Trochę długie ale może ktoś przeczyta
Zapraszam do krytykowania.
- Wydawało mi się, że w ferie zimowe będzie tu więcej osób - mruknęła Kinga, przemierzając na gniadym koniu ciche ulice wioski. Wierzchowiec parsknął i wstrząsnął grzywą.
- Widać nie wszędzie jest to czas do radości – ciągnęła cicho dziewczyna. – Trudno się dziwić skoro męczy ich ta tajemnicza bestia. Mam nadzieję, że uda mi się szybko załatwić moją sprawę, bo nie mam ochoty zostawać tu dłużej niż trzeba.
Gniadosz wstrząsnął łbem jakby podzielał zdanie właścicielki. Po chwili dotarli do ponuro wyglądającej gospody. Kinga z szelestem szat zsiadła z wierzchowca i zaprowadziła go do pobliskiej stajni. Tam rozsiodłała go i pozwoliła mu się najeść i napić. Upewniwszy się, że nic mu nie grozi ruszyła do gospody.
Przywitały ją nieprzychylne, wręcz groźne spojrzenia miejscowych, jednak to nie one sprawiły, że zawahała się nad kolejnym krokiem. Dostrzegła przy stojącym nieopodal okna stole znajome postacie rozmawiające o czymś ożywionym tonem. Jedna z nich pochyliła się i w blasku świecy ukazała się znajoma twarz młodego mężczyzny. Czyżby to byli…
- Zamknij drzwi! – krzyknął jeden z gości przerywając jej rozmyślania. Zmroziła go spojrzeniem, ale spełniła polecenie.
- Kingo, chodź do nas! – zawołał ktoś. Rozejrzała się i zobaczyła machającego do niej młodego mężczyznę, w którym poznała Eryka. Podeszła do niego z uśmiechem.
- Witaj Eryku. Witajcie Wilki – dodała rozpoznając siedzącą przy stole kampanię.
- Witaj – odparli razem Jennifer, Dawid, Maerle, Arde i Raik uśmiechając się radośnie.
- Co was sprowadza w te strony? – spytała – Nie przyjechaliście chyba na ferie.
- Jak zwykle masz rację – potwierdziła rudowłosa kobieta – Ty też nie.
- Jakoś żyć trzeba – westchnęła – I tak jestem przejazdem załatwić jedną sprawę, później ruszam w góry.
- Słyszałaś o tajemniczej bestii nawiedzającej te okolice? – zapytał z przejęciem Eryk – Właśnie o niej dyskutowaliśmy. Miejscowi mówią, że czarownica ją przyzwała, a ty, co o niej myślisz? Pojawia się nocą, strzelając dookoła iskrami. Ja tam jestem pewien, że można ją dosięgnąć mieczem, ale miejscowi mówią, że potrzeba na to czarów…
- Chcecie ją upolować? – przerwała mu – Nie pamiętacie, co było w zeszłym roku.
- Oczywiście, że tak. – uśmiechnął się Dawid – A co do zeszłorocznej przygody… - machnął lekceważąco ręką.
- Tym razem jesteśmy lepiej przygotowani – wtrącił Maerle.
- Mamy sidła, miecze, łuki… - dodał Raik.
- Szaleńcy – mruknęła, na co wszyscy się roześmiali.
- Zechcesz nam pomóc prawda? – zapytał z nadzieją Arde. Przebiegła wzrokiem po ich zamarłych w oczekiwaniu twarzach.
- Hm… - zawahała się.
- Bez ciebie to nie będzie tak samo- powiedział cicho Eryk.
- A po za tym przyda się ktoś znający magię. – powiedział Merle uśmiechając się znacząco.
Spojrzała na niego mrużąc oczy..
- Wiedzieliście, że tu będę – powiedziała oskarżycielskim tonem.
- No…Właściwie to tak. – przyznał się Eryk odwracając wzrok.
- Ech – westchnęła – Tak myślałam.
- Zbiórka jutro o 20: 00 przy stajni – powiedział nagle Raik, wstając.
- Jeszcze się na nic nie zgodziłam – zaprotestowała Kinga.
- Ale się zgodzisz – odparł ze śmiechem i udał się w kierunku schodów prowadzących na piętro.
Nie spierała się z nim. Wiedziała, że ma rację.
Z zadowoleniem stwierdziła, że faktycznie byli przygotowani. Wzięli ze sobą sidła, długie miecze, proste łuki i linę na związanie zdobyczy. Ubrani byli w zbroje z grubej skóry, które z pewnością ochronią ich przed ogniem oraz chłodem. Ona przywdziała wąskie spodnie oraz długą tunikę. Na wierzch zarzuciła jeszcze krótki płaszcz.
- Jesteś wreszcie – przywitał ją Dawid przewracając oczami – Myśleliśmy, że zamarzniemy zanim się wystroisz.
- Jeszcze się mogę rozmyślić – zagroziła. Natychmiast spoważniał, za to inni się roześmieli. Wiedzieli, że nie zrezygnuje z okazji zdobycia kilku składników do eliksirów.
- Idziemy. – zarządził Eryk i ruszył w stronę znajdującego się nie daleko pola. Po chwili stanęli przed ogradzającym go płotem, gdzie zostawili zbędne rzeczy w postaci płaszczy. Ruszyli na środek pola.
- I gdzie ta bestia? – szepnął Dawid zgrzytając zębami – Za chwilę zamarznę.
- Cii – zgromili go towarzysze.
Siedzieli na środku pola już ponad godzinę, a bestia nadal się nie dała znaku życia.
- To na nic – powiedziała po pewnej chwili rozdrażniona Kinga nie dbając o zachowanie ciszy. Spojrzeli na nią zdziwieni.
- A mówiliście, że to ja jestem niecierpliwy – mruknął Dawid.
- Ją trzeba jakoś sprowokować. – szepnęła - Musimy zachowywać się normalnie.
- Chyba masz rację – zgodził się Raik wstając z ulgą. Reszta poszła ich przykładem.
- Wracamy do gospody – oznajmił niespodziewanie Eryk, spoglądając na nich znacząco. Natychmiast załapali, o co chodzi.
- Dobra myśl – powiedziała Jennifer, kierując się ku płotowi – Ta bestia to bujda.
Szli przez kilka minut wygłaszając głośne uwagi na temat stwora, gdy nagle zerwał się silny wiatr, a przed nimi pojawiła się zielonkawa mgła. Wyjęli miecze. Po chwili rozległo się przerażające wycie, mgła zaczęła się kłębić tworząc coś na kształt wielkiego kota, a jaśniejące gwiazdy i księżyc przygasły. Chwilę później opadła, a przyjaciele stanęli naprzeciwko bestii. Zwróciła na nich lśniące zielonym światłem olbrzymie ślepia i obnażyła długie kły. Zjeżyła czarne futro sypiąc z niego iskrami oraz wysunęła pazury. Rozległ się głośny warkot i bestia rzuciła się na nich, sadząc olbrzymie susy. Kinga posłała w jej stronę płomienne kule, jednak wyminęła je sprawnie i machnęła łapą chcąc ją odtrącić, ale dziewczyna zręcznie odskoczyła. Korzystając z nieuwagi bestii Arde ciął ją mieczem w bok. Stwór zawył wściekle i odwrócił się w jego stronę, lecz w tej samej chwili pchnął ją Raik. Skoczyła ku niemu, machając wściekle łapą ze śmiercionośnymi pazurami. Chłopak odskoczył, ale poślizgnął się i upadł na trawę. Falka wyczarowała srebrny łańcuch, który oplótł szyję biegnącego potwora. Dziewczyna szarpnęła nim z całej siły i łeb bestii odskoczył w górę, a łapy ślizgały się na zlodowaciałej trawie. Podbiegli pozostali tnąc mieczami. Potwór ryknął z bólu, gdy klinga Dawida trafiła go w oko, a Jennifer cięła w łapę, zostawiając w niej 15 centymetrową wyrwę. Szarpnęła gwałtownie łbem wyrywając łańcuch z rąk Kingi i płynnym ruchem odepchnęła łapą atakujących. Padli na ziemię, a Maerle trzymający się dotychczas z dala wskoczył na jej grzbiet i wbił miecz w kark zwierzęcia. Bestia wierzgnęła i Maerle spadł na trawę. Ugryzła go w ramię zatapiając w nim zęby. Krzyknął z bólu i upuścił miecz. Bestia machnęła pazurami chcąc zadać ostateczny cios, lecz Kinga trafiła ją zaklęciem paraliżującym. Zwierz padł w połowie ruchu na trawę, a Raik, który zdążył wstać i podbiec poderżnął jej gardło. To był jej koniec. Kinga podbiegła do leżącego w kałuży krwi Maerla. Przykucnęła i sprawdziła puls. Z ulgą stwierdziła, że żyje. Zajęła się jego uzdrawianiem. Wkrótce po ranie zostały tylko cztery długie blizny.
- Co z nim? – spytał zdenerwowany Eryk.
- Nic mu nie będzie – uspokoiła go, czując lekkie zawroty głowy – Co z resztą?
- Ich życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Mocne łapy miała ta bestia – wzdrygnął się. Kinga przytaknęła.
- Grunt, że już po niej. Obejrzała się w kierunku leżącego ciała, lecz nie pozostał po nim żaden ślad. Usłyszała głośne westchnienie i przekleństwo Eryka. Wstała i zachwiała się lekko, a chłopak zapał ją za ramię.
- Dobrze się czujesz? – zapytał.
- Nic mi nie będzie – odparła – Tak się zdarza, gdy się zbyt długo używa czarów. - Spojrzała na leżącego Maerla – Pomóż mi go zanieść do oberży.
Skinął głową i chwycił go za ramiona.
- A co z bestią? Myślisz, że ją zabiliśmy ?
Kinga powoli pokręciła przecząco głową.
- Obawiam się, że to nie koniec.