ktoś odkaszlnął, najwyraźniej próbując zwrócić na siebie moją uwagę. Udało mu się – momentalnie naciągnęłam na siebie kołdrę, zasłaniając piersi. - Przepraszam cię. – Mój czarnooki wybawiciel pogłaskał mnie po skołtunionych lokach. – Starałem się ci pomóc, ale za bardzo cię to bolało. Pomyślałam, że kiedy wstaniesz, lepiej mi pójdzie. Więc to jednak on mnie uratował! Wiedziałam! I nawet mi pomaga… Może więc jest jeszcze jakaś nadzieja na ukończenie mojej misji… Chłopak uśmiechnął się do mnie uroczo i delikatnie zaczął wyplątywać mi ze skrzydeł ciernie i gałązki. Sprawiało mi to ulgę i, choć nie powinnam mu tak zaufać, nadstawiłam skrzydło i przymknęłam oczy. Nie wiedzieć czemu, rozbawiło mnie to, że przypomniała mi się scena sprzed 3 miesięcy. - Czekaj! – Krzyknął uroczy blondynek, poprawiając moją sukienkę chyba po raz tysięczny (jak dla mnie to leżała ona idealnie). Później zabrał się jeszcze za moje skrzydła, głaszcząc każde piórko z osobna. Lubiłam to, więc siedziałam spokojnie, ale gdy znowu rozpuścił moje włosy i zaczął układać mi fryzurę od nowa, nie wytrzymałam: - Och, Keshun… Uspokój się, wszystko będzie dobrze! – Zanim zdążył zaprotestować, przytuliłam go mocno. Pewnie był niezadowolony, że nie wszystko idzie po jego myśli, ale i tak odwzajemnił uścisk. - Dobrze, dobrze… Jeszcze tylko mi się pokaż. Westchnęłam, ale posłusznie uniosłam ręce do góry i okręciłam się wokół własnej osi. Moja śliczna błękitna sukienka, bez ramiączek, obcisła na piersiach, za to rozszerzająca się poniżej kręciła się ze mną, a ja śmiałam się jak małe dziecko. Złapałam Keshuna i już kręciliśmy się razem! Czas jakby stanął w miejscu, pragnęłam, by wszystko trwało wiecznie… - Au! – Krzyknęłam i wyrwałam skrzydło z delikatnej ręki. - Przepraszam, przepraszam. Naprawdę nie chciałem. Przepraszał mnie, a ja nie słyszałam słów. Wpatrywałam się tylko w jego oczy, które nie wiedzieć czemu zdawały mi się być znajome, choć byłam pewna, że nigdy wcześniej ich nie widziałam. - Nic się nie stało… - Wyszeptałam w końcu. Jego twarz znów rozjaśniła się w uśmiechu. - To chyba wszystko. Miałaś szczęście, że akurat tam byłem. Śmierciożercy nie odpuszczają tak łatwo. W szafie – wskazał ręką – znajdziesz ubrania w twoim rozmiarze, ubierz się. Gdy skończysz, znajdziesz mnie w pokoju obok. I zostawił mnie, zanim zdążyłam otworzyć usta. Leżałam jeszcze chwilę, wciąż nie do końca mu ufając, ale gdy nie wpadł nagle do pokoju z zamiarem podglądania mnie, podeszłam do szafy. Rzeczywiście, była wypełniona ubraniami. Krzywiąc się trochę ukryłam moje skrzydła (nadal trochę mnie bolały), po czym mogłam już ubrać ziemskie ubrania. Wybrałam jasnozieloną bluzeczkę z krótkimi rękawami i zabawnym nadrukiem (niestety, nie mogłam odgadnąć, co to takiego, jednak nie zmieniło to faktu, że bluzka mi się podobała). Do tego jeansową spódniczkę i baleriny. Obok szafy stało lustro. Zobaczyłam w nim 16-latkę ze skołtunionymi włosami, wcale nie przypominającymi tych pięknych loków, którymi niegdyś były. Jednak dziewczyna wciąż była niezaprzeczalnie piękna. Westchnęłam ciężko, starając się chociaż trochę ułożyć włosy, jednak marnie mi szło. Rozejrzałam się po pokoju, sama nie wiem, czego szukając. Mój wzrok zatrzymał się na drzwiach w kolorze ścian, przez co ledwo było je widać. Ponieważ nie spieszyło mi się, a nieznajomy przechodził przez inne drzwi (drewniane, byłam pewna, że nie spotkam go za tymi drugimi), weszłam do nowego pomieszczenia. Okazało się, że jest to łazienka, wyłożona bladoróżowymi kafelkami. Musiała mieszkać tu jakaś dziewczyna, i to bardzo bogata, bo na półeczkach leżały płatki róży, buteleczki drogich perfum, kremy, maseczki, szampony, żele, kulki do kąpieli… To wszystko, co zwykle znajduje się w damskiej łazience. Jednak najbardziej ucieszył mnie widok szczotki. Chwyciłam za nią i, zapamiętując sobie, żeby spytać, czyj to pokój, zabrałam się za rozczesywanie włosów. *** - O, jak miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz. - Dziękuję. Nie wiem, czemu mówiłam przy nim szeptem. Przecież się go nie bałam. Chciałam spojrzeć mu w oczy, jednak nie umiałam. Gdy tylko podnosiłam wzrok, moje serce zaczynało bić nierówno, szybko. Co się ze mną dzieje? Czemu serce podchodzi mi do gardła? Zdobyłam się jeszcze raz spróbować zajrzeć w czarne oczy i udało mi się. Utonęłam w nich i poleciałam do przodu. Złapał mnie w ostatniej chwili… - Uważaj. – Szepnął mi do ucha, po czym wziął lekko na ręce i przytulił do swojej piersi. Wdychałam jego zapach z zamkniętymi oczami… *** Mijały dni, a ja coraz bardziej ufałam Alexowi (czyli mojemu wybawcy; i zdaje się, że już w tym lesie zaczęłam mu ufać). Wkrótce wyjawiłam mu cel mojej misji, a on podjął się tej niebezpiecznej wyprawy razem ze mną. Twierdził, że nie po to mnie uratował, by teraz zabili mnie inni Śmierciożercy, ale ja mu nie wierzę. Często zauważam, jak na mnie spogląda, jak oczy mu lśnią na mój widok, i… ja chyba mam tak samo. Czy to jest miłość? Ta, o której ludzie tworzą tyle wspaniałych dzieł? Bo jeśli tak, to jest o wiele piękniejsza niż w tych opisach. - Czekaj! Aniele! Nadal nie zna mojego imienia. Nie może go poznać. Imię anioła to jakby część jego duszy, gdy ktoś pozna imię anioła, ma nad nim władzę. Nie czułam się gotowa, by wyjawiać jakiemukolwiek człowiekowi swoje prawdziwe imię, jednak nie chciałam też okłamać chłopaka. Mogłam wymyślić jakieś oklepane imię, jak Julia, Alexandra, Cornelia… Jak podczas każdej mojej wycieczki na ziemię. Jednak powiedziałam mu całą prawdę, gdy tylko spojrzał na mnie tymi roześmianymi oczami. Stanęłam, a on dobiegł do mnie. Oparł ręce na kolanach, pochylił się do przodu by złapać oddech. Mimo to nadal szeroko się uśmiechał. Gdy już poczuł się lepiej wyprostował się i spojrzał mi w oczy, na co moje serce zareagowało gwałtownie przyspieszając. - Zwolnij. - Nie mogę. Muszę tam dotrzeć jak najszybciej. Złapał mnie nagle w talii i przytulił do siebie. - Chodź. Odpoczniemy tylko chwilę, a później ruszymy dalej.– To mówiąc wziął mnie na ręce i, cały czas mocno mnie przytulając usiadł na trawie, oparty plecami o olbrzymią wierzbę. Chciałam unieść głowę i zaprotestować, ale nie zauważyłam, jak blisko mojej znajduje się jego twarz. Dotknęliśmy się ustami i zastygliśmy tak, oboje tym zaskoczeni. Po chwili (która dla mnie zdawała się trwać wiecznie) Alex powoli, delikatnie, jakby bojąc się, że mnie wystraszy, pocałował mnie. Zamknęłam oczy, czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, i oddałam pocałunek. Błagałam, żeby ta magiczna chwila trwała jak najdłużej. *** Następne dni i tygodnie przemijały szybko. Już byłam pewna, że go kochałam. Tak mocno, jak tylko anioł umie kogoś pokochać. Chodziliśmy za ręce, przytulaliśmy się, ale cel naszej podróży zbliżał się nieuchronnie. W końcu dotarliśmy, po tak długim czasie, do podnóży wysokich gór, na których szczycie znajdowała się pradawna świątynia anioła Razjela. Szłam z podarunkiem dla tego upadłego anioła. Jednak, ponieważ się ściemniało, jeszcze tego wieczoru rozbiliśmy namiot. Skryliśmy się w nim, mocno w siebie wtuleni. - Aniele… - Tak? – Wyczuwałam w jego głosie rozpacz. - Gdy złożysz ten podarunek, będziesz musiała odejść, prawda? „Och, a więc o to chodziło…" – Pomyślałam, ale na głos wyszeptałam tylko: - Tak… - Oh… - Wtulił mi twarz we włosy. Później spojrzał na mnie z niezwykłą powagą na zwykle roześmianej twarzy. Nie wiem czemu, ale na ten widok ścisnęło mnie w gardle. - Nie smuć się… Wrócę tu… - Obiecywałam, choć obydwoje wiedzieliśmy, że kłamię. - Jeśli odejdziesz, umrę. – Nie żartował. Widziałam to. –Umrę i będę błagać Boga, jeśli on w ogóle istnieję, bym trafił do ciebie… Pocałował mnie, po raz pierwszy tak namiętnie. Trzymał mnie mocno w ramionach, jakby chcąc zaznaczyć, że należę tylko do niego. Jęknęłam cicho, na co pogładził mnie po plecach okrytych tylko cienkim materiałem. Zadrżałam, w każdym miejscu, w którym mnie dotknął, czułam ogień. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, spoglądał na mnie skrzącymi się oczami. - Pamiętaj. – Powiedział, odwracając moją głowę, bym nie mogła uciec wzrokiem. – Nie dam ci tam łatwo odejść. Gdy to powiedział, ułożył się wygodnie i przytulił mnie do siebie. Zasnęliśmy… *** - Na pewno musisz wejść tam sama? Byliśmy już przed wejściem do świątyni, a ja przebierałam się w białą suknię, w której miałam odmówić modlitwy. Alex, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, czekał grzecznie z zamkniętymi oczami. - Możesz otworzyć. Tak, jestem pewna, że muszę. Spojrzał na mnie skrzywdzonym wzrokiem. - A co, jeśli odejdziesz, a ja cię już nie zobaczę? - Przecież nie odeszłabym bez pożegnania! – Przytuliłam go szybko i, nim zdążył mnie zatrzymać, odbiegłam, a praktycznie odleciałam, ledwo dotykając stopami ziemi. Ostrożnie zerknęłam do świątyni. Wiedziałam, że nie mam się czego bać, ale to miejsce trochę mnie przerażało. Mimo, że paliło się światło (ciekawe, czy to zasługa magii Razjela?) pełno było tu ciemnych zakątków. Posągi aniołów o twarzach skrytych w cieniu zdawały się uważnie śledzić każdy mój krok. Pognałam do miejsca na dary i złożyłam tam odświętną szatę, po czym uklęknęłam i zatopiłam się w modlitwie. Śmierciożerców usłyszałam dopiero, gdy jeden z nich wyszeptał mi do ucha: - No ślicznotko. To twój koniec. Pisnęłam cicho, a on przeciągnął sztyletem ostrym jak brzytwa po moim ramieniu. Próbowałam wzlecieć do góry, ale kolejny zamaskowany morderca złapał mnie za skrzydło i wyrwał mi jednym szarpnięciem całą garść piór. Załkałam. Strasznie mnie bolało ramię i skrzydło, ale ich to najwyraźniej bawiło. Ranili mnie więc dalej, trzech okropnych mężczyzn (tego byłam pewna) i jeden, spoglądający tylko na poczynania pozostałych ze znudzeniem. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Nie wiedziałam, ile czasu minęło, ale pewnie o wiele dłużej, niż mi się zdawało. - Kończcie to! Tylko tyle usłyszałam, a potem zobaczyłam rękę zamierzającą się w moją stronę. Później był tylko okropny ból, emanujący gdzieś z moich piersi. Gdy udało mi się otworzyć oczy zobaczyłam nad sobą pełne łez oczy Alexa. - Nie! – Krzyczał. – Nie, nie możesz umrzeć… Nie możesz mnie zostawić! Słyszysz? Nie możesz! Uśmiechnęłam się słabo, chcąc go pocieszyć i wyszeptałam: - Kirei… - Co? - Kirei… Tak się… Nazywam… Żadne z nas nie zauważyło pojawienia się postaci o wielkich lśniących skrzydłach, dopóki nie uklękła i nie złapała mnie za rękę… - Kirei… - Ra… zjel? - Tak. Usłyszałem modlitwy, ale nie przyszedłem, bo myślałem, że jeszcze się przygotowujesz, dlatego nie kończysz… Tak strasznie mi przykro… - Nie możesz nic zrobić? – Alex spojrzał na niego błagalnym wzrokiem. – Oddałbym wszystko, by móc z nią być. - Nie! – Zaprotestowałam cicho. Był sposób, żebyśmy byli razem, ale ja nie chciałam, żeby musiał znosić taki ból, nie mogłabym. - Mógłbym coś zrobić. Jednak sprawi to ból tobie, jak i jej. No i oboje musicie się zgodzić. - Co się stanie? Rozmawiali jakby mnie przy nich nie było, jednak nie miałam już siły protestować. Czułam, że życie upływa ze mnie szybko wraz z krwią barwiącą podłogę na czerwono. - Stanie się upadłym aniołem. Odbiorę jej skrzydła, będzie cierpieć, jednak jeśli cię naprawdę kocha wierzę, że będzie tego chciała. - Aniele mój… Wiedziałaś o tym, prawda? - Tak… - Wycharczałam. Coraz trudniej mi się oddychało. –Ale będziesz cierpieć. Będę… będę wyglądać, jakbym miała umrzeć. I będę mówić, że tylko o tym marzę. - Pomogę ci. Jeśli tylko chcesz być ze mną… - Chcę… Razjel jakby tylko na to czekał, bo podniósł mnie delikatnie. W jego ramionach wyglądałam jak laleczka. Jak porcelanowa laleczka, taka blada, krucha i piękna. Smutny anioł uniósł się w górę, osłonił mnie miękkimi skrzydłami. Znów poczułam ból, tysiąc razy gorszy od bólu tortur. Ból wyrywanych skrzydeł… *** Gdy otworzyłam oczy, świeciło słońce. Nade mną pochylała się radosna twarz Alexa… _________ Kirei - Piękna Keshun - Opiekun
- Yaoi-przyjaźń, miłość, magia...:
Yaoi - Przyjaźń, miłość, magia... Uwaga.! Opowiadanie poniższe to 'Yaoi', czyli opowiada o miłości męsko-męskiej.! Jeżeli brzydzisz się takimi rzeczami, nie czytaj. Nie chcę tutaj komentarzy typu: "Fuj, jak możesz coś takiego pisać". *** - Damian! – Krzyknęła śliczna, wysoka brunetka, doganiając mnie i przytulając mocno. - Ana… - Wyszeptałem jej do ucha, dmuchając przy tym w jej szyję. Wiedziałem, że tego nie lubi, ale co mi tam. Najwyżej mnie uderzy. - Przestań. – Zachichotała. To było jedyne, co mi w niej przeszkadzało; potrafiła zachichotać w najmniej odpowiednim momencie. – Ale ty wyrosłeś! I jesteś taki opalony! Widać wakacje w Grecji ci służyły. Poznałeś tam kogoś? No dobrze, gadulstwo to druga cecha która mnie trochę u niej denerwuje. Ale to przynajmniej umiem znieść, bo zanim jej odpowiem, mam czas na przemyślenie odpowiedzi. - Nie, nie poznałem, chociaż tu i ówdzie dostrzegłem kilku ciekawych facetów. A jak tam u ciebie? Bo widzę, że przybyło ci trochę ciałka. – Puściłem do niej oczko i kontynuowałem, jakbym nie zauważył, że poprawia sobie sukienkę, by lepiej wyeksponować opalone nogi i dekolt. – A ilu ty uwiodłaś podczas wakacji, zła dziewczyno? Zaczęła ze szczegółami opowiadać o swoich kolejnych flirtach, ale znów odbiegłem myślami daleko. I tak zawsze dzieje się tak samo – Ana pokręci się wokół chłopca, zrobi słodkie oczka, pocałuje, naciągnie na jakąś biżuterię… I znika, nie odpisując na sms'y, nie odbierając telefonów. Że też ją to nie nudzi. Zamiast tego zastanowiłem się nad tym, że znów tak łatwo się przed nią otwarłem. Bo mimo tego, że znałem ją już jakieś 2 lata o jednym wciąż niełatwo mi mówić. O tym że wolę mężczyzn, że jestem gejem. Przypomniałem sobie dzień, w którym się poznaliśmy… Pierwszy dzień liceum. Nikogo nie znałem, nikt nie wiedział, jaki jestem naprawdę. Lepiej dla mnie. Idąc przez korytarz spoglądałem w oszklone gablotki. Odbijał się w nich wysoki chłopak o włosach barwy miodu i niebiesko-zielonych oczach. Dziewczyny za mną szalały, nauczyciele mnie lubili, zawsze umiałem dostać to, czego chciałem. Szedłem, wpatrzony w szyby, aż nagle na kogoś wpadłem. - Przepraszam cię! – Wykrzyknąłem, pomagając pozbierać rozsypane wokół kartki szarookiej brunetce. Spoglądała na mnie z dziwnym błyskiem w oku, ale nie zareagowałem. - Nic się nie stało… - Wyszeptała, po czym wcisnęła mi do ręki kawałek papieru, mrugnęła i zniknęła szybko za zakrętem. Z niedowierzaniem wpatrywałem się w kartkę, na której pisało: "Zadzwoń" wraz z dziewięcioma cyframi. Gdy teraz o tym pomyślałem, głośno się roześmiałem. Ana spojrzała na mnie jak na idiotę. - Co ja takiego powiedziałam? - Nic, nic… Tylko myślałem sobie o tym, jak się poznaliśmy… - Nadal głośno się śmiałem. Gdy spojrzałem jednak na twarz brunetki, uśmiech spełzł mi z twarzy. Spoglądała groźnie, odgarniając włosy opadające jej na twarz. - Znowu mnie nie słuchałeś, prawda? - Ale Nastko… - Obiecałeś, że już tak nie zrobisz! Gdy z pokorą słuchałem jej zarzutów aż się cieszyłem, że wolę facetów. Gdybym miał wysłuchiwać takich oskarżeń częściej niż raz na kilka miesięcy… Chyba bym oszalał, naprawdę. Jak dobrze, że zabrzmiał dzwonek. Ruszyliśmy do sali, a ja zakodowałem sobie w głowie, by pamiętać o kupieniu Anie jakiegoś świecidełka. Bo nie chciałem, by była na mnie obrażona. *** - Cisza! W trzeciej klasie liceum moglibyście się zachowywać trochę lepiej. Ktoś zapukał do drzwi i do sali wszedł wysoki, blady chłopak o przenikliwych zielonych oczach. Rozejrzał się po klasie, po czym podszedł do starego Krosa, wręczając mu jakąś karteczkę. Przez chwilę trwała cisza, podczas której nauczyciel uważnie czytał kartkę, a klasa mierzyła spojrzeniem "nowego". Zresztą nowy nie chował się za biurkiem, tylko stanął na środku klasy i spoglądał po kolei każdemu w oczy, aż wracali do swoich spraw. Tylko ja nie odwróciłem wzroku, przeciwnie, z szerokim uśmiechem na ustach patrzałem mu prosto w oczy. Chyba dostrzegłem, że kąciki ust mu się delikatnie unoszą, ale równie dobrze mogło mi się zdawać. - Przedstaw się, a potem zajmij jakieś miejsce. – Kros, nauczyciel historii, a zarazem nasz wychowawca, machnął ręką na zielonookiego i wrócił do czytania i układania stosu kartek. Miałem złe przeczucie, że to mogą być kartkówki. - Mam na imię Feliks. – Powiedział tak, jakby nic więcej w jego osobie nie mogło nas zainteresować i usiadł na końcu klasy, w ławce za mną i Anastazją, która malowała sobie paznokcie. *** Miesiąc później nie za wiele się zmieniło. Nowy z nikim nie rozmawiał, na lekcjach siedział cicho, nauczyciele zdawali się go nie widzieć. Uczniowie zresztą też. Chociaż był przystojny, tylko ja zdawałem się nim interesować. Nawet Ana, zazwyczaj podrywająca każdego chłopaka w szkole, który był trochę ponad przeciętną, gdy ją zapytałem o niego, zbyła mnie krótko: - Jaki Feliks… A, ten nowy. Nie warto zawracać sobie nim głowy, za to słyszałam, ze do Klaudii przyjeżdża jakiś seksowny kuzyn. Ma podobno kolegę geja… - Kusiła. - Nie jestem na razie zainteresowany… Ale dzięki. – Przytuliłem ją i odszedłem, gdy na horyzoncie pojawiła się grupka dziewczyn zamierzających poplotkować z Aną. Usiadłem na ławce skrytej w cieniu. Na boisku nie było prawie nikogo, w taki upał woleli chować się w chłodzie szkolnych korytarzy. Zamknąłem oczy i pozwoliłem przyjemnemu wietrzykowi chłodzić mi twarz. - Czemu tak się mną interesujesz? Aż podskoczyłem, a przecież wcale nie jestem strachliwy. Spojrzałem na tego, który zburzył ciszę, w którą się wsłuchiwałem i zamarłem. Feliks? Ten nowy się do mnie odezwał? Ale dlaczego? - Mowę ci odjęło? – Spytał i spojrzał na mnie, lekko się uśmiechając. Czemu na ten widok serce mi podskoczyło?! Czemu czułem, że się rumienię, gdy zwykle nie jestem nieśmiały? - Nie. Skąd się tu wziąłeś? - Podszedłem. Nie było trudno, miałeś przecież zamknięte oczy. No tak. Nie pomyślałem o tym. W ogóle o niczym nie myślałem. Ana miała rację, nowy jest bardzo przystojny. - Pytałem o coś… Chyba się niecierpliwił. Nie dziwię się mu, pewnie zachowywałem się jakbym mi słońce przygrzało, czy coś. - Eee… A mógłbyś powtórzyć pytanie? - Pytałem, czemu się tak mną interesujesz. - Ja nie… - Och. – Chyba się zdenerwował. Nagle rozejrzał się wkoło, jakby szukając źródła zagrożenia, chociaż ja nic nie widziałem. - Co się… - Chodź ze mną. – Złapał mnie mocno za rękę. Serce gwałtownie mi przyspieszyło. Co się działo? Jednak byłem gotów pójść za nim choćby na koniec świata. Feliks wciągnął mnie za drzewo, gdzie nikt nas nie mógł zobaczyć. - Wybacz mi, nie chciałem Cię narażać. – Spojrzał mi prosto w oczy, a ja po chwili spuściłem wzrok. - O co chodzi? – Pytałem, śledząc mrówkę taszczącą jakieś ziarno. - Uciekłem tutaj. Starałem się chować, robiłem wszystko, by nikt nie chciał nawet na mnie spojrzeć. Tylko ty się mną interesowałeś! Dlaczego? Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przełknąłem głośno ślinę i podniosłem głowę. "No bo wiesz, jestem gejem. A ty mi się spodobałeś." Na pewno… - Cholera! – Krzyknął nagle, a ja odskoczyłem. Ujrzałem rękę szybko zbliżającą się w moją stronę… Chłopak złapał mnie i przycisnął do drzewa własnym ciałem. Staliśmy tak, aż nagle usłyszałem kroki, szybko zbliżające się w naszą stronę. - Nie powinieneś być na mnie o to zły… - Wymruczał Feliks, patrząc na mnie tymi swoimi niesamowicie zielonymi oczami. I mnie pocałował! Nie żeby mi to przeszkadzało, tylko… To stało się tak nagle. Jego ręka objęła mnie w pasie, przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Nawet nie wiem, w którym momencie ja też go objąłem i zacząłem oddawać pocałunek. To było takie magiczne, takie piękne… Po chwili, która mnie zdawała się być wiecznością Feliks oderwał się ode mnie. Gdy otworzyłem oczy on spoglądał na mnie z uśmiechem na twarzy. - Miałem rację. - Co? - Nie przeszkadzało ci to. - N-nie… - To dobrze. Pomożesz mi? - Tak. – Wyszeptałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. - Więc chodź. Muszę ci wszystko wytłumaczyć, a tutaj jestem zbyt odsłonięty, zbyt widoczny. Ale jeśli będę mógł odwracać od siebie uwagę jak to zrobiłem przed chwilą… - Uśmiechnął się. Ja też nie umiałem się powstrzymać, na usta wpłynął mi uśmiech. Znów mnie pocałował. - Tylko się nie bój. – Złapał mnie za rękę. Poczułem szarpnięcie gdzieś w okolicy pępka, a potem zamknąłem oczy i wtuliłem się w Feliksa, trzęsącego się od śmiechu. *** Upadłbym na ziemię, gdyby mnie nie przytrzymał. - Co ty mi… Jak się tu znaleźliśmy?! Zamiast na szkolnym podwórku znajdowaliśmy się na drodze prowadzącej do niewielkiego domku skrytego za drzewami. - Jestem czarodziejem. – Odparł, jak gdyby oznajmiał, że jest ładna pogoda. Zamurowało mnie. Czarodziejem? Przecież nie wierzę w magię! Widząc, że jestem w szoku, pocałował mnie po raz kolejny, delikatnie ocierając ustami o moje usta. Nie chciałem tego robić, ale odepchnąłem go. - Jak to czarodziejem? Czemu mnie tu zabrałeś? - Bo nic nam tu nie grozi. Chodź, Skarbie. Nazwał mnie "Skarbem"… A przecież rozmawiał ze mną pierwszy raz. Aż miałem ochotę go spytać, czy aby na pewno dobrze się czuje. Albo jak zmusił mnie do brania tak mocnych narkotyków… Spojrzał mi w oczy, jakby usłyszał moje myśli. - Wszystko, co powiedziałem, jest prawdą. – Mówiąc to wziął w rękę kamień, wyjął z kieszeni jakiś patyk i stuknął nim w kamień. Jednak kamień rozwinął skrzydła i odleciał, przysiadając na drzewie! Następnie wyczarował (tak, byłem już pewny, że to czary) dla mnie czerwoną różę z długą łodyżką, która ożyła gdy tylko jej dotknąłem. - Przestań… - Wpatrywałem się szeroko otwartymi oczami w węża znów przybierającego postać róży, która zniknęła po chwili. – Proszę… - Wydaje mi się, że terapia szokowa podziałała na ciebie najlepiej. - Tak… Już ci wierzę. – Zapewniłem, byleby nie tworzył czegoś gorszego. Ruszył ścieżką w stronę domu, łapiąc mnie za rękę. Przyjrzałem się mu - wysoki, szczupły, blady, o jasnoblond włosach i niesamowicie zielonych oczach. Jednak nie miałem okazji poprzyglądać się mu dłużej, bo przyciągnął mnie do siebie. - Boisz się mnie teraz? – Spytał, starając się zachować poważny wyraz twarzy, ale oczy go zdradziły. Błyszczały w nich urocze iskierki, a ja jak idiota wpatrywałem się w nie przez dłuższy czas, zanim odparłem: - Skończ się ze mnie nabijać. Zaśmiał się. Mimo że obserwowałem go od miesiąca nigdy nie zauważyłem, żeby się tak często śmiał. Więc śmiałem się razem z nim. - Witaj w moich skromnych progach. – Mrugnął do mnie i otworzył drzwi domku, do którego właśnie dotarliśmy. Aż zachłysnąłem się z wrażenia. Wnętrze było urządzone z przepychem, strojnie, nie było tego widać od zewnątrz. Widząc mnie takiego Feliks porwał mnie z podłogi i rzucił dopiero na miękką, wyłożoną poduszkami sofę. Nic mi się nie stało, dopóki nie wyłożył się prosto na mnie. - Co ty… Wyprawiasz.?! Ledwo oddychałem, a on śmiał się tylko coraz głośniej. Odchylił przy tym trochę głowę i spoglądał mi w oczy. Byłem zły, jednak się uśmiechnąłem. Jego twarz nagle znalazła się blisko mojej, już miał mnie pocałować… Gdy rozległ się huk, jakby ktoś wyrwał drzwi z zawiasów. Poderwaliśmy się jak oparzeni, Wyższy chłopak popchnął mnie gdzieś za siebie, zasłaniając mnie własnym ciałem. - A więc tu się chowasz, kochaniutki. Do pokoju weszła kobieta, bliźniaczo podobna do Feliksa. Uśmiechała się złośliwie, lustrując wzrokiem pokój. Gdy jej wzrok spoczął na mnie, na twarzy wymalowała się jej wściekłość. - Dalej sprowadzasz do domu facetów? Kupiłam ci to wszystko, pozwalałam ci urządzać imprezy, sprowadzałam ci chętne dziewczyny… A ty i tak uciekłeś z domu i szukałeś sobie chłopaka! Co zrobiłam źle? - Nie potrafisz mnie zaakceptować takim jakim jestem. A jestem ge - Nie wymawiaj przy mnie tego słowa! Usłyszałem kolejne kroki i w pokoju zaroiło się od zamaskowanych postaci. Ktoś podszedł do mnie i kopnął w twarz. Feliks rzucił się, by mi pomóc, za co dostał cios w brzuch i zwinął się na podłodze tuż obok mnie. Jego matka tylko spoglądała z nienawiścią, jak biją jej syna. Feliks spojrzał na mnie ze łzami w oczach. - Przepraszam cię za wszystko… - Kończcie to. Ujrzałem promień zielonego światła godzący Feliksa. Ostatkiem sił przytuliłem się mocno do jego stygnącego ciała. Chwilę później promień ugodził także mnie…
- Zawsze będę przy Tobie...:
Zawszę będę przy tobie... Dziewczyna w sukience do kolan, w butach z wysokim obcasem oraz z torebką w ręku, starająca się spiąć włosy targane przez wiatr spieszyła przez miasto. Już tylko jeden zakręt, kilka kroków… - Mam cię! – Roześmiane oczy chłopaka wpatrywały się w nią czule. Dziewczyna spięła w końcu niesforne loki i odwzajemniła spojrzenie. - Ale jesteś okropny. Tak mnie łapać znienacka! - A jeśli nie tylko cię znienacka złapię? – Po tych słowach przyciągnął ją blisko i pocałował. Opierała się tylko przez chwilę – a już po chwili całowała go z taką samą namiętnością. - Dobra, dosyć tego! – Z udawaną złością, po minucie (a może po kilku godzinach?) delikatnie, ale stanowczo odepchnęła go od siebie. – Gdzie dziś idziemy? - Może tam? – Wskazał na uroczą kawiarnię po drugiej stronie ulicy. Dziewczyna zgodziła się skinięciem głowy. Chłopak zachowywał się jak dżentelmen, grzeczny, dobrze wychowany. Dziewczyna była nim zauroczona, zresztą jak zawsze. Ciągle ją zaskakiwał, ciągle pokazywał się z innej strony. Był dla niej jak ideał. - No więc o czym chciałeś porozmawiać? – Spytała, gdy dostali zamówienie. - Kochanie… Dostałem wspaniałą ofertę pracy, wreszcie mógłbym zacząć zbierać na mieszkanie. - To cudownie! – Rzuciła mu się na szyję, nie zauważając jego zmartwionej miny. - Nie skończyłem. – Gdy go puściła i spojrzała mu w oczy uśmiech zniknął z jej twarzy. – To jest praca jakieś dwie godziny drogi stąd, mieszkałbym u wuja gdybym ją przyjął. - Ale… Ale to znaczy… - Że widywalibyśmy się rzadziej. Pewnie tylko w weekendy. - Czy zależy ci na tej pracy? Tym pytaniem go zaskoczyła. Myślał, że będzie go prosiła, żeby nie wyjeżdżał, że się rozpłacze. A ona siedziała spokojna, z ogromnym smutkiem w oczach. - Bardzo chciałbym się usamodzielnić. Wiesz przecież. - Więc jedź, wytrzymam. Kiedy musisz tam być? - Dali mi czas na decyzję do jutra. - Tak szybko? Przytulił ją mocno, po czym wyprowadził z kawiarni. Szli cichymi alejkami parku, świecił im księżyc i gwiazdy. Cieszyli się sobą w tę ostatnią noc przed rozłąką, przed tą pierwszą próbą… *** Mijały dni, które zmieniały się w miesiące. Widywali się w każdej wolnej chwili – dwa dni w tygodniu, raz w tygodniu, w wolny weekend, w weekend raz na dwa tygodnie… Pewnego dnia napisał jej, że jest zmęczony, że pracuje na drugą zmianę, że nie ma siły na dwugodzinną podróż pociągiem. Chciała jechać do niego, jednak też nie mogła – miała szkołę, musiała się uczyć. Myśleli że wytrzymają. Czemu by nie, przecież inni jakoś żyli w związkach na odległość, radzili sobie. Ona czekała. Była wierna, nie zważała na docinki innych, na pytania po co się męczy, skoro wokół niej jest tylu chłopców. Gdy było jej smutno, kładła się na łóżku i przytulała do twarzy jego koszulkę – i płakała. Odliczała dni, godziny, minuty. Czekała z wytęsknieniem na moment spotkania. Pewnego dnia siedziała nad książkami, myślała o Nim. Napisała do niego, kiedy się zobaczą. Odpisał jej prawie natychmiast. Przeczytała wiadomość raz. Drugi. Trzeci. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Odłożyła telefon, jednak zaraz znów wzięła go do ręki. „Nie możemy być razem. Związek na odległość mnie niszczy. Przepraszam.”. Słowa tego SMS ciągle błądziły jej po głowie. Nie potrafiła zrozumieć, co zrobiła źle. Była przy nim zawsze gdy mogła. Oddała mu się cała. Ufała mu. A teraz On tak po prostu ją zostawia, rzuca ją jak tchórz wysyłając wiadomość na telefon! Nie potrafiła tego znieść. W spodenkach i koszulce, tak jak była ubrana wybiegła w chłodny, jesienny wieczór. Biegła boso – szkło i kamienie wbijały jej się w stopy, jednak ona tego nie czuła. Padał deszcz, a ona biegła z oczami wypełnionymi łzami, biegła by zapomnieć, wymazać go z pamięci. Nie wiedziała kiedy znalazła się w parku. Przystanęła akurat obok „ich” ławki – to tu spotkali się po raz pierwszy, tutaj pierwszy raz ją pocałował, tutaj wyznał jej, że ją kocha i że nigdy jej nie opuści. Opadła ciężko na ziemię, rozbijając kolana. Schowała twarz w ręce i zapłakała znowu. Nie usłyszała, że nie jest sama o tak późnej porze w ciemnym parku z dala od bezpiecznego miasta. - Hej mała. Jeśli ci smutno możemy cię rozweselić. Tuż przy niej stało kilku mężczyzn. Po jednym spojrzeniu w ich twarze dziewczyna zorientowała się, o co im chodzi. Próbowała uciec, jednak dopiero teraz poczuła ból w stopach. Jeden z mężczyzn uderzył ją w twarz, inny zaczął ją rozbierać. Próbowała się uwolnić, jednak nie miała dość siły – za każdą próbę bili ją bez litości. Na szczęście zemdlała i nie czuła już bólu… *** Gdy się obudziła mężczyzn już nie było. Pewnie myśleli że nie żyje – była tego bliska. Musiała mieć połamanych kilka żeber, kaszlała krwią. Nie umiała się poruszyć, robiło się coraz chłodniej. Zaczęła modlić się, mimo że wcześniej nie chodziła do kościoła, nie wierzyła. Modliła się, by Bóg nie przedłużał jej męki, by pozwolił jej odejść. W czasie modlitwy pojawiło się obok niej małe światełko, jaśniejące z każdym słowem, z każdą prośbą. Tuż przed jej twarzą materializowała się ukochana twarz, materializował się On. Po policzkach spływały łzy – w końcu czuła się szczęśliwa. - Chodź. Zabieram Cię do domu. Jaśniejąca istota podniosła ją bez trudu z ziemi. Teraz dopiero dziewczyna zauważyła skrzydła wyrastające z jego pleców. Spojrzała w niebo i rozpromieniła się. - Dziękuję… *** Chłopak siedział przy stole w kuchni i jadł śniadanie, gdy wuj podał mu bez słowa gazetę. Nie wiedząc o co chodzi, przeczytał w miejscu wskazanym przez palec wuja: „Znaleziono ciało młodej kobiety, która została zgwałcona i pobita na śmierć przez czterech mężczyzn. Policja nadal szuka sprawców.” Wpatrywał się tępo w zdjęcie – miał nadzieję, że to tylko przez łzy twarz wygląda jak twarz jego ukochanej. To przecież niemożliwa! Była taka dzielna, taka urocza, kochana… Nigdy nie wychodziła z domu, gdy było ciemno, zbyt mocno się bała. Taka rozważna. To niemożliwe że nie żyje… Przybył na pogrzeb, płakał nad grobem. Obwiniał sam siebie. Był taki zrozpaczony. Dziewczyna stała tuż obok niego, gdy układał wielki wieniec kwiatów na jej grobie. Przytulała go, lecz on nie mógł już tego poczuć. Jednak ona zawsze będzie przy nim…
- Ostatni Jednorożec:
Ostatni Jednorożec Bałem się. Tak bardzo się bałem. Jednak nie mogłem teraz się poddać, ci ludzie – nie, raczej te potwory były tuż tuż. Starałem się przyspieszyć kroku, mimo tego strasznego bólu. Ledwo widziałem, moja sierść nie lśniła jak zwykle – nawet lepiej, bo nie widzieli mnie tak dobrze w ciemnościach – ale to nie był dobry znak. Ulatywała ze mnie moc. Pogoń była coraz bliżej, gdy się obejrzałem mogłem rozróżnić postacie. Nagle przede mną pojawiła się młoda dziewczyna. Załzawionymi oczami przyglądałem się przez chwilę jej twarzy. Tak, to ta sama, która płakała ukryta między domami patrząc na moją krzywdę. Spojrzała na mnie ze strachem, szepcząc: - Chodź, proszę… Pomogę ci się ukryć, tylko chodź… Pozwoliłem jej dotknąć swojego pyska i karku. Nie miałem siły się opierać, potrzebowałem miejsca w którym mógłbym odpocząć. Rana paliła mnie żywym ogniem. Dziewczyna ciągle oglądając się poprowadziła mnie w gęstwinę otaczających wioskę lasów. Szła wyszukując ścieżki, których tamci ludzie z pewnością by nie dostrzeli. Po kilku minutach dotarliśmy na osłoniętą polankę. Pozwoliłem by nogi się pode mną ugięły i upadłem na miękką trawę. Ostatkiem sił wyczułem że dziewczyna trzyma moją głowę na kolanach. Później była już tylko ciemność… *** Poczułem wilgoć na pysku. To pewnie dlatego się obudziłem – bo nie byłem wypoczęty. Uchyliłem powieki i ujrzałem że dziewczyna zagryzając wargi do krwi szmatką zanurzaną w wodzie pachnącej ziołami przemywa mi delikatnie czoło. Widząc że wstałem delikatnie, jakby ze strachem pogładziła mnie po grzywie. - Tak strasznie mi przykro… - Wyszeptała. Taka niewinna, nie potrafiłem nawet przez sekundę pomyśleć że ona jest takim samym człowiekiem jak ci barbarzyńcy. Ona była inna, taka dobra. Jednak ja musiałem… Chciałem zobaczyć jak wyglądam. Rana pulsowała mi, starając się to zignorować powoli dźwignąłem się z ziemi. Mogłem teraz zobaczyć, ze polana na której się schroniliśmy jest idealnie otoczona przez drzewa, tylko w jednym miejscu zamiast gałęzi i cierni znajdują się miękkie liście przez które można przejść. Niedaleko płynął strumień. Krok za krokiem zmierzałem do niego, bojąc się, co mogę ujrzeć. Będąc całkiem blisko pochyliłem się z zamkniętymi oczami i napiłem się wody (która była pyszna, orzeźwiająca, dodająca sił). Nie mogłem już dłużej zwlekać, słyszałem że dziewczyna się zbliża. Otworzyłem oczy i zamarłem. Moja sierść, niegdyś aksamitna i piękna, lśniąca się jak srebro była teraz matowa, brudna i posklejana. Moje ciało całe było w siniakach i w zaschniętej krwi, wydobywającej się wraz z ropą z na wpół zasklepionych ran. A nad oczami, na czole… Nie było tam rogu. Zamiast niego ujrzałem dziurę, z której sączyła się krew. Moje oczy wypełniły się srebrzystymi łzami. Chciałem umrzeć, mogłem nie uciekać, oni by to dokończyli. Jednak nie mogłem tak po prostu się poddać. Znów upadłem. Dziewczyna opadła na kolana obok mnie. Próbowałem ją osłonić, ziemia była usłana ostrymi kamieniami, jednak ona przytuliła się mocno do mojej szyi. Przez chwilę wpatrywałem się tępo w wodę, zadowolony byłem jednak z towarzystwa. A jednak, z początku nieśmiało, zacząłem wtulać się w nią coraz bardziej. Delikatne rączki otarły mi łzy. Dziewczę wtuliło się w mój policzek i zaczęło płakać. W łzach tych wyczuwałem żal, smutek, bezradność… Ale też gniew i nienawiść, nienawiść do ludzi którzy to zrobili. Czułem się strasznie senny, oczy mi się zamknęły. Przytuliłem się do niej jeszcze mocniej, czując w miejscu gdzie spadły jej łzy ciepło. Nie miałem sił zastanowić się co to znaczy. Nie czułem już mojego ciała. Nie słyszałem śpiewu ptaków. Widziałem tylko ciemność. Pomyślałem sobie, że jeśli to jest umieranie to nie jest to takie straszne – ból odpłynął, czułem się dobrze. Mogłem umrzeć. - To jeszcze nie twój czas… - Szepnął mi jakiś głosik. Nie znałem go jednak czułem, że należy on do kogoś dobrego, kto jest moim przyjacielem. - Jestem Twoim przyjacielem, oczywiście że jestem. Och mój drogi… Oni cię tak skrzywdzili, ja mogłabym cię uleczyć, jednak nie wiem, czy chciałbyś… - Ale… Ale jak to możliwe? I gdzie jesteś, nie widzę cię… - Poskarżyłem się jak małe dziecko. - Tutaj… - Przed oczami rozbłysło mi światło. Wciąż byłem na łące i leżałem z zamkniętymi oczami obok płaczącej dziewczyny, a jednocześnie stałem pełny sił kilka kroków dalej. Chciałem podejść i pocieszyć dziewczynkę, jednak na moim karku spoczęła delikatna dłoń. - Nie. Ona cię nie zobaczy. Kobieta w białej sukni, z pięknymi kasztanowymi włosami stała obok mnie, spoglądając z ogromnym smutkiem w oczach na łzy dziewczyny. - Kim jesteś? – Przemogłem się i przerwałem jej rozmyślania. Widząc, że się boję uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Mogę spełniać marzenia. – Odpowiedziała, jednak nie na pytanie które zadałem. - Jak to spełniać? - Coraz rzadziej zdarza się, że na ziemi spotykam kogoś o czystym sercu. Jednak wciąż mam nadzieję i szukam. Ludzie tacy są niczym anioły, są dobrzy, niosą pomoc. Właśnie taka osoba przyciągnęła mnie tutaj. – Zerknęła na dziewczynę, po czym kontynuowała. – Zazwyczaj za tę dobroć wręczam im dar – coś tylko dla nich jako nagrodę za odsuwanie od siebie przyjemności na rzecz innych. Wiesz czego ona pragnie? - Czego? – Spytałem, niezbyt pewny czy chcę znać odpowiedź. - Ciebie. Pokochała cię i chce tylko ciebie. Jest jej naprawdę przykro że nie mogła ci pomóc, jednak gdyby to zrobiła mogliby ją nawet zabić. Uciekłeś stamtąd dzięki niej, wiesz? - J-jak to… - Nic nie rozumiałem, miałem mętlik w głowie. - Rozluźniła więzy gdy nikt nie patrzył. Ty byłeś wtedy ledwo przytomny, ludzie myśleli że tak jak każdy chce cię tylko zobaczyć. A ona pomogła ci uciec. – Kobieta położyła mi dłoń na pysku i delikatnie skierowała w swoją stronę bym spojrzał jej w oczy. – Mogłabym dać jej to czego chce, jednak nie wróciłbyś taki sam. Być może byś nawet cierpiał. - Zrobię to. – Z nową stanowczością w głosie, nawet się nie zastanawiając zgodziłem się. Nie wiedziałem nawet na co, ale jedno spojrzenie na drżące ramionka próbujące objąć moje bezwładne ciało mnie przekonało. – Zrób co trzeba, proszę. - Nie chcesz wiedzieć jakie będą konsekwencje? - Nie. - Więc dobrze. Zamknij oczy. Zamknąłem je i poczułem na czole pocałunek. Po raz kolejny (i miałem nadzieję, że ostatni) pogrążyłem się w ciemności… *** Zdezorientowany otworzyłem oczy. Słyszałem szloch, czułem obejmujące mnie ręce – jednak nie wiedziałem co się dzieje. Poruszyłem głową, próbując przypomnieć sobie jak się nią porusza i szloch ucichł. Mrugając, delikatnie podniosłem się na nogi, pociągając za sobą drobną dziewczynę. Spoglądała ona na mnie szeroko otwartymi oczami, jednak byłem taki spragniony. Postanowiłem że zajmę się nią później i nachyliłem się nad strumieniem. Zamarłem , nie rozumiejąc co się stało. Moja sierść nadal była brudna, ale po siniakach ani ranach nie było śladu, nie byłem też już oślepiająco biały jak gdy byłem jednorożcem – teraz moja sierść miała delikatny mleczny odcień. Grzywa i ogon także były inne – bardziej kremowe niż kiedyś. A na czole – na czole nie miałem nic. Ani rogu, ani rany z której płynęłaby krew. Po prostu skóra, odrobinę ciemniejsza niż na reszcie ciała, przez co wyglądałem jakbym miał na czole gwiazdkę. Czułem się jak nowo narodzony. Teraz, będąc w pełni sił chciałem przemówić do dziewczyny, powiedzieć jej jaki jestem wdzięczny za ratunek – ale w mojego gardła wydobyło się tylko rżenie. Próbowałem znowu i znowu – coraz bardziej zły – aż zrozumiałem. Byłem koniem. Zwykłym koniem, nie magicznym stworem z rogiem na czole umiejącym przemawiać w języku ludzi. I straszyłem teraz moją wybawicielkę, straszyłem tą która dała mi nowe życie. Potrząsnąłem grzywą i powolutku zbliżyłem do niej, wyciągając łeb. Stała nieruchomo. Pochyliłem się i nosem dotknąłem jej ręki – zaczęła gładzić aksamitną skórę, a ja rozkoszowałem się dotykiem. - Czy ty… jesteś teraz mój? – Zapytała cichutko. Zarżałem potrząsając głową. - Ale… Ty byłeś jednorożcem, umierałeś… - Wielkie oczy wpatrywały się we mnie, próbując zrozumieć. Nie mogłem odpowiedzieć więc po prostu szturchnąłem ją delikatnie w brzuch, po czym pociągnąłem za sukienkę w stronę mojego grzbietu. Zrozumiała od razu i zaczęła wdrapywać się. Ciągnęła mnie za grzywę, jednak ja stałem nieruchomo – dla niej zniósłbym teraz wszystko. Gdy już siedziała i byłem pewny że nie spadnie ostrożnie wyszedłem z polany. Księżyc oświecał nam drogę a ja wreszcie byłem szczęśliwy. Żadne z nas nie zobaczyło kobiety w bieli, która spoglądała przez chwilę za nami płacząc ze szczęścia, po czym rozwinęła skrzydła i uniosła się w stronę gwiazd…
Ostatnio zmieniony przez Star-x3 dnia Czw Gru 20, 2012 1:01 pm, w całości zmieniany 6 razy | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 10:28 am | |
| Takie opowiadanie-miniaturka, liczę na komentarze i krytykę Mam nadzieję że się spodoba, jeśli będziecie chcieli wstawię więcej opowiadań . ^^
Ostatnio zmieniony przez Star-x3 dnia Nie Mar 25, 2012 9:00 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Furia ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Kara_fryza Liczba postów : 562 Dołączył : 21/02/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 12:13 pm | |
| Świetne... Przeczytam jeszcze z 10 razy i się wypowiem. Narazie dojrzewa to w moich oczach. Jest naprawdę super. Ja poproszę o więcej. | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 12:21 pm | |
| Eee... Dzięki ci Jak mam wenę zdarza mi się naprawdę dużo pisać . Czyli co, wstawiać inne moje.? Mam np. ciekawe opowiadanie do dokończenia, ale wena uciekła i jakoś nie umiem jej wyciągnąć spod szafy... ;P | |
| | | Furia ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Kara_fryza Liczba postów : 562 Dołączył : 21/02/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 12:34 pm | |
| Dawaj dawaj Następne! | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 12:41 pm | |
| W tym temacie czy stworzyć nowy żeby się nie myliło.? | |
| | | Volkovia W skromnych progach Zagrody
Nick w grze : Volkovia Liczba postów : 304 Dołączył : 28/02/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 1:00 pm | |
| rób w tym temacie, jak by się dało, to zrobisz takie coś że można wybrany fragment zwinąć (ukrywanie tekstu typu spoiler na niektórych forach, administracja niech weźmie takie coś pod uwagę, pomaga) | |
| | | Trafia Nowy
Liczba postów : 39 Dołączył : 12/04/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 1:05 pm | |
| Wow! Świetne opowiadanie, masz talent do pisania. Gdy czytałam trochę mi się przypomniał "Zmierzch", ale moim zdaniem twoje jest lepsze. Ja jestem za wstawianiem kolejnych! | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 1:11 pm | |
| - Angel:
Angel - Szybciej, szybciej… - Szeptałam do siebie gorączkowo, przedzierając się przez cierniste gałęzie. Cała moja biała suknia była już potargana i zbroczona krwią. Najwięcej ran miałam na rękach, którymi rozgarniałam gałęzie. Nagle przed sobą ujrzałam twarz mężczyzny. Nie, nie mężczyzny, chłopca, który mógł mieć góra 17 lat. I, chociaż wykrzywiona potwornie (przez ból? Strach? Gniew?), była piękna. A ja, wyczerpana utratą krwi, poleciałam do przodu, prosto w jego ramiona. Na twarz wpłynął mi uśmiech, po raz pierwszy od kilku tygodni… *** Pierwsze, co poczułam, gdy tylko się ocknęłam, to miękkość. Spałam w czystej, pachnącej pościeli, a nie na twardej ziemi. Była to miła odmiana, chciałam się nacieszyć tym uczuciem jak najdłużej, ponieważ nie mogłam wiedzieć, kiedy znowu zacznę uciekać. Nie wierzyłam, że chłopak (byłam pewna, że to on mnie przyniósł do tego domu) może mieć wobec mnie dobre zamiary. Dlatego leżałam, rozkoszując się dotykiem jedwabnej pościeli na moim nagim ciele (zdaje się, że moja sukienka nadawała się tylko do wyrzucenia). Nie czułam też bólu, musiałam zostać uleczona. Leżałam więc z zamkniętymi oczami, wspominając początek mojej wędrówki… Stałam przed lustrem w swoim pokoju i przeglądałam się. Ciemne loki opadały miękko na ramiona, błękitne oczy spoglądały inteligentnie zza długich rzęs. Jestem drobna i szczupła, mam figurę, której ziemskie dziewczyny nieraz mi zazdroszczą, gdy ukrywam skrzydła i wykonuję jakieś zadanie na Ziemi. Ach! Właśnie, moje skrzydła! Są piękne, mienią się jak tęcza w promieniach słońca… Oderwałam się na chwilę od wspomnienia i z czułością pogładziłam moje anielskie skrzydła. Jednak moja radość zmieniła się w rozpacz, gdy poczułam ból. Nadal miałam wplecione w skrzydła ciernie, których mój wybawiciel najwyraźniej nie zauważył lub nie umiał wyciągnąć. Gwałtownie usiadłam i otworzyłam oczy, w których zebrały się łzy. Ktoś odkaszlnął, najwyraźniej próbując zwrócić na siebie moją uwagę. Udało mu się – momentalnie naciągnęłam na siebie kołdrę, zasłaniając piersi. - Przepraszam cię. – Mój czarnooki wybawiciel pogłaskał mnie po skołtunionych lokach. – Starałem się ci pomóc, ale za bardzo cię to bolało. Pomyślałam, że kiedy wstaniesz, lepiej mi pójdzie. Więc to jednak on mnie uratował! Wiedziałam! I nawet mi pomaga… Może więc jest jeszcze jakaś nadzieja na ukończenie mojej misji… Chłopak uśmiechnął się do mnie uroczo i delikatnie zaczął wyplątywać mi ze skrzydeł ciernie i gałązki. Sprawiało mi to ulgę i, choć nie powinnam mu tak zaufać, nadstawiłam skrzydło i przymknęłam oczy. Nie wiedzieć czemu, rozbawiło mnie to, że przypomniała mi się scena sprzed 3 miesięcy. - Czekaj! – Krzyknął uroczy blondynek, poprawiając moją sukienkę chyba po raz tysięczny (jak dla mnie to leżała ona idealnie). Później zabrał się jeszcze za moje skrzydła, głaszcząc każde piórko z osobna. Lubiłam to, więc siedziałam spokojnie, ale gdy znowu rozpuścił moje włosy i zaczął układać mi fryzurę od nowa, nie wytrzymałam: - Och, Keshun… Uspokój się, wszystko będzie dobrze! – Zanim zdążył zaprotestować, przytuliłam go mocno. Pewnie był niezadowolony, że nie wszystko idzie po jego myśli, ale i tak odwzajemnił uścisk. - Dobrze, dobrze… Jeszcze tylko mi się pokaż. Westchnęłam, ale posłusznie uniosłam ręce do góry i okręciłam się wokół własnej osi. Moja śliczna błękitna sukienka, bez ramiączek, obcisła na piersiach, za to rozszerzająca się poniżej kręciła się ze mną, a ja śmiałam się jak małe dziecko. Złapałam Keshuna i już kręciliśmy się razem! Czas jakby stanął w miejscu, pragnęłam, by wszystko trwało wiecznie… - Au! – Krzyknęłam i wyrwałam skrzydło z delikatnej ręki. - Przepraszam, przepraszam. Naprawdę nie chciałem. Przepraszał mnie, a ja nie słyszałam słów. Wpatrywałam się tylko w jego oczy, które nie wiedzieć czemu zdawały mi się być znajome, choć byłam pewna, że nigdy wcześniej ich nie widziałam. - Nic się nie stało… - Wyszeptałam w końcu. Jego twarz znów rozjaśniła się w uśmiechu. - To chyba wszystko. Miałaś szczęście, że akurat tam byłem. Śmierciożercy nie odpuszczają tak łatwo. W szafie – wskazał ręką – znajdziesz ubrania w twoim rozmiarze, ubierz się. Gdy skończysz, znajdziesz mnie w pokoju obok. I zostawił mnie, zanim zdążyłam otworzyć usta. Leżałam jeszcze chwilę, wciąż nie do końca mu ufając, ale gdy nie wpadł nagle do pokoju z zamiarem podglądania mnie, podeszłam do szafy. Rzeczywiście, była wypełniona ubraniami. Krzywiąc się trochę ukryłam moje skrzydła (nadal trochę mnie bolały), po czym mogłam już ubrać ziemskie ubrania. Wybrałam jasnozieloną bluzeczkę z krótkimi rękawami i zabawnym nadrukiem (niestety, nie mogłam odgadnąć, co to takiego, jednak nie zmieniło to faktu, że bluzka mi się podobała). Do tego jeansową spódniczkę i baleriny. Obok szafy stało lustro. Zobaczyłam w nim 16-latkę ze skołtunionymi włosami, wcale nie przypominającymi tych pięknych loków, którymi niegdyś były. Jednak dziewczyna wciąż była niezaprzeczalnie piękna. Westchnęłam ciężko, starając się chociaż trochę ułożyć włosy, jednak marnie mi szło. Rozejrzałam się po pokoju, sama nie wiem, czego szukając. Mój wzrok zatrzymał się na drzwiach w kolorze ścian, przez co ledwo było je widać. Ponieważ nie spieszyło mi się, a nieznajomy przechodził przez inne drzwi (drewniane, byłam pewna, że nie spotkam go za tymi drugimi), weszłam do nowego pomieszczenia. Okazało się, że jest to łazienka, wyłożona bladoróżowymi kafelkami. Musiała mieszkać tu jakaś dziewczyna, i to bardzo bogata, bo na półeczkach leżały płatki róży, buteleczki drogich perfum, kremy, maseczki, szampony, żele, kulki do kąpieli… To wszystko, co zwykle znajduje się w damskiej łazience. Jednak najbardziej ucieszył mnie widok szczotki. Chwyciłam za nią i, zapamiętując sobie, żeby spytać, czyj to pokój, zabrałam się za rozczesywanie włosów. *** - O, jak miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz. - Dziękuję. Nie wiem, czemu mówiłam przy nim szeptem. Przecież się go nie bałam. Chciałam spojrzeć mu w oczy, jednak nie umiałam. Gdy tylko podnosiłam wzrok, moje serce zaczynało bić nierówno, szybko. Co się ze mną dzieje? Czemu serce podchodzi mi do gardła? Zdobyłam się jeszcze raz spróbować zajrzeć w czarne oczy i udało mi się. Utonęłam w nich i poleciałam do przodu. Złapał mnie w ostatniej chwili… - Uważaj. – Szepnął mi do ucha, po czym wziął lekko na ręce i przytulił do swojej piersi. Wdychałam jego zapach z zamkniętymi oczami… *** Mijały dni, a ja coraz bardziej ufałam Alexowi (czyli mojemu wybawcy; i zdaje się, że już w tym lesie zaczęłam mu ufać). Wkrótce wyjawiłam mu cel mojej misji, a on podjął się tej niebezpiecznej wyprawy razem ze mną. Twierdził, że nie po to mnie uratował, by teraz zabili mnie inni Śmierciożercy, ale ja mu nie wierzę. Często zauważam, jak na mnie spogląda, jak oczy mu lśnią na mój widok, i… ja chyba mam tak samo. Czy to jest miłość? Ta, o której ludzie tworzą tyle wspaniałych dzieł? Bo jeśli tak, to jest o wiele piękniejsza niż w tych opisach. - Czekaj! Aniele! Nadal nie zna mojego imienia. Nie może go poznać. Imię anioła to jakby część jego duszy, gdy ktoś pozna imię anioła, ma nad nim władzę. Nie czułam się gotowa, by wyjawiać jakiemukolwiek człowiekowi swoje prawdziwe imię, jednak nie chciałam też okłamać chłopaka. Mogłam wymyślić jakieś oklepane imię, jak Julia, Alexandra, Cornelia… Jak podczas każdej mojej wycieczki na ziemię. Jednak powiedziałam mu całą prawdę, gdy tylko spojrzał na mnie tymi roześmianymi oczami. Stanęłam, a on dobiegł do mnie. Oparł ręce na kolanach, pochylił się do przodu by złapać oddech. Mimo to nadal szeroko się uśmiechał. Gdy już poczuł się lepiej wyprostował się i spojrzał mi w oczy, na co moje serce zareagowało gwałtownie przyspieszając. - Zwolnij. - Nie mogę. Muszę tam dotrzeć jak najszybciej. Złapał mnie nagle w talii i przytulił do siebie. - Chodź. Odpoczniemy tylko chwilę, a później ruszymy dalej.– To mówiąc wziął mnie na ręce i, cały czas mocno mnie przytulając usiadł na trawie, oparty plecami o olbrzymią wierzbę. Chciałam unieść głowę i zaprotestować, ale nie zauważyłam, jak blisko mojej znajduje się jego twarz. Dotknęliśmy się ustami i zastygliśmy tak, oboje tym zaskoczeni. Po chwili (która dla mnie zdawała się trwać wiecznie) Alex powoli, delikatnie, jakby bojąc się, że mnie wystraszy, pocałował mnie. Zamknęłam oczy, czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, i oddałam pocałunek. Błagałam, żeby ta magiczna chwila trwała jak najdłużej. *** Następne dni i tygodnie przemijały szybko. Już byłam pewna, że go kochałam. Tak mocno, jak tylko anioł umie kogoś pokochać. Chodziliśmy za ręce, przytulaliśmy się, ale cel naszej podróży zbliżał się nieuchronnie. W końcu dotarliśmy, po tak długim czasie, do podnóży wysokich gór, na których szczycie znajdowała się pradawna świątynia anioła Razjela. Szłam z podarunkiem dla tego upadłego anioła. Jednak, ponieważ się ściemniało, jeszcze tego wieczoru rozbiliśmy namiot. Skryliśmy się w nim, mocno w siebie wtuleni. - Aniele… - Tak? – Wyczuwałam w jego głosie rozpacz. - Gdy złożysz ten podarunek, będziesz musiała odejść, prawda? „Och, a więc o to chodziło…" – Pomyślałam, ale na głos wyszeptałam tylko: - Tak… - Oh… - Wtulił mi twarz we włosy. Później spojrzał na mnie z niezwykłą powagą na zwykle roześmianej twarzy. Nie wiem czemu, ale na ten widok ścisnęło mnie w gardle. - Nie smuć się… Wrócę tu… - Obiecywałam, choć obydwoje wiedzieliśmy, że kłamię. - Jeśli odejdziesz, umrę. – Nie żartował. Widziałam to. –Umrę i będę błagać Boga, jeśli on w ogóle istnieję, bym trafił do ciebie… Pocałował mnie, po raz pierwszy tak namiętnie. Trzymał mnie mocno w ramionach, jakby chcąc zaznaczyć, że należę tylko do niego. Jęknęłam cicho, na co pogładził mnie po plecach okrytych tylko cienkim materiałem. Zadrżałam, w każdym miejscu, w którym mnie dotknął, czułam ogień. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, spoglądał na mnie skrzącymi się oczami. - Pamiętaj. – Powiedział, odwracając moją głowę, bym nie mogła uciec wzrokiem. – Nie dam ci tam łatwo odejść. Gdy to powiedział, ułożył się wygodnie i przytulił mnie do siebie. Zasnęliśmy… *** - Na pewno musisz wejść tam sama? Byliśmy już przed wejściem do świątyni, a ja przebierałam się w białą suknię, w której miałam odmówić modlitwy. Alex, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, czekał grzecznie z zamkniętymi oczami. - Możesz otworzyć. Tak, jestem pewna, że muszę. Spojrzał na mnie skrzywdzonym wzrokiem. - A co, jeśli odejdziesz, a ja cię już nie zobaczę? - Przecież nie odeszłabym bez pożegnania! – Przytuliłam go szybko i, nim zdążył mnie zatrzymać, odbiegłam, a praktycznie odleciałam, ledwo dotykając stopami ziemi. Ostrożnie zerknęłam do świątyni. Wiedziałam, że nie mam się czego bać, ale to miejsce trochę mnie przerażało. Mimo, że paliło się światło (ciekawe, czy to zasługa magii Razjela?) pełno było tu ciemnych zakątków. Posągi aniołów o twarzach skrytych w cieniu zdawały się uważnie śledzić każdy mój krok. Pognałam do miejsca na dary i złożyłam tam odświętną szatę, po czym uklęknęłam i zatopiłam się w modlitwie. Śmierciożerców usłyszałam dopiero, gdy jeden z nich wyszeptał mi do ucha: - No ślicznotko. To twój koniec. Pisnęłam cicho, a on przeciągnął sztyletem ostrym jak brzytwa po moim ramieniu. Próbowałam wzlecieć do góry, ale kolejny zamaskowany morderca złapał mnie za skrzydło i wyrwał mi jednym szarpnięciem całą garść piór. Załkałam. Strasznie mnie bolało ramię i skrzydło, ale ich to najwyraźniej bawiło. Ranili mnie więc dalej, trzech okropnych mężczyzn (tego byłam pewna) i jeden, spoglądający tylko na poczynania pozostałych ze znudzeniem. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Nie wiedziałam, ile czasu minęło, ale pewnie o wiele dłużej, niż mi się zdawało. - Kończcie to! Tylko tyle usłyszałam, a potem zobaczyłam rękę zamierzającą się w moją stronę. Później był tylko okropny ból, emanujący gdzieś z moich piersi. Gdy udało mi się otworzyć oczy zobaczyłam nad sobą pełne łez oczy Alexa. - Nie! – Krzyczał. – Nie, nie możesz umrzeć… Nie możesz mnie zostawić! Słyszysz? Nie możesz! Uśmiechnęłam się słabo, chcąc go pocieszyć i wyszeptałam: - Kirei… - Co? - Kirei… Tak się… Nazywam… Żadne z nas nie zauważyło pojawienia się postaci o wielkich lśniących skrzydłach, dopóki nie uklękła i nie złapała mnie za rękę… - Kirei… - Ra… zjel? - Tak. Usłyszałem modlitwy, ale nie przyszedłem, bo myślałem, że jeszcze się przygotowujesz, dlatego nie kończysz… Tak strasznie mi przykro… - Nie możesz nic zrobić? – Alex spojrzał na niego błagalnym wzrokiem. – Oddałbym wszystko, by móc z nią być. - Nie! – Zaprotestowałam cicho. Był sposób, żebyśmy byli razem, ale ja nie chciałam, żeby musiał znosić taki ból, nie mogłabym. - Mógłbym coś zrobić. Jednak sprawi to ból tobie, jak i jej. No i oboje musicie się zgodzić. - Co się stanie? Rozmawiali jakby mnie przy nich nie było, jednak nie miałam już siły protestować. Czułam, że życie upływa ze mnie szybko wraz z krwią barwiącą podłogę na czerwono. - Stanie się upadłym aniołem. Odbiorę jej skrzydła, będzie cierpieć, jednak jeśli cię naprawdę kocha wierzę, że będzie tego chciała. - Aniele mój… Wiedziałaś o tym, prawda? - Tak… - Wycharczałam. Coraz trudniej mi się oddychało. –Ale będziesz cierpieć. Będę… będę wyglądać, jakbym miała umrzeć. I będę mówić, że tylko o tym marzę. - Pomogę ci. Jeśli tylko chcesz być ze mną… - Chcę… Razjel jakby tylko na to czekał, bo podniósł mnie delikatnie. W jego ramionach wyglądałam jak laleczka. Jak porcelanowa laleczka, taka blada, krucha i piękna. Smutny anioł uniósł się w górę, osłonił mnie miękkimi skrzydłami. Znów poczułam ból, tysiąc razy gorszy od bólu tortur. Ból wyrywanych skrzydeł… *** Gdy otworzyłam oczy, świeciło słońce. Nade mną pochylała się radosna twarz Alexa… _________ Kirei - Piękna Keshun - Opiekun
_________ Dziękuję Wam za miłe słowa
Ostatnio zmieniony przez Star-x3 dnia Sro Maj 25, 2011 8:49 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | GaryX Raczkujący
Liczba postów : 88 Dołączył : 23/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 1:16 pm | |
| Nie powiem ze temat opowiadania jest oryginalny, bo od wampirów teraz to się aż roi zauważyłem tez kilka błedów i pozjadanych literek, ale ogólnie rzecz biorąc to ładne opowiadanko | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 1:31 pm | |
| Akurat to o wampirach... czułam taką potrzebę napisać coś w tym stylu . Gdzie błędy.?! Gdzie zjadłam literki.?! Mówić mi od razu żebym mogła poprawić | |
| | | GaryX Raczkujący
Liczba postów : 88 Dołączył : 23/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 1:40 pm | |
| co do drugiego opowiadania to ładne, choć upadłe anioły w wierze katolickiej to diabły wiec troszku mi sie to gryzło tam no i parę fragmentów bym pozmieniał, ale to Twoje opowiadanie więc nie wypada mi krytykować , a co do odebrania skrzydeł Kirei to nie ma sie czym martwić bo jeśli kochała tego Alexa to miłość dodała jej nowych skrzydeł | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 1:50 pm | |
| I wierz mi - ona myślała dokładnie tak samo . To Alex poczuł wyrzuty sumienia, że być może przez niego ukochana rezygnuje z wiecznego życia | |
| | | GaryX Raczkujący
Liczba postów : 88 Dołączył : 23/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 13, 2011 2:01 pm | |
| eee tam, jakie wyrzuty sumienia czym jest wieczne życie bez ukochanej osoby, a tak mogli zyc sobie spokojnie razem | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Czw Kwi 14, 2011 2:32 am | |
| dokładnie . | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Czw Kwi 14, 2011 12:08 pm | |
| - Yaoi:
Yaoi - Przyjaźń, miłość, magia... Uwaga.! Opowiadanie poniższe to 'Yaoi', czyli opowiada o miłości męsko-męskiej.! Jeżeli brzydzisz się takimi rzeczami, nie czytaj. Nie chcę tutaj komentarzy typu: "Fuj, jak możesz coś takiego pisać". *** - Damian! – Krzyknęła śliczna, wysoka brunetka, doganiając mnie i przytulając mocno. - Ana… - Wyszeptałem jej do ucha, dmuchając przy tym w jej szyję. Wiedziałem, że tego nie lubi, ale co mi tam. Najwyżej mnie uderzy. - Przestań. – Zachichotała. To było jedyne, co mi w niej przeszkadzało; potrafiła zachichotać w najmniej odpowiednim momencie. – Ale ty wyrosłeś! I jesteś taki opalony! Widać wakacje w Grecji ci służyły. Poznałeś tam kogoś? No dobrze, gadulstwo to druga cecha która mnie trochę u niej denerwuje. Ale to przynajmniej umiem znieść, bo zanim jej odpowiem, mam czas na przemyślenie odpowiedzi. - Nie, nie poznałem, chociaż tu i ówdzie dostrzegłem kilku ciekawych facetów. A jak tam u ciebie? Bo widzę, że przybyło ci trochę ciałka. – Puściłem do niej oczko i kontynuowałem, jakbym nie zauważył, że poprawia sobie sukienkę, by lepiej wyeksponować opalone nogi i dekolt. – A ilu ty uwiodłaś podczas wakacji, zła dziewczyno? Zaczęła ze szczegółami opowiadać o swoich kolejnych flirtach, ale znów odbiegłem myślami daleko. I tak zawsze dzieje się tak samo – Ana pokręci się wokół chłopca, zrobi słodkie oczka, pocałuje, naciągnie na jakąś biżuterię… I znika, nie odpisując na sms'y, nie odbierając telefonów. Że też ją to nie nudzi. Zamiast tego zastanowiłem się nad tym, że znów tak łatwo się przed nią otwarłem. Bo mimo tego, że znałem ją już jakieś 2 lata o jednym wciąż niełatwo mi mówić. O tym że wolę mężczyzn, że jestem gejem. Przypomniałem sobie dzień, w którym się poznaliśmy… Pierwszy dzień liceum. Nikogo nie znałem, nikt nie wiedział, jaki jestem naprawdę. Lepiej dla mnie. Idąc przez korytarz spoglądałem w oszklone gablotki. Odbijał się w nich wysoki chłopak o włosach barwy miodu i niebiesko-zielonych oczach. Dziewczyny za mną szalały, nauczyciele mnie lubili, zawsze umiałem dostać to, czego chciałem. Szedłem, wpatrzony w szyby, aż nagle na kogoś wpadłem. - Przepraszam cię! – Wykrzyknąłem, pomagając pozbierać rozsypane wokół kartki szarookiej brunetce. Spoglądała na mnie z dziwnym błyskiem w oku, ale nie zareagowałem. - Nic się nie stało… - Wyszeptała, po czym wcisnęła mi do ręki kawałek papieru, mrugnęła i zniknęła szybko za zakrętem. Z niedowierzaniem wpatrywałem się w kartkę, na której pisało: "Zadzwoń" wraz z dziewięcioma cyframi. Gdy teraz o tym pomyślałem, głośno się roześmiałem. Ana spojrzała na mnie jak na idiotę. - Co ja takiego powiedziałam? - Nic, nic… Tylko myślałem sobie o tym, jak się poznaliśmy… - Nadal głośno się śmiałem. Gdy spojrzałem jednak na twarz brunetki, uśmiech spełzł mi z twarzy. Spoglądała groźnie, odgarniając włosy opadające jej na twarz. - Znowu mnie nie słuchałeś, prawda? - Ale Nastko… - Obiecałeś, że już tak nie zrobisz! Gdy z pokorą słuchałem jej zarzutów aż się cieszyłem, że wolę facetów. Gdybym miał wysłuchiwać takich oskarżeń częściej niż raz na kilka miesięcy… Chyba bym oszalał, naprawdę. Jak dobrze, że zabrzmiał dzwonek. Ruszyliśmy do sali, a ja zakodowałem sobie w głowie, by pamiętać o kupieniu Anie jakiegoś świecidełka. Bo nie chciałem, by była na mnie obrażona. *** - Cisza! W trzeciej klasie liceum moglibyście się zachowywać trochę lepiej. Ktoś zapukał do drzwi i do sali wszedł wysoki, blady chłopak o przenikliwych zielonych oczach. Rozejrzał się po klasie, po czym podszedł do starego Krosa, wręczając mu jakąś karteczkę. Przez chwilę trwała cisza, podczas której nauczyciel uważnie czytał kartkę, a klasa mierzyła spojrzeniem "nowego". Zresztą nowy nie chował się za biurkiem, tylko stanął na środku klasy i spoglądał po kolei każdemu w oczy, aż wracali do swoich spraw. Tylko ja nie odwróciłem wzroku, przeciwnie, z szerokim uśmiechem na ustach patrzałem mu prosto w oczy. Chyba dostrzegłem, że kąciki ust mu się delikatnie unoszą, ale równie dobrze mogło mi się zdawać. - Przedstaw się, a potem zajmij jakieś miejsce. – Kros, nauczyciel historii, a zarazem nasz wychowawca, machnął ręką na zielonookiego i wrócił do czytania i układania stosu kartek. Miałem złe przeczucie, że to mogą być kartkówki. - Mam na imię Feliks. – Powiedział tak, jakby nic więcej w jego osobie nie mogło nas zainteresować i usiadł na końcu klasy, w ławce za mną i Anastazją, która malowała sobie paznokcie. *** Miesiąc później nie za wiele się zmieniło. Nowy z nikim nie rozmawiał, na lekcjach siedział cicho, nauczyciele zdawali się go nie widzieć. Uczniowie zresztą też. Chociaż był przystojny, tylko ja zdawałem się nim interesować. Nawet Ana, zazwyczaj podrywająca każdego chłopaka w szkole, który był trochę ponad przeciętną, gdy ją zapytałem o niego, zbyła mnie krótko: - Jaki Feliks… A, ten nowy. Nie warto zawracać sobie nim głowy, za to słyszałam, ze do Klaudii przyjeżdża jakiś seksowny kuzyn. Ma podobno kolegę geja… - Kusiła. - Nie jestem na razie zainteresowany… Ale dzięki. – Przytuliłem ją i odszedłem, gdy na horyzoncie pojawiła się grupka dziewczyn zamierzających poplotkować z Aną. Usiadłem na ławce skrytej w cieniu. Na boisku nie było prawie nikogo, w taki upał woleli chować się w chłodzie szkolnych korytarzy. Zamknąłem oczy i pozwoliłem przyjemnemu wietrzykowi chłodzić mi twarz. - Czemu tak się mną interesujesz? Aż podskoczyłem, a przecież wcale nie jestem strachliwy. Spojrzałem na tego, który zburzył ciszę, w którą się wsłuchiwałem i zamarłem. Feliks? Ten nowy się do mnie odezwał? Ale dlaczego? - Mowę ci odjęło? – Spytał i spojrzał na mnie, lekko się uśmiechając. Czemu na ten widok serce mi podskoczyło?! Czemu czułem, że się rumienię, gdy zwykle nie jestem nieśmiały? - Nie. Skąd się tu wziąłeś? - Podszedłem. Nie było trudno, miałeś przecież zamknięte oczy. No tak. Nie pomyślałem o tym. W ogóle o niczym nie myślałem. Ana miała rację, nowy jest bardzo przystojny. - Pytałem o coś… Chyba się niecierpliwił. Nie dziwię się mu, pewnie zachowywałem się jakbym mi słońce przygrzało, czy coś. - Eee… A mógłbyś powtórzyć pytanie? - Pytałem, czemu się tak mną interesujesz. - Ja nie… - Och. – Chyba się zdenerwował. Nagle rozejrzał się wkoło, jakby szukając źródła zagrożenia, chociaż ja nic nie widziałem. - Co się… - Chodź ze mną. – Złapał mnie mocno za rękę. Serce gwałtownie mi przyspieszyło. Co się działo? Jednak byłem gotów pójść za nim choćby na koniec świata. Feliks wciągnął mnie za drzewo, gdzie nikt nas nie mógł zobaczyć. - Wybacz mi, nie chciałem Cię narażać. – Spojrzał mi prosto w oczy, a ja po chwili spuściłem wzrok. - O co chodzi? – Pytałem, śledząc mrówkę taszczącą jakieś ziarno. - Uciekłem tutaj. Starałem się chować, robiłem wszystko, by nikt nie chciał nawet na mnie spojrzeć. Tylko ty się mną interesowałeś! Dlaczego? Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przełknąłem głośno ślinę i podniosłem głowę. "No bo wiesz, jestem gejem. A ty mi się spodobałeś." Na pewno… - Cholera! – Krzyknął nagle, a ja odskoczyłem. Ujrzałem rękę szybko zbliżającą się w moją stronę… Chłopak złapał mnie i przycisnął do drzewa własnym ciałem. Staliśmy tak, aż nagle usłyszałem kroki, szybko zbliżające się w naszą stronę. - Nie powinieneś być na mnie o to zły… - Wymruczał Feliks, patrząc na mnie tymi swoimi niesamowicie zielonymi oczami. I mnie pocałował! Nie żeby mi to przeszkadzało, tylko… To stało się tak nagle. Jego ręka objęła mnie w pasie, przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Nawet nie wiem, w którym momencie ja też go objąłem i zacząłem oddawać pocałunek. To było takie magiczne, takie piękne… Po chwili, która mnie zdawała się być wiecznością Feliks oderwał się ode mnie. Gdy otworzyłem oczy on spoglądał na mnie z uśmiechem na twarzy. - Miałem rację. - Co? - Nie przeszkadzało ci to. - N-nie… - To dobrze. Pomożesz mi? - Tak. – Wyszeptałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. - Więc chodź. Muszę ci wszystko wytłumaczyć, a tutaj jestem zbyt odsłonięty, zbyt widoczny. Ale jeśli będę mógł odwracać od siebie uwagę jak to zrobiłem przed chwilą… - Uśmiechnął się. Ja też nie umiałem się powstrzymać, na usta wpłynął mi uśmiech. Znów mnie pocałował. - Tylko się nie bój. – Złapał mnie za rękę. Poczułem szarpnięcie gdzieś w okolicy pępka, a potem zamknąłem oczy i wtuliłem się w Feliksa, trzęsącego się od śmiechu. *** Upadłbym na ziemię, gdyby mnie nie przytrzymał. - Co ty mi… Jak się tu znaleźliśmy?! Zamiast na szkolnym podwórku znajdowaliśmy się na drodze prowadzącej do niewielkiego domku skrytego za drzewami. - Jestem czarodziejem. – Odparł, jak gdyby oznajmiał, że jest ładna pogoda. Zamurowało mnie. Czarodziejem? Przecież nie wierzę w magię! Widząc, że jestem w szoku, pocałował mnie po raz kolejny, delikatnie ocierając ustami o moje usta. Nie chciałem tego robić, ale odepchnąłem go. - Jak to czarodziejem? Czemu mnie tu zabrałeś? - Bo nic nam tu nie grozi. Chodź, Skarbie. Nazwał mnie "Skarbem"… A przecież rozmawiał ze mną pierwszy raz. Aż miałem ochotę go spytać, czy aby na pewno dobrze się czuje. Albo jak zmusił mnie do brania tak mocnych narkotyków… Spojrzał mi w oczy, jakby usłyszał moje myśli. - Wszystko, co powiedziałem, jest prawdą. – Mówiąc to wziął w rękę kamień, wyjął z kieszeni jakiś patyk i stuknął nim w kamień. Jednak kamień rozwinął skrzydła i odleciał, przysiadając na drzewie! Następnie wyczarował (tak, byłem już pewny, że to czary) dla mnie czerwoną różę z długą łodyżką, która ożyła gdy tylko jej dotknąłem. - Przestań… - Wpatrywałem się szeroko otwartymi oczami w węża znów przybierającego postać róży, która zniknęła po chwili. – Proszę… - Wydaje mi się, że terapia szokowa podziałała na ciebie najlepiej. - Tak… Już ci wierzę. – Zapewniłem, byleby nie tworzył czegoś gorszego. Ruszył ścieżką w stronę domu, łapiąc mnie za rękę. Przyjrzałem się mu - wysoki, szczupły, blady, o jasnoblond włosach i niesamowicie zielonych oczach. Jednak nie miałem okazji poprzyglądać się mu dłużej, bo przyciągnął mnie do siebie. - Boisz się mnie teraz? – Spytał, starając się zachować poważny wyraz twarzy, ale oczy go zdradziły. Błyszczały w nich urocze iskierki, a ja jak idiota wpatrywałem się w nie przez dłuższy czas, zanim odparłem: - Skończ się ze mnie nabijać. Zaśmiał się. Mimo że obserwowałem go od miesiąca nigdy nie zauważyłem, żeby się tak często śmiał. Więc śmiałem się razem z nim. - Witaj w moich skromnych progach. – Mrugnął do mnie i otworzył drzwi domku, do którego właśnie dotarliśmy. Aż zachłysnąłem się z wrażenia. Wnętrze było urządzone z przepychem, strojnie, nie było tego widać od zewnątrz. Widząc mnie takiego Feliks porwał mnie z podłogi i rzucił dopiero na miękką, wyłożoną poduszkami sofę. Nic mi się nie stało, dopóki nie wyłożył się prosto na mnie. - Co ty… Wyprawiasz.?! Ledwo oddychałem, a on śmiał się tylko coraz głośniej. Odchylił przy tym trochę głowę i spoglądał mi w oczy. Byłem zły, jednak się uśmiechnąłem. Jego twarz nagle znalazła się blisko mojej, już miał mnie pocałować… Gdy rozległ się huk, jakby ktoś wyrwał drzwi z zawiasów. Poderwaliśmy się jak oparzeni, Wyższy chłopak popchnął mnie gdzieś za siebie, zasłaniając mnie własnym ciałem. - A więc tu się chowasz, kochaniutki. Do pokoju weszła kobieta, bliźniaczo podobna do Feliksa. Uśmiechała się złośliwie, lustrując wzrokiem pokój. Gdy jej wzrok spoczął na mnie, na twarzy wymalowała się jej wściekłość. - Dalej sprowadzasz do domu facetów? Kupiłam ci to wszystko, pozwalałam ci urządzać imprezy, sprowadzałam ci chętne dziewczyny… A ty i tak uciekłeś z domu i szukałeś sobie chłopaka! Co zrobiłam źle? - Nie potrafisz mnie zaakceptować takim jakim jestem. A jestem ge - Nie wymawiaj przy mnie tego słowa! Usłyszałem kolejne kroki i w pokoju zaroiło się od zamaskowanych postaci. Ktoś podszedł do mnie i kopnął w twarz. Feliks rzucił się, by mi pomóc, za co dostał cios w brzuch i zwinął się na podłodze tuż obok mnie. Jego matka tylko spoglądała z nienawiścią, jak biją jej syna. Feliks spojrzał na mnie ze łzami w oczach. - Przepraszam cię za wszystko… - Kończcie to. Ujrzałem promień zielonego światła godzący Feliksa. Ostatkiem sił przytuliłem się mocno do jego stygnącego ciała. Chwilę później promień ugodził także mnie…
Ostatnio zmieniony przez Star-x3 dnia Sro Maj 25, 2011 8:49 am, w całości zmieniany 2 razy | |
| | | GaryX Raczkujący
Liczba postów : 88 Dołączył : 23/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Czw Kwi 14, 2011 12:46 pm | |
| Fuj, jak możesz coś takiego pisać To ze o gejach to spoko, ale ze czarodziej... i poprawił bym tylko to jak Feliks przedstawiał sie nowej klasie, przedstawił sie imieniem wiec powinien powiedzieć "mam na imię Feliks" a nie "nazywam się", i zrezygnował bym z tego zdanie w ostatniej cześci "gdy ja jestem muskularnym, opalonym sportowcem o miodowych włosach i niebiesko-zielonych oczach, mniejszym od Feliksa o kilka centymetrów." jakoś ono mi tam w ogóle nie pasuje dziękuje za uwagę i czekam na wiecej | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Czw Kwi 14, 2011 10:17 pm | |
| Tam chyba miało być i imię, i nazwisko w początkowej wersji . Ale coś mi się zdaje, że nie chciało mi się już wymyślać . Dziękuję za komentarze, każdy jest dla mnie ważny :3 // A o czarodziejach, bo uwielbiam Pottera i świat J.K. Rowling | |
| | | Lubelak Administrator
Liczba postów : 2816 Dołączył : 18/01/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Pon Kwi 18, 2011 2:40 pm | |
| Piszesz na bieżąco? Czy po troszku obdarowujesz nas z kartek? | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Wto Kwi 19, 2011 6:28 am | |
| 3 były zapisane - tylko wkleiłam Treaz czekam na wene żeby dokończyć 4. | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Pią Kwi 22, 2011 12:16 pm | |
| - Zawsze będę przy Tobie:
Zawszę będę przy tobie... Dziewczyna w sukience do kolan, w butach z wysokim obcasem oraz z torebką w ręku, starająca się spiąć włosy targane przez wiatr spieszyła przez miasto. Już tylko jeden zakręt, kilka kroków… - Mam cię! – Roześmiane oczy chłopaka wpatrywały się w nią czule. Dziewczyna spięła w końcu niesforne loki i odwzajemniła spojrzenie. - Ale jesteś okropny. Tak mnie łapać znienacka! - A jeśli nie tylko cię znienacka złapię? – Po tych słowach przyciągnął ją blisko i pocałował. Opierała się tylko przez chwilę – a już po chwili całowała go z taką samą namiętnością. - Dobra, dosyć tego! – Z udawaną złością, po minucie (a może po kilku godzinach?) delikatnie, ale stanowczo odepchnęła go od siebie. – Gdzie dziś idziemy? - Może tam? – Wskazał na uroczą kawiarnię po drugiej stronie ulicy. Dziewczyna zgodziła się skinięciem głowy. Chłopak zachowywał się jak dżentelmen, grzeczny, dobrze wychowany. Dziewczyna była nim zauroczona, zresztą jak zawsze. Ciągle ją zaskakiwał, ciągle pokazywał się z innej strony. Był dla niej jak ideał. - No więc o czym chciałeś porozmawiać? – Spytała, gdy dostali zamówienie. - Kochanie… Dostałem wspaniałą ofertę pracy, wreszcie mógłbym zacząć zbierać na mieszkanie. - To cudownie! – Rzuciła mu się na szyję, nie zauważając jego zmartwionej miny. - Nie skończyłem. – Gdy go puściła i spojrzała mu w oczy uśmiech zniknął z jej twarzy. – To jest praca jakieś dwie godziny drogi stąd, mieszkałbym u wuja gdybym ją przyjął. - Ale… Ale to znaczy… - Że widywalibyśmy się rzadziej. Pewnie tylko w weekendy. - Czy zależy ci na tej pracy? Tym pytaniem go zaskoczyła. Myślał, że będzie go prosiła, żeby nie wyjeżdżał, że się rozpłacze. A ona siedziała spokojna, z ogromnym smutkiem w oczach. - Bardzo chciałbym się usamodzielnić. Wiesz przecież. - Więc jedź, wytrzymam. Kiedy musisz tam być? - Dali mi czas na decyzję do jutra. - Tak szybko? Przytulił ją mocno, po czym wyprowadził z kawiarni. Szli cichymi alejkami parku, świecił im księżyc i gwiazdy. Cieszyli się sobą w tę ostatnią noc przed rozłąką, przed tą pierwszą próbą… *** Mijały dni, które zmieniały się w miesiące. Widywali się w każdej wolnej chwili – dwa dni w tygodniu, raz w tygodniu, w wolny weekend, w weekend raz na dwa tygodnie… Pewnego dnia napisał jej, że jest zmęczony, że pracuje na drugą zmianę, że nie ma siły na dwugodzinną podróż pociągiem. Chciała jechać do niego, jednak też nie mogła – miała szkołę, musiała się uczyć. Myśleli że wytrzymają. Czemu by nie, przecież inni jakoś żyli w związkach na odległość, radzili sobie. Ona czekała. Była wierna, nie zważała na docinki innych, na pytania po co się męczy, skoro wokół niej jest tylu chłopców. Gdy było jej smutno, kładła się na łóżku i przytulała do twarzy jego koszulkę – i płakała. Odliczała dni, godziny, minuty. Czekała z wytęsknieniem na moment spotkania. Pewnego dnia siedziała nad książkami, myślała o Nim. Napisała do niego, kiedy się zobaczą. Odpisał jej prawie natychmiast. Przeczytała wiadomość raz. Drugi. Trzeci. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Odłożyła telefon, jednak zaraz znów wzięła go do ręki. „Nie możemy być razem. Związek na odległość mnie niszczy. Przepraszam.”. Słowa tego SMS ciągle błądziły jej po głowie. Nie potrafiła zrozumieć, co zrobiła źle. Była przy nim zawsze gdy mogła. Oddała mu się cała. Ufała mu. A teraz On tak po prostu ją zostawia, rzuca ją jak tchórz wysyłając wiadomość na telefon! Nie potrafiła tego znieść. W spodenkach i koszulce, tak jak była ubrana wybiegła w chłodny, jesienny wieczór. Biegła boso – szkło i kamienie wbijały jej się w stopy, jednak ona tego nie czuła. Padał deszcz, a ona biegła z oczami wypełnionymi łzami, biegła by zapomnieć, wymazać go z pamięci. Nie wiedziała kiedy znalazła się w parku. Przystanęła akurat obok „ich” ławki – to tu spotkali się po raz pierwszy, tutaj pierwszy raz ją pocałował, tutaj wyznał jej, że ją kocha i że nigdy jej nie opuści. Opadła ciężko na ziemię, rozbijając kolana. Schowała twarz w ręce i zapłakała znowu. Nie usłyszała, że nie jest sama o tak późnej porze w ciemnym parku z dala od bezpiecznego miasta. - Hej mała. Jeśli ci smutno możemy cię rozweselić. Tuż przy niej stało kilku mężczyzn. Po jednym spojrzeniu w ich twarze dziewczyna zorientowała się, o co im chodzi. Próbowała uciec, jednak dopiero teraz poczuła ból w stopach. Jeden z mężczyzn uderzył ją w twarz, inny zaczął ją rozbierać. Próbowała się uwolnić, jednak nie miała dość siły – za każdą próbę bili ją bez litości. Na szczęście zemdlała i nie czuła już bólu… *** Gdy się obudziła mężczyzn już nie było. Pewnie myśleli że nie żyje – była tego bliska. Musiała mieć połamanych kilka żeber, kaszlała krwią. Nie umiała się poruszyć, robiło się coraz chłodniej. Zaczęła modlić się, mimo że wcześniej nie chodziła do kościoła, nie wierzyła. Modliła się, by Bóg nie przedłużał jej męki, by pozwolił jej odejść. W czasie modlitwy pojawiło się obok niej małe światełko, jaśniejące z każdym słowem, z każdą prośbą. Tuż przed jej twarzą materializowała się ukochana twarz, materializował się On. Po policzkach spływały łzy – w końcu czuła się szczęśliwa. - Chodź. Zabieram Cię do domu. Jaśniejąca istota podniosła ją bez trudu z ziemi. Teraz dopiero dziewczyna zauważyła skrzydła wyrastające z jego pleców. Spojrzała w niebo i rozpromieniła się. - Dziękuję… *** Chłopak siedział przy stole w kuchni i jadł śniadanie, gdy wuj podał mu bez słowa gazetę. Nie wiedząc o co chodzi, przeczytał w miejscu wskazanym przez palec wuja: „Znaleziono ciało młodej kobiety, która została zgwałcona i pobita na śmierć przez czterech mężczyzn. Policja nadal szuka sprawców.” Wpatrywał się tępo w zdjęcie – miał nadzieję, że to tylko przez łzy twarz wygląda jak twarz jego ukochanej. To przecież niemożliwa! Była taka dzielna, taka urocza, kochana… Nigdy nie wychodziła z domu, gdy było ciemno, zbyt mocno się bała. Taka rozważna. To niemożliwe że nie żyje… Przybył na pogrzeb, płakał nad grobem. Obwiniał sam siebie. Był taki zrozpaczony. Dziewczyna stała tuż obok niego, gdy układał wielki wieniec kwiatów na jej grobie. Przytulała go, lecz on nie mógł już tego poczuć. Jednak ona zawsze będzie przy nim…
Ostatnio zmieniony przez Star-x3 dnia Sro Maj 25, 2011 8:50 am, w całości zmieniany 2 razy | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Pią Kwi 22, 2011 12:18 pm | |
| Takie krótkie, pisane na szybko - akurat miałam pomysł. Jeśli zauważycie jakieś błędy piszcie - nie mam siły drugi raz tego czytać. | |
| | | GaryX Raczkujący
Liczba postów : 88 Dołączył : 23/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Pią Kwi 22, 2011 1:52 pm | |
| 3 na 4 opowiadania kończą się smutno a wręcz tragicznie, to niepokojąca statystyka na sprawdzanie błędów nie mam siły niestety, ale raczej nie widziałem jakichś wielkich byków, może tylko zdanie z początku bym zmienił troszeczkę "na butach z wysokim obcasem" napisał bym "w butach na wysokim obcasie" | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sob Kwi 23, 2011 1:24 am | |
| Chodzi mi właśnie o takie drobnostki - już w czasie pisania nie umiałam, no pisałam jak szalona, wręcz widziałam jak ona siedzi i płacze.
Tematyka opowiadania zależy od mojego nastroju - w tym wypadku byłam... No, właściwie zrozpaczona. Lubię zabijać bohaterów. | |
| | | love you Nowy
Liczba postów : 35 Dołączył : 08/04/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 27, 2011 10:52 am | |
| Też lubię ich zabijać ^^ Ale nie tak akurat okrutnie... No i lubię bardziej młodszych bohaterów, nie 16 lat^^ np. 9 lat, 11, 12, 13 Wiesz, już kapuję, czemu bloog od 13 lat, ale plis, dzieci też tu są, więc trochę "spokojniej" możę XD ? Wiem, robię się moderatorem z Howrse XD Ale za pomysł.. Ja też lubię pisać, a nawet wolę... jak mam zły humor. wolę te smutniejsze opowiadania... | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 27, 2011 11:14 am | |
| Staram się spokojnie Nawet teraz piszę opowiadanie w którym będzie szczęśliwe zakończenie Ale słabo mi idzie . ^^ | |
| | | Tirrathee Już coś wie
Nick w grze : Tirrathee Liczba postów : 119 Dołączył : 26/04/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Sro Kwi 27, 2011 2:19 pm | |
| Kurka, ależ ty produktywna! xD
Jak wrócę, też może powklejam jakieś opowiadania, choć mi przez pióro nie przechodzą historie miłosne. Ja przelewam krew, wykrzykuję zaklęcia i ścigam monstra po mrocznych zaułkach wielkich miast w postapokaliptycznym krajobrazie. Zamiennie z ujeżdżaniem ikranów na Pandorze. ;D Zwykle nie piszę nowelek, próbuję budować szersze fabuły, co owocuje *liczy na palcach* trzema zaczętymi historiami i tyloma niedokończonymi, porzuconymi w mrokach mojego dysku twardego. x'D
A co do Twojego pisania, to mimo mało przeze mnie lubianej tematyki i pewnej powtarzalności, ogromnie mi się podoba Twój styl i sposób opowiadania historii. Może zbyt melodramatyczny na mój siermiężny gust, ale bardzo dobry ;D Nie wczytywałam się szczególnie, więc literówek nie wyłapywałam, ale żadna mnie w oczy nie ubodła, czyli jest dobrze. ^^ | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Czw Kwi 28, 2011 6:21 am | |
| Uff.. xD Powtórzenia czasem się zdarzają, bo jak piszę "na żywca" to tak jest A może powiedz co by cię zainteresowało - bo ja tam staram się pisać najróżniejsze tematyki. ^^ | |
| | | wizna1 Raczkujący
Liczba postów : 65 Dołączył : 24/04/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Czw Kwi 28, 2011 7:19 am | |
| Masz talent Tematyka intrygująca, fabuła zwięzła.... no i co dla mnie najważniejsze napisane "po Polsku" | |
| | | Star-x3 ZAGRODZIANIN
Nick w grze : Star-x3 Liczba postów : 2045 Dołączył : 21/03/2011
| Temat: Re: Opowiadania :) Czw Kwi 28, 2011 10:42 am | |
| Ta - też nienawidzę gdy ktoś z błędami pisze. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Opowiadania :) | |
| |
| | | | Opowiadania :) | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|